sobota, 23 listopada 2024

AAA mogilnicka newsNiezwykłą historię zapisał działający Szczep Harcerski im. Janka Bytnara. Harcerstwo od ponad 90 lat (od Baden Powella – twórcy skautingu) kształtuje wśród młodzieży wzorowe postawy młodych ludzi – zgodnie ze złożoną przysięgą harcerską.

Harcerstwo wypracowało piękne tradycje: obozów, biwaków, gier terenowych, pozwalając młodym ludziom wyrabiać umiłowanie do Ojczyzny, jej pięknych tradycji, szacunku dla osób starszych, słabszych, bo mundur harcerski zobowiązuje. W latach 50-tych i 60-tych nie zawsze władza łaskawym okiem patrzyła na poczynania Związku Harcerstwa Polskiego. W naszej Szkole duszą wszelkich poczynań i wspaniałym przyjacielem młodzieży był Komendant Szczepu harcmistrz Adam Nowakowski.

Urodził się we Lwowie. Wczesne lata dzieciństwa spędził w Sądowej Wiszni, leżącej między Przemyślem a Lwowem. Wybuch II wojny światowej z konieczności przesiedla rodzinę pp. Nowakowskich do Przemyśla, gdzie było bezpieczniej niż między Ukraińcami. Od Najmłodszych lat pasjonowała Go praca z dziećmi i młodzieżą. Na pierwszy obóz harcerski wyjeżdża do Piły (1945 rok) w woj. poznańskim. Były to bardzo trudne, biedne powojenne lata. Na zbiórkę harcerską poprzedzającą wyjazd każdy przyniósł to co mógł, głównie produkty żywnościowe. Trochę artykułów żywnościowych zdobyto z UNRY. Harcerze otrzymali wagon towarowy i z całym wyposażeniem obozowym jechali tydzień w poznańskie. Jako, że były to czasy niebezpieczne, zastęp harcerski wyposażony był w broń palną (służba wartownicza). W połowie pobytu na obozie skończyła się żywność. Mądry drużynowy nawiązał kontakt z mieszkańcami wsi, w której obozowali i harcerze zaproszeni zostali do prywatnych domów na poczęstunek. Umowną sprawą był fakt, że każdy przyszedł z plecakiem, który należało pozostawić w sieni. Kiedy najedzeni harcerze opuszczali poszczególne domostwa, plecaki pełne były żywności, która wystarczyła do końca pobytu obozowego. Mieszkańcy wioski zaszczyceni byli faktem, że pierwsi powojenni harcerze przyjechali na obóz właśnie do nich.
We wrześniu 1946 roku liczna rodzina pp. Nowakowskich przenosi się do Brzegu. Tu już istniała drużyna harcerska, w której między innymi pracowali: druhna Maria Andryasiewicz, druh Waldemar Dankowski i inni. Dołącza do nich druh Adam, który rozpoczyna pracę w drużynie żeglarskiej przy Liceum Ogólnokształcącym. Pracy było wiele. Trzeba było zabezpieczyć sprzęt żeglarski (motorówki), by na wiosnę 1947 roku nadawał się do żeglowania.

szczep harcerski Fotor Collage

Lato 1947 roku upamiętniło się obozem harcerskim w Międzygórzu. Ogromną pomoc wykazał hm. Wincenty Mucha pierwszy dyrektor Gazowni Miejskiej, który był komendantem hufca. W hufcu harcerek pracowała wówczas druhna Kubik, druhna Dancewicz i inne.

W tych latach istniała już drużyna harcerska przy Liceum Ogólnokształcącym (drużynowy druh Łoziński) oraz drużyna harcerska przy Szkole Podstawowej nr 1. Rolę drużynowego piastował druh Rękawek. Przy tej samej szkole była drużyna zuchowa, którą prowadził druh Mieczysław Chudy.

Aby wyjechać na obóz harcerski do Międzygórza w lecie 1947 roku trzeba było zarobić trochę grosza. Tę możliwość stworzył dyrektor Wincenty Mucha, zatrudniając w gazowni grupę kilkunastu zapaleńców. Drużyna musiała być samowystarczalna, sprzęt harcerski wieźli ze sobą, słomę do sienników zdobywało się na miejscu. Namioty ofiarowało harcerzom wojsko. Drużyna otrzymała granatowe berety – z tego samego źródła, Zaś plecaki i mundurki należało zabezpieczyć we własnym zakresie.

Przytaczając powyższe fakty, pragnę uzmysłowić dzisiejszej młodzieży na jakie trudności napotykali pierwsi powojenni harcerze.

W 1950 roku druh Adam Nowakowski ukończył Liceum Pedagogiczne i otrzymał nakaz pracy do Oleśnicy. Jednak w roku 1955 powrócił do Brzegu. Wówczas dyrektorem Liceum Ekonomicznego był Stefan Mondrowski i zaproponował mgr Adamowi Nowakowskiemu pracę w szkole, w charakterze nauczyciela przedmiotów: matematyka, fizyka, chemia. W roku 1956 nastąpiła „odwilż” i zaczęło się odnowa harcerstwa (w okresie lat 1948 – 1955 ZHP w Brzegu zawiesiło działalność). Zebrali się starzy harcerze – ci pracujący przed rozwiązaniem ZHP – zaczynając aktywną działalność harcerską. Życie podsuwało pomysły, uczestniczyli w akcji „Arsenał”, mieli kontakt z grupą „Szarych Szeregów” z Warszawy, matką Janka Bytnara – pseudonim „Rudy”. (Jan Bytnar 1921 – 1943, harcmistrz, podporucznik AK). Pani Bytnarowa była gościem naszej szkoły).

Dalszym działaniem harcerzy to: rajdy świętokrzyskie, rajd warszawski, rajd na Górę Św. Anny. Uczestnicząc w rajdach, obozach zjeździło się całą Polskę wzdłuż i wszerz. Były rajdy organizowane bliżej domu np. w Leśnej Wodzie, w Bardo Śląskim, Stroniu Śląskim, by wreszcie dopracować się stałego miejsca na letnie obozy harcerskie w Jarosławcu nad morzem. Początkowo J.W. udostępniała tereny poligonowe harcerzom. Hufiec brzeski był jednym z najbogatszych obozów w Jarosławcu. Dbało się o sprzęt, konserwowało się go po sezonie, bo trudno przychodziło zdobywanie go.

Dzięki jednemu pasjonacie hm. Adamowi Nowakowskiemu młodzież szkolna przeżywała niezapomniane doznania, kiedy wieczorami zapalało się obozowe ogniska, a poczucie bezpieczeństwa zapewniał drużynowy. W imieniu wszystkich tych, którzy byli uczestnikami obozów, rajdów organizowanych przez harcmistra Adama wyrażam serdeczne podziękowania. Brzeska Komenda Hufca ZHP także bardzo wiele zawdzięcza harcmistrzowi Adamowi Nowakowskiemu.

 

Zofia Mogilnicka
były rzecznik prasowy hufca ZHP w Brzegu

 

ZSE715

 

 

Zawód  - nauczyciel

 

Na korytarzach pięknego stylowego budynku Zespołu Szkół Ekonomicznych przy ulicy H. Sawickiej (obecnie Jana Pawła II) w Brzegu cisza i pustka. Tylko z klas tu i ówdzie głos nauczyciela prowadzącego lekcje. Nagle dzwonek rozdarł ciszę i rozwarł na całą szerokość drzwi klas, które jakby pod naciskiem sypnęły swoją zawartość. Zaroiło się młodzieżą na korytarzach, zaszumiało gwarem zmieszanych głosów, przerywanych donośnymi wykrzyknikami, lub kaskadą śmiechów. Ostatni z klas wychodzą nauczyciele. Wychodzą ostatni, bo skończyli już prawdzie lekcje, skończyli pracę nad kształtowaniem wiadomości uczniów w tej klasie, ale został jeszcze drugi etap ich pracy – etap troski o zdrowie i wypoczynek umysłowy wychowanków – muszą dopilnować aby wszyscy uczniowie należycie wykorzystali przerwę. Wtedy dopiero – jeżeli dyżur nie zatrzymuje któregoś z nich na korytarzu – mogą wejść do pokoju nauczycielskiego, aby także chwilę odpocząć przed nową, następną lekcją. Schodzą się nauczyciele dla odprężenia umysłów, zamknęli za sobą drzwi klasy, ale troska o ucznia przyszła tu za nimi – i padają słowa niepokoju, obawy, zastanowienia: „Czemu Kolego, Kowalski z Waszej klasy taki blady? Czy tam wszystko w porządku ze zdrowiem? Nie ma on anemii? Trzeba by się z rodzicami skontaktować.” – „A Maryśka – ta z drugiej „a” tak się opuściła w nauce! Jakoś nieobecna duchowo na lekcjach – coś przeżywa. Należy dotrzeć do sedna sprawy – znaleźć przyczyny tej zmiany, bo szkoda dziewczyny, może zmarnować rok.” I tak sypią się uwagi, snują refleksje, mnożą projekty sposobów jakby pomóc uczniowi, jakby zaradzić temu co go dotknęło, jak uchronić przed tym co może go spotkać. Bo praca nauczycielska to nie tylko kształcenie umysłów, nie tylko rozwijanie horyzontów myślowych młodzieży, nie tylko rozbudzanie sprawności myślenia – ale także codzienne obcowanie wychowawcy z wychowankiem – to urabianie młodych charakterów, pielęgnowanie tego, co dobre w naturze ucznia, a prostowanie tego co wypaczone.

Gdyby mury pokoju nauczycielskiego przy H. Sawickiej 28 umiały mówić, gdyby mogły powtórzyć to, czego nasłuchały się przez długie godziny posiedzeń Rady Pedagogicznej ciągnących się często do późnej nocy, to ukazałoby grono nauczycielskie od tej drugiej strony. Ukazałoby ile czasu, wysiłku i gorących dyskusji poświęca się niejednokrotnie jednemu uczniowi, aby rozszyfrować jego osobowość, przejrzeć go na wskroś, wyleczyć, uratować.

A gdyby tak jeszcze można jakimś wytworem techniki odczytywać myśli grona po zakończonym posiedzeniu Rady, przekonano by się, ile i jak długo krążą w umysłach nauczycieli sprawy uczniów dyskutowane na posiedzeniu. Sprawami ucznia i szkoły przesiąka nauczyciel tak bardzo, że tchnie nimi zawsze i wszędzie.

Tacy już są nauczyciele w ogóle i tacy są ci schodzący się na przerwę w naszej szkole. Powiedziano kiedyś, że „nauczyciele to jacyś inni ludzie” – może i inni – inni przede wszystkim tym, że gdyby zaczynali życie na nowo, to znowu byliby nauczycielami.


Wspomnienia spisała mgr Olga Ładzieńska.

 

P.S. Praca nauczyciela – to misja. Dobry nauczyciel, który sumiennie realizuje swoje powołanie czerpie ogrom satysfakcji z faktu, iż z surowego materiału jakim jest dziecko, potrafi ukształtować człowieka wykształconego, potrafiącego nie tylko samodzielnie myśleć, ale radzić sobie w życiu, stanowić o sobie, szukać swego miejsca w społeczeństwie.
Nie ma chyba większej radości, kiedy po latach absolwenci szkoły ciągną do niej przy okazji zjazdów, spotkań i okazują swoim przywódcom duchowym szacunek, miłość, wdzięczność za trud wychowawczy. Myślę, że jest to największą zapłatą za trudne lata przepracowane w zawodzie nauczycielskim; satysfakcja, którą nie się przeliczyć na żadne pieniądze.

 

Zofia Mogilnicka

  

wspomnienia kronika