Helena Zwiernicka ur. 8 VI 1904 r. zm. 18 XII 2013 r.
4.IX.1945 roku rozpoczęła rok szkolny Szkoła Podstawowa nr 1 przy ul. Bolesława Chrobrego i Liceum Ogólnokształcące, mające swą siedzibę do dzisiaj w starych murach. Pierwszym kierownikiem Szkoły Nr 1 był p. Stanisław Jeczeń do 28.II.1946 r., który odszedł na własną prośbę, przenosząc się do Świdra k. Warszawy. Od 8. V. 1946 funkcję kierownika Szkoły sprawował p. Andrzej Lubiński.
Pierwsi nauczyciele ?Jedynki" to: p. Helena Zwiernicka, p. Eugenia Andryasiewicz, p. Wiesława Andraysiewicz (Mama mojej przyjaciółki Marii Andryasiewicz Myśliwskiej), p. Wanda Cotadze (późniejsza żona dr. Antoniego Gawędzkiego), p. Helena Łuczyńska, p.Elżbieta Wojtowicz, p. Maria Łuczyńska, p. Maria Szlęzak, p. Aniela Król i ks. Józef Śmietana.
Przed grupą stanęło pionierskie zadanie porządkowania budynku, w którym podczas wojny mieścił się szpital wojskowy. Trzeba było wynieść tony śmieci, nieczystości, połamane sprzęty szkolne, słowem zaczynać trzeba było wszystko od podstaw. W budynku brakowało ram okiennych, nie było szyb w oknach, brakowało wszystkiego. Trzeba było wziąć się do żmudnej, ofiarnej pracy, by usunąć ślady wojny. Zaczęło się odnawianie, bielenie, mycie, czyszczenie. Efektem tych działań było uporządkowanie parteru szkoły do końca sierpnia 1945 roku, tak, aby 4 września mógł rozpocząć się nowy rok szkolny. W planowanym terminie rozpoczęła pracę Szkoła nr 1 i Liceum Ogólnokształcące w Brzegu.
W lutym 1946 roku rozpoczęła nauczanie Szkoła Podstawowa nr 2 przy ul. Słowiańskiej, której pierwszym kierownikiem był p. Rabiega. W tej szkole także uczyła p. Helena Zwiernicka, bo generalnie brakowało nauczycieli.
1 III 1947 roku powołano do życia Szkołę Podstawową nr 3 a kierownikiem został p. Bronisław Filipowicz.
Tak rodziło się powojenne szkolnictwo w m. Brzegu, gdzie prawie wszystko zaczynało się od zera. Ale dzięki pionierom nauczycielom brzeskich szkół, zadanie było możliwe do spełnienia.
Po wojnie do Brzegu trafiła znakomita kadra nauczycieli. Większość pochodziła z kresów południowo ? wschodniej Polski, w tym moja bohaterka artykułu. Do Brzegu przybyła z Gródka Jagiellońskiego, gdzie uczyła w szkole męskiej. W czasie okupacji niemieckiej nie pracowała, ale prowadziła tajne nauczanie. Mąż p. Heleny, Tadeusz Zwiernicki, został zmobilizowany i w chwili wyjazdu do Polski walczył na frontach drugiej wojny światowej.
Pani Helena wspominała, że podróż spod Lwowa do Polski pokonali wyjątkowo szybko docierając do Mąkoszyc. Tam na stacji kolejowej spędzili wiele dni. Docelowo trafiła do Brzegu, gdzie z czasem spotkała męża, po powrocie z wojennej tułaczki. Korzenie p. Heleny pochodzą z terenów ?gdzie powietrze czyste i wody przejrzyste" pewnie dlatego miała tyle dobroci, pogody, uśmiechu, szlachetności, życzliwości, dobroci serca.
Dużą pomocą w pozyskaniu faktów i dat - poza kroniką Szkoły nr 1 ? jest wiedza dwóch pań, które są żywymi legendami wydarzeń z lat czterdziestych ubiegłego wieku. To panie: Maria Andryasiewicz ? Myśliwska i p. Helena Partyka Czoppa. Im serdecznie dziękuję za wspaniałe zdjęcia tamtego okresu i wiedzę, którą mi przekazały.
P. Helena Partyka Czoppa wspomina: ?p. Helena Zwiernicka na lekcji wychowawczej przygotowywała nas do życia w nowej szkole. Podczas przerw podawano nam tran, trzeba było mieć własną łyżkę. Przeglądano nam głowy i pielęgniarka w gabinecie lekarskim patrzyła na nasze ręce, oglądała ciało, szukając świerzbu. Mieliśmy wsparcie w naszej wychowawczyni. P. Zwiernicka zawsze pogodna, uśmiechnięta, życzliwa i skora do pomocy. Pocieszała płaczące koleżanki, tuliła i głaskała po głowie, kiedy one nie mogły doczekać się swoich rodziców lub krewnych, którzy pozostali jeszcze na Wschodzie lub na Syberii. Pocieszała i mówiła, że bardzo dużo rodzin już się połączyło i wie, że innych też spotka szczęście."
W końcu stycznia 1946 roku oddano budynek szkoły przy ul. Słowiańskiej, w którym rozpoczęła działalność Szkoła Podstawowa nr 2. Część uczniów przeniesiono z ?Jedynki" do nowopowstałej szkoły przy Słowiańskiej w tym p. Czoppową. Ławki ze szkoły były wywiezione do koszar przy ul. Wolności. Należało je na nowo przywieść do szkoły, potem była dezynfekcja pomieszczeń, malowanie i generalne sprzątanie. Dyrektorem Szkoły nr 2 został p. Józefat Rabiega, który wrócił z obozu w Rogoźnicy. ?Pani Helena Zwiernicka odwiedzała dzieci w damach i sprawdzała w jakich żyją warunkach. Pomagała w pisaniu listów do Czerwonego Krzyża i innych instytucji. Była naszą serdeczną opiekunką. Interesowała się tym co robią Jej uczniowie i gdzie są Ich rodziny. Miała świetną pamięć i cieszyła się z większych i mniejszych sukcesów swoich uczniów. Sama przeżyła wiele i dlatego umiała współczuć innym. Wspaniała i kochana pani Nauczycielka." ? wspomina p. Helena Partyka Czoppa. Wzruszające jest to, ile dobroci serca było w tej małej uśmiechniętej kobiecie. Choć nie miała własnych dzieci, całą mocą kochała dzieci inne, kochała swoich uczniów. Do końca została tak zapamiętana. To najpiękniejsza laurka wystawiona człowiekowi o wielkim sercu i szlachetności.
Wracając do zawodowego życia p. Helenie Zwiernickiej przypomnę, że rozpoczęła pracę z początkiem sierpnia 1945 roku, porządkując szkołę. Była jedną z pierwszych nauczycielek ?Jedynki". Na krótko zmieniła miejsce pracy, zostając zastępcą kierownika Szkoły p. Bronisława Filipowicza w Szkole Podstawowej nr 3. Powraca jednak do pracy w ?Jedynce", gdzie pracowała do przejścia na emeryturę, z dniem 24 czerwca 1969 roku.
W domu, koło siebie, miała oddaną osobę p. Kasię K., młodszą od siebie o 19 lat. Pani Kasia stała się opoką, najczulszym opiekunem p. Heleny, najwierniejszą powiernicą jej sekretów i tajemnic. Opiekowała się jak najczulsza córka Matką. Tak zresztą Ją nazywała.
Po śmierci p. Tadeusza ? męża p. Heleny ? obydwie panie zostały zdane na siebie. Wydaje mi się, że długie dobre życie p. Heleny w dużej mierze zawdzięczała czułej, troskliwej opiece p. Kasi. ponadto, pogoda ducha i dobroć serca pozwoliły na tak długie życie ? ponad 109 lat. W tym domu z ogródkiem, gdzie w lecie kwitły róże, obie panie stworzyły swój mały, świat. Przy pracach w ogrodzie pomagała p. Róża z mężem.
Wiodły obie panie ciche spokojne życie. Były odwiedzane przez przyjaciół, byłych uczniów p. Heleny, którzy, starzeli się i umierali, a Ona ciągle żyła, ciesząc się dobrym zdrowiem, pełnią władz umysłowych, dobrą pamięcią. Do końca nie uskarżała się na trwałe, przykre dolegliwości zdrowotne. Te dobre geny przywiezione z ziem owianych legendą i najurokliwszych pod względem krajobrazowym i klimatycznym owocowały. Drobne dolegliwości zdrowotne niwelowała p. dr. Dębińska mieszkająca w sąsiedztwie. Po śmierci p. Dębińskiej rolę tę przejęła Jej córka p. Aleksandra Krzywoszańska. I tak bacznie obserwowana i podziwiana przez wielu p. Helena żyła. Jej setne Urodziny w czerwcu 2004 roku zostały zauważone i hucznie obchodzone. W gronie uczniów tego dnia uczestniczyła w Mszy św. w kościele pw. Św. Mikołaja, a potem w domu, odwiedzili Jubilatkę przedstawiciele władz miasta i powiatu brzeskiego.
Zjedzono wspólnie uroczysty posiłek. Życzeniom serdeczności nie było końca. To uskrzydlało p. Helenę, dodawało otuchy i wiary w drugiego człowieka. Dla każdego z osobna miała ciepły uśmiech, dobre, życzliwe słowo, komplement, choć sama była taka krucha i skromna. Ale w tym kruchym ciele zamieszkał wielki duch, wielka Osobowość, podziwiany Człowiek.
Mijały lata, a p. Helena żyła nie w osamotnieniu lecz wśród oddanych przyjaciół. Często spotykałam p. dr. Tadeusza Jurka ? syna długoletniego kierownika Szkoły nr 1, p. Jakuba Jurka i poza pozdrowieniami padało sakramentalne pytanie ?Czy p. Helena Zwiernicka żyje?" Tak, żyje i dobrze się ma. Bez mała do końca swoich dni cieszyła się dobrym zdrowiem, była pogodna. Ani jednego dnia nie leżała w łóżku.
W połowie stycznia 2011 roku zmarła p. Kasia mając ponad 80 lat.
Z czasem opiekę nad p. Heleną przejęło dwoje młodych ludzi, Asia i Michał. Sprawowali tę misję, najlepiej jak umieli. Chwała Im za to.
Nawiązałam kontakt z p. Elą Tracz, byłą kierowniczką Biblioteki Pedagogicznej, która dostąpiła przywileju przebywania w domu p. Heleny 2 ? 3 razy w tygodniu. Pani Ela po przejściu na emeryturę była częstszym gościem. Odwiedzała, pomagała w miarę potrzeb. Po śmierci p. Kasi bywała tam bardzo często. Została osobą zaakceptowaną i zaufaną, to też o czymś świadczy. I zaufania tego do końca nie zawiodła. Z relacji p. Eli wiem, że w dniu śmierci p. Helena jak zwykle rano wstała, przy pomocy opiekunów została ubrana i rozpoczynała normalny, zwyczajny dzień. Ale jak w zegarku naładowana bateria życia zaczyna słabnąć, by 18 grudnia 2013 wyczerpać się do końca. Odeszła cichutko, bez cierpienia, tak spokojnie jak żyła. Taka śmierć, to wielki dar od Boga. Na nią zasługują nieliczni.
Chylę czoła przed pierwszymi nauczycielami szkoły, których wymieniłam wcześniej. Z czasem dołączyli do nich Natalia i Jakub Jurkowie, Maria i Kazimierz Borutowie i cała plejada wspaniałych nauczycieli, których nie sposób wymienić, by nikogo nie pominąć. Z czasem przychodzili do ?Jedynki" młodzi ludzie z dyplomami magistrów - np. pp. Kęśminowiczowie, Irena i Henryk Mazurkiewiczowie, Stanisław Szypuła i wielu innych. Zaczęło zwolna wszystko wracać do normalności, ale o tych pionierach nie wolno nam zapomnieć. Oni byli fundamentem współczesnej szkoły.
Pisząc ten artykuł nie muszę posiłkować się literaturą o czasach powojennych bo sama jestem dzieckiem wojny. Do pierwszej klasy szkoły podstawowej poszłam w 1943 roku, na Podlasiu, kiedy nad głową leciała eskadra niemieckich samolotów, a ja idąc do domu nie mogłam się nadziwić dlaczego na ulicy nie ma nikogo? Biegła po mnie przerażona mama, bo należało skryć się do schronu.
A potem biedne i chude lata czterdzieste ubiegłego wieku, kiedy czekało się w szkole na bułkę z mięsem z UNRRY, bo w domu różnie bywało. Mnie ukształtowała moja polonistka p. Jadwiga Świerczyńska, absolwentka paryskiej Sorbony. Dziękuję Jej za to, że nauczyła mnie kochać język polski.
Tradycje rodzinne mamy piękne, nauczycielskie. Babcia męża, Maria z Krasickich Mogilnicka była nauczycielką, rodzice męża Eugenia i Emil byli nauczycielami, stryj Włodzimierz Mogilnicki - biolog, ciotka Stefania Mogilnicka ? Żurowska nauczycielka, żona stryja Włodzimierza Henryka Mogilnicka ? matematyk, siostra męża Jadwiga, jej mąż Andrzej Fiksa i córka Emanuela - też nauczyciele, nasze obydwie córki Elżbieta i Krystyna nauczycielki.
W mojej rodzinie najpiękniejsza kartę jako nauczyciel akademicki zapisał cioteczny brat Józef (Ziutek) Wieczffiński, profesor zwyczajny chemii nieorganicznej, wykładowca Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie, autor wielu prac naukowych z zakresu chemii nieorganicznej. Wiem, że zawód nauczyciela to misja, a dobry nauczyciel to skarb.
Pani Helena Zwiernicka była serdeczną przyjaciółką mojej teściowej Eugenii M. Obydwie pracowały od początku lat pięćdziesiątych ? w Szkole Podstawowej Nr 1 przy ul. B. Chrobrego, tyle tylko, że moja teściowa była matematykiem, a p. Helena uczyła biologii i geografii. Ba, były nawet z tego samego roku 1904. Teściowa zmarła 18.X.1964 roku mając 60 lat, a p. Helena przeżyła Ją o pełne 49 lat, prawie pół wieku. Ewenement. Mało kto dożywa 109 lat. Szczególnie wyróżnił Ją Stwórca. A zasługi miała wielkie. W tej skromnej, sympatycznej postaci było wiele dobra, ciepła, serdeczności, szlachetności, życzliwości.
Brzeg został wyzwolony i powrócił do macierzy 6 lutego 1945 roku (jedna z ulic prowadzących do parku centralnego nosi tę nazwę). Pierwszą szkołą, która otwarła swoje podwoje dla napływającej młodzieży była Szkoła Podstawowa nr 1 przy ul. Bolesława Chrobrego. Pierwszym kierownikiem szkoły był pan Rabiega, a jedną z siedmiu nauczycieli była pani Helena Zwiernicka (w czasie wojny w budynku szkoły mieścił się szpital polowy). Brakowało sprzętu szkolnego, brakowało wszystkiego. Na jednym krześle siedziało po 2 ? 3 osoby, a że były to osoby małe, mieściły się ? wspomina pani Helena Partyka-Czoppa, jedna z pierwszych uczennic szkoły.
W grudniu 1951 roku grono pedagogiczne szkoły powiększyła moja teściowa, p. Eugenia Mogilnicka - matematyk. Obie panie ? pani Zwiernicka i pani Mogilnicka były wspaniałymi nauczycielkami i osobami o wielkim sercu. Stąd chyba zrodziła się Ich długotrwała przyjaźń. 18 grudnia 2013 roku odeszła najwspanialsza kobieta, cudowna nauczycielka ? najstarsza mieszkanka nie tylko Brzegu, ale i Opolszczyzny, a kto wie czy nie kraju. A była taka cicha, skromna, a może dlatego taka niezwykła, wielka. Przyciągała jak magnes, lubiłam przebywać w Jej towarzystwie, rozmawiać Nią. Posiadała ogromny ładunek taktu, kultury osobistej, ciepła, serdeczności.
Zapamiętałam p. Helenę jako osobę niewielkiego wzrostu, o ujmującej powierzchowności, uśmiechniętą, pogodną życzliwą, komunikatywną, o łagodnych, regularnych rysach. Musiała być bardzo urodziwa, ale przede wszystkim miała w sobie wewnętrzne piękno, dobroć, szlachetność. Posiadała wszelkie cechy znakomitej nauczycielki. I była nią. Z wielką życzliwością mówią o Niej Jej uczniowie, mając dla Niej wiele podziwu i szacunku. A na szacunek pracowała całe 109 lat. Autorytetu nie kupuje się, trzeba go wypracować.
Zofia Mogilnicka