Kim byli moi dziadkowie ze strony Mamy? Mój dziadek Andrzej Majewski urodzony w 1883 roku w Międzyrzecu Podlaskim i babcia Amelia Majewska z domu Pęczek ur. 22 IX 1889 r. także w Międzyrzecu Podlaskim.
Matka mojej babci Amelii, a moja prababka była z pochodzenia Czeszką i nazywała się Maria Lipińska Pęczek.
Mój dziadek Andrzej był pracownikiem akcyzy. Ślub wzięli w 1907 roku w Międzyrzecu Podlaskim i zamieszkali na Stołpnie.
Z Miedzyrzeca dziadkowie przenoszą się do Brześcia odległego o 40 km, położonego nad Bugiem (Bug graniczna rzeka między Polską a Białorusią o długości 187 km). Kiedy podczas II wojny światowej Brześć płonął u nas było widać wielką łunę. Z czasem zamieszkiwali w Wysokim Litewskim, Kosowie Poleskim, Prużanach, Kamieńcu Litewskim. Dziadek Andrzej zginął podczas II wojny światowej w październiku 1944 roku w Kamieńcu Litewskim i tam pozostał Jego grób.
W 1945 roku babcia Amelia z ciotką Lodzią i małym Mietkiem Niżnikowskim (synem Lodzi) przyjechali do Międzyrzeca Podlaskiego. Parę tygodni wcześniej z frontu wrócił wujek Kazimierz Niżnikowski. Po wojennej tułaczce rodzina spotkała się. Wujostwo Niżnikowscy do 1964 roku mieszkali w Międzyrzecu. Wujek Kazimierz był znakomitym masarzem. Kiedy masarnię przeniesiono z Międzyrzeca do Radzynia Podlaskiego, skontaktowali się z nami z pytaniem czy nie załatwiłabym wujkowi pracę w Brzegu? Wcześniej przez 4 lata pracowałam w PSS w księgowości. Poszłam do prezesa PSS, przedstawiając wujka jako znakomitego fachowca w zawodzie. Natychmiast zaproponowano mu pracę w rzeźni miejskiej PSS Brzeg. Mieszkańcy Brzegu z lat 60-tych jedli wspaniałe wędliny wykonane według receptur wujka przywiezione z Podlasia.
Babcia Amelia całe życie spędziła w rodzinie Leokadii i Kazimierza Niżnikowskich. Kiedy babcia skończyła 88 lat moja Mama Helena, zamieszkała wówczas w Łodzi, zapragnęła sprawować dalszą opiekę nad babcią Amelią. Babcia była bardzo pogodnym człowiekiem, była wielką estetką, lubiła zmywać, prać itp. Myślę, że zapędy do porządków odziedziczyła nasza młodsza córka Krystyna.
Kiedy w grudniu 1979 roku babcia zachorowała i została umieszczona w szpitalu w Łodzi przyjechały pozostałe trzy córki: Felicja, Lodzia i Jadzia – plus moja mama – i dyżurowały po sześć godzin przy łóżku chorej babci. Tą postawą budziły zdziwienie i szacunek całego personelu szpitalnego. Odeszła cichutko, tak jak żyła, 25 stycznia 1980 roku. Na cmentarzu w Łodzi została pochowana w niedalekim sąsiedztwie mogiły wujostwa Koprowskich.
Brat mojej babci Amelii, wujaszek Pęczek, był człowiekiem niezwykłej niefrasobliwości. Pewnego razu zniknął na okres czterech dni. Było to przed wybuchem pierwszej wojny światowej. Okazało się, że wsiadł do pociągu i, z ułańską fantazją, pojechał do Moskwy na piwo. Bagatela. Miał do pokonania jedynie 1000 km w jedną stronę. Zmarł tuż przed wybuchem II wojny światowej w 1939 roku. Ponoć była to dusza towarzystwa, lubiany przez wszystkich. Był kierownikiem tartaku hrabiego Andrzeja Potockiego.