czwartek, 21 listopada 2024

kor1 2Szczęśliwe wiatry wiejące od Odry przygnały ją z Wrocławia do Brzegu. Było to jesienią 1980 roku. Jako że to żona oficera Wojska Polskiego, nie było w tym nic szczególnego, z pozoru.

Brzeg pozyskał młodą, pełną wdzięku, pochłoniętą pasją tworzenia absolwentkę Międzywydziałowego Studium Kultury we Wrocławiu (specjalizacja teatralna)
Mgr Jana Koronkiewicz od dwóch lat pracowała na stanowisku kierownika biblioteki Jednostki Wojskowej we Wrocławiu. Mąż, Janusz, będąc absolwentem Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk inżynieryjnych, został skierowany do pracy w Jednostce Wojskowej w Brzegu. Jana wraz z mężem i trzyletnią Joanną zamienili Wrocław na Brzeg. Została przeniesiona służbowo do pracy w Klubie Garnizonowym w Brzegu na stanowisko instruktora kulturalno-oświatowego. Kierownikiem Klubu Garnizonowego w tych latach był mjr Józef Jańczyk. Przy Klubie działały dwa zespoły estradowe: „Prom" i dziecięcy zespół „Biedronki" (powstały w maju 1980 r.). Pani Jana znalazła się w swoim żywiole. Zabrała się ochoczo do pracy, rozwijając „Biedronki". Działalność jej była prekursorska, bowiem w klubach garnizonowych nie było dziecięcych zespołów estradowych. Koncentrowano się raczej na pracy z młodzieżą wojskową i dorosłymi. Młoda instruktorka wiedziała, ile gracji i wdzięku mają dzieci, ale trzeba dobrego fachowca, aby z tego „surowego materiału" wychować młodych artystów. Jej się to udało i udaje do dziś.
Pierwsze lata pracy Jany, to przygotowywanie programów i występów na akademie, uroczystości państwowe i wojskowe, a także środowiskowe — Dzień Matki, Dzień Babci i Dziadka itp. Pani Jana kieruje zespołem, pisze scenariusze programów, reżyseruje. Praca, której poświęca się bez reszty, daje ogrom satysfakcji i zadowolenia, ale życie biegnie, to rodzinne także. W 1982 roku przychodzi na świat kolejna córka Kalina. Od najmłodszych lat rodzina i przyjaciele w córkach państwa Koronkiewiczów zauważają wdzięk obojga rodziców i talent aktorski mamy, przekazany im w genach.
O Dziecięcym Zespole Estradowym z Klubu Garnizonowego w Brzegu zaczyna być głośno - początkowo w środowisku wojskowym, potem w mieście, z czasem poza jego granicami. „Biedronki" podbijały serca nie tylko mam, tatusiów, babć, dziadków, cioć i wujków naszego miasta, ale już i województwa, a wreszcie Polski. W „Biedronkach" zaczynają pracę małe dzieci, siedmio, ośmioletnie, ale rosną one przecież bardzo szybko. Pani Jana widziała konieczność powstania kolejnego zespołu estradowego, do którego przechodziłyby wyrośnięte „Biedronki". Tak powstała Grupa Poszukiwań Twoczych „Inwencja". Zespół był laureatem finału Ogólnopolskich Interpretacji Dziecięcych Wojska Polskiego, uzyskał nagrodę „Złote Smoki". W 1993 roku, z inicjatywy Jacka Chojnackiego, narodził się „Verbum", zespół wokalno-instrumentalny, w którym filarem, poza Jackiem Chojnackim, był Krzysztof Matczak, z czasem przyszły sukcesy, np. Bązowa Nuta na festiwalu w Kołobrzegu, nagroda dla Krzysztofa Matczaka w premierach kołobrzeskich.
Soliści z zespołu „Verbum" zdobywają nagrody ogólnopolskie w repertuarze pieśni wojskowych, cywilnych, religijnych, poezji śpiewanej, np. II miejsce w Ogólnopolskim Konkursie Piosenki Żołnierskiej, są laureatami Dolnośląskich Eliminacji Piosenki Religijnej i wielu innych.
W latach 1986-1990 prężnie działa zespól estradowy „Prom", w którym śpiewała m.in. Ilona Dobrzycka. „Prom" rozpoczynał swoją działalność, jak wszystkie zespoły, od sukcesów lokalnych, aż uzyskał II nagrodę na Ogólnopolskim Przeglądzie Zespołów Estradowych Wojska Polskiego w 1998 r. Również w 1998 r. na Przeglądzie Twórczości Scenicznej Śląskiego Okręgu Wojskowego w Legnicy otrzymał jedną z dwóch głównych nagród. Na Centralnym Przeglądzie Wojska Polskiego zdobył nagrodę Szefa GZP. Soliści tego zespołu uzyskiwali tytuły laureatów na przeglądach piosenki polskiej i radzieckiej.
Niekwestionowaną dumą Klubu Garnizonowego są jednak „Biedronki". Z grupy kilkunaściorga dzieci tańczących w pierwszym zespole powstały trzy, o tej samej nazwie, gdzie około 50 dzieci w różnych kategoriach wiekowych spełnia się w działalności estradowej, podbijając serca widzów - bo maluchom wszystko wypada i wiele uchodzi, a brawa nie milkną — co świadczy o wysokim poziomie artystycznym.
Do pracy z dziećmi wzięła się przecież profesjonalistka, tworząc klimat, atmosferę, przekazując dzieciom swoją wiedzę, umiejętności, matczyną miłość, okazując wyrozumiałość, delikatność. Jej wychowankami są m. in. Żaneta Kozoświst i Emila Komarnicka, a głośne sukcesy „Biedronek" to I miejsce i Złoty Lew na Festiwalu Piosenki Lwowskiej w 1997, 1998 i 1999 roku, nagrody na ogólnopolskich festiwalach w Świnoujściu, Grudziądzu, Kołobrzegu i Poznaniu, a w 1998 roku tytuł „Najlepszego Zespołu Śląskiego Okręgu Wojskowego".
Pani Jana, pracując z dziećmi i młodzieżą, sama ciągle pozostaje młoda z wyglądu, sposobu bycia. Jest ciepła, serdeczna, w pełni oddana działaniom, których się podejmuje. Średnia córka Kalina Koronkiewicz jest min. trzykrotną laureatką Interpretacji Dziecięcych w Olsztynie. W 1989 r. pojawiła się na świecie trzecia latorośl państwa Koronkiewiczów — Kaja. Tańczy w „Biedronkach", śpiewa, recytuje, jest laureatką Przeglądu Teatru Jednego Aktora, Ogólnopolskich Interpretacji Dziecięcych Wojska Polskiego w Grudziądzu, laureatką nagrody prezydenta Miasta Legnicy. Najstarsza córka, Joanna, studiuje prawo na Uniwersytecie Wrocławskim i w Studium Choreografii w Poznaniu. Pomaga mamie w pracy, samodzielnie prowadzi zespoły, pisze scenariusze, występuje też w charakterze konferansjera, bo śliczna, młoda, zgrabna i pełna wdzięku to dziewczyna. Joanna śpiewa i tańczy w „Verbum", zdobywając nagrody ogólnopolskie.
Generalnie praca w kulturze to niewielkie pieniądze, ale równocześnie potrzeba wewnętrzna, pasja tworzenia, spełniania się, odradzania swego talentu w dzieciach, z których wykrzesało się iskrę, choć nieraz wymaga to ogromu pracy i wyrzeczeń. To satysfakcja, uśmiech i łzy wzruszenia, kiedy publiczność rozgrzana do czerwoności wiwatuje, doceniając trud wykonawców.
Te chwile nie mają sobie równych i są nieprzeliczalne na pieniądze. Euforia, zadowolenie z dobrze wypełnionej misji, to coś więcej. Człowiek utalentowany ma wiele do zaoferowania innym. Do takich ludzi należy niewątpliwie bohaterka tego artykułu, Jana Koronkiewicz, od której trzeba uczyć się pogody ducha, sposobu bycia, podziwiając talent i chęć pracy, którą wykonuje, często nie licząc godzin, bo działalność ta absorbuje ją bez reszty.
Wiem, że pani Jana, pytana, czy zamieniłaby swoją pracę na inną, lepiej płatną, bo miała takie propozycje, stanowczo odpowiada, że nie. Mawia się, że pomysły przychodzą twórcy same, ale tak nie jest. Biorą się z ciągłej, intensywnej pracy umysłu nastawionego na poszukiwanie czegoś nowego, nie odkrytego. Cudowna to chwila, kiedy w okamgnieniu zjawia się pomysł na nowy scenariusz, tekst, układ taneczny. To cecha dana ludziom wrażliwym, żyjącym w świecie fantazji, piękna i iluzji. Cenne jest to, że dzieci pracujące w zespołach estradowych są inne, mają szerszy wachlarz zainteresowań, wyczucie estetyki, potrzebę samorealizacji. Reasumując: dorobek mgr Jany Koronkiewicz to w roku 1988: 22 nagrody i udział w 40 koncertach, a w roku 1999: 29 nagród i 64 występy. Nic szczególnego — w przypadku zdolnej, utalentowanej i pracowitej osoby — ot, prawidłowość.
Prawdą jest, że atmosfera, jaką stwarzają władze wojskowe i kierownictwo klubu, w osobie mjr Andrzeja Sowy, sprzyja pracy, dopinguje, pomaga, dowartościowuje, bo widoczne są wymierne efekty, zainteresowanie dzieci garnących się do pracy w zespołach, pomoc i zadowolenie rodziców. Dowodem na nowe pomysły, poszukiwania nowych form jest, powstały w 1996 roku, zespół „Awake" — wielokrotny laureat wielu przeglądów i festiwali, np. „Rock w armii".
Z pozycji doświadczonego instruktora kulturalno-oświatowego przyjemnie spojrzeć na dorobek pokoleniowy, kiedy do zespołu trafiały dzieci, spełniały się na scenie, a teraz przychodzą ich dzieci. Dużą satysfakcję daje udział w koncertach na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, dla dzieci szczególnej troski, dla osób niepełnosprawnych, wiele koncertów, kiedy dzieci bawią dziecięcą widownię, podobają się jej, a najmocniej wzruszają tych „wcześniej urodzonych".
A co na to wszystko mąż i tato, kiedy wszystkie cztery artystki wyfruwają z domu? Patrzy z przymrużeniem oka, bo sam jest nie tylko oficerem, ale i absolwentem Studium Kulturalnego, a w swojej karierze zawodowej był kierownikiem Klubu Żołnierskiego.
Życzę dalszego zapału, pomysłów, zdrowia, wiecznej młodości w rozwoju swej twórczej osobowości i powodzenia w kierowaniu Klubem Garnizonowym w Brzegu.

 

 

Zofia Mogilnicka

 

kor1

kor2

kor3

kor4

 

 

wspomnienia kronika