Zofia Mogilnicka przedstawia świadectwo niezwykłe, pokazuje dramat rodzinny sprzed siedemdziesięciu lat. To wspomnienia momentami bardzo intymne i do głębi poruszające.
Niezręcznie jest pisać o swojej rodzinie. Chcę pisać o rodzinie, do której weszłam wiele lat temu, wychodząc za maż za Jerzego Mogilnickiego (nasz ślub odbył się 28 lipca 1956 roku w Brzegu). Pragnę się jednak skoncentrować na osobie mojego teścia, na Adamie Emilu Mogilnickim, który urodził się w 15 sierpnia 1903 r. a zginął marcu roku 1943 w obozie koncentracyjnym na Majdanku, w wieku zaledwie 39 lat.
Moi teściowie stanęli na ślubnym kobiercu w listopadzie 1930 r. w Kołomyi. Dokładnie 50 lat później w ślady dziadków poszła nasza młodsza córka Krystyna, biorąc ślub 22 listopada 1980 r. Penetrując pamiątki rodzinne, znalazłam zawiadomienie o ślubie ciotki mego męża, które głosi: „Helena-Sidonia z Mroczkiewiczów oraz Roch Marjan Frejszmidtowie mają zaszczyt zawiadomić, iż ich ślub odbył się dn. 22 Xl 1924 r,. o g. 7 wiecz. w kościele parafialnym w Kołomyi" .
Tylko kronikarz, ktoś, kto całe życie pisze pamiętniki, a do takich osób się zaliczam, zdaje sobie sprawę ze zbieżności dat. Bo ona istnieje.
Tyle tytułem cudownych, wspaniałych wspomnień rodzinnych. Opowiem jednak o wielkiej tragedii rodzinnej, która dotknęła moich teściów w kilkanaście lat po ślubie.
Jesienią 1942 r. aresztowano w Kołomyi 93 nauczycieli i osadzono w tamtejszym więzieniu. Ojciec kochającej rodziny zostawił w domu żonę i troje dzieci: mojego przyszłego męża Jerzego, urodzonego 10 listopada 1932 r., jego brata Janusza, urodzonego 7 marca 1936r. i córeczkę Lalunię, Jadwigę, urodzoną 22 czerwca 1937. Życie teścia w więzieniu znamy z grypsów, jakie przesyłał. Przemycał do ukochanej żony listy pełne troski o dzieci, które kochał nad życie. W hołdzie człowiekowi, którego nie znałam osobiście, ale o którym wiem bardzo dużo, poświęcam te słowa.
niedatowany
Genuisiu moja najdroższa i Dzieciątka, jestem zdrów i rychło będę z Wami. Geniusiu, pod słowem honoru, mam sporo jedzenia, gdyż rano i wieczorem dostajemy chleb, mam go tyle, że schnie, pakunków nie posyłaj, gdyż i tak tylko cząstkę z nich dostajemy, za wyjątkiem świątecznych, gdyż sam naczelnik wydawał - zatem nie krzywdź siebie i dzieciaków w jedzeniu, bo tylko mię to najwięcej martwi i boli. Jeśli koniecznie chcesz, to chyba od czasu do czasu zupę kartoflaną albo kartofle i kompot niesłodzony (prędzej pragnienie ugasi), ale bez chleba. Pod kartofle do ryneczki w papierku pergaminowym trochę krajanego tytoniu i bibułkę. Pa i do rychłego zobaczenia, moje najdroższe skarby, Adam. Najlepiej między 3 a 4 podawać albo późnym wieczorem.
niedatowany, prawdopodobnie najwcześniejszy
Jedzenia mam za dużo, więc proszę stanowczo nie posyłać. Jestem zdrów. Pa, Adam.
niedatowany
Genuś wydaj największą papuszkę tytoniu (spod łóżka) i pudełeczko zapałek. Śniadań i obiadów nie przynoś, chyba tylko chleb, ale tylko w piątek. O tym powiadom także p. prof. Lubczyńską, gdyż z tych obiadów i tak nie korzystamy (chyba tylko w piątek i niedzielę). Czujemy się dobrze. Pa, Adam.
niedatowany
Gienusiu najdroższa i uparciuchu kochany, nie chodź tak często, zwłaszcza w silniejsze mrozy - odmrozisz sobie nogi i tyle mi zrobisz, a ja chcę mieć ciebie zdrową. Raz, a najmniej dwa razy na tydzień wystarczy, a o ile nie odbierają, zaraz, nie przejmuj się tem, tylko spokojnie wracaj do domu — bo zdrowie Genusiu, to grunt (...)
niedatowany
Kochana Geniusiu! Inspektor Leja powiadomił komitet, ażeby imiennych pakunków nie wysyłał wprost do więzienia, lecz oddawał rodzinom uwięzionych, a rodziny same w swoich opakowaniach doręczyły więźniom, a to dlatego, że dotychczas komitet wysyłał wszystkim imiennie, a tymczasem dozorcy oddawali po kilka na każdą celę, a resztę przestępcom Ukraińcom. Wobec tego, że komitet nie jest w stanie wszystkimi rodzinom doręczyć, więc w tym dniu, kiedy macie podawać pakunki, musicie sami zgłosić się po odbiór tych pakunków, a w domu przepakować. O tym, o ile będziesz koło więzienia, cichutko poinformujesz rodziny (pakunki należą się wszystkim zakładnikom) (...), pakunki najlepiej podawać po obiedzie, wtedy mniej kontrolują. Jeszcze raz proszę, nie posyłaj mi dużo, bo po co robić skład, tym bardziej, że nosisz obiady, a ten skład wysycha, zawsze świeże smaczniejsze (...)
Adam Emil Mogilnicki
niedatowany
O Boże, Boże, zlituj się nad biednymi naszymi rodzinami i połącz nas — zlituj się nad naszymi żonami, za co one biedne cierpią; codziennie wspólnie modlimy się o zdrowie o wytrwałość naszych żon — rodzin bo jesteśmy tu wszyscy przekonani, że wy wszyscy więcej tam cierpicie jak my tu, a w zasadzie — my w nic nie cierpimy, jeść mamy za wiele i nic nie robimy. Paczki otrzymuję nienaruszone, ostatnio chrust, 1 jabłko, zupę kartoflaną ze sznyclem, kawę i kompot i po co to aż tyle! A wy tam głodujecie i nie przekonasz mnie bo i skąd tyle nabrać. Czy uważasz, że sama nie jedząc, mogę przełknąć. Nie bierz mi to za złe, ale nad ostatnim listem tak się spłakałem, że ledwie mnie uspokoili, a prawdę mówiąc, wszyscyśmy się popłakali, bo tu żyjemy jak rodzina i jednakowo przeżywamy. (...) Przydałby mi się mały zwykły ołówek. Załączam dwa listy inspektora Leji i Marcinkowskiego. Jurusiu, Lalusiu i Januszku, wasz ks. Kośrmider (katecheta) pozdrawia i prosi ażebyście słuchali Mamuśki i modlili się szczerze, a Bozia was wysłucha (...) O jak mi się dłuży ten czas, jakbym moi najdrożsi Genusiu, Jurusiu, Januszku i Laleczko chciał już być z wami, czy Bóg mi jeszcze kiedy pozwoli — widocznie zgrzeszyłem i zasłużyłem na tę ciężką karę. Pa, Adam.
po 20. 12. 1942r.
Genusiu kochana, jest nas na celi 19, a korzysta z djet Mally, Czornysz z komitetu i już Nartowski, ale to zbyteczne, gdy miałem jeszcze 1 ½ chleba, komitet przysłał (pierwszy raz, bo mnie jednego zawsze pomijano) 1 bochen chleba, 3 cebule i ½ cukru, a od Ciebie całą i o dziwo pierwszy raz nie rozpakowaną, ale to pewnie przez pomyłkę, bo inni dostali tylko zawartość bez opakowania (bo papierków i sznurków nie można mieć). (...) Ponieważ na celi reżim komunistyczny, więc ci co nie otrzymali paczek (...) się im część odstąpić. (...) Ze mną są: Sapian, Leja, Szygowski, Sławiński, Kłonowski, Martynowicz, Chomiak, Kruszelnicki, Brendel, Hłumyk, prof. Patkowski, Krajewski, prof. Kostrubiak, Marcinowski, Puhała, inż. Nartowski, Mally, Czornsz, a Lubczyński, dr Rychlicki i prof. Niczajewski zostali zwolnieni. Chałupa, inż. Zaborski, młody Krajewski i młody Mally Henryk w szpitalu. Numer naszej celi 2b (26?) (ale o tym nr o wszystkim Tobie nie wolno wiedzieć i nikomu nie mów). Ja przeszedłem chorobę między 6 a 20 XII (troszeczkę przygłuchłem). Flaszkę od Boronia dostałem na drugi dzień rano, o moje przechorowaniu nie wolno Ci mówić, bo zapytają mnie skąd o tym moja żona wie. Pa.
po 20. 12. 1942r.
Kochana Gienusiu (...) to wszyscy wzajem sobie służą, np. ten Kruszelnicki w czasie mojej choroby dostarczał mi lekarstwa (chininę, 6 cytryn i wiele innych cennych lekarstw). Trochę przygłuchłem i słabo widzę, czytam i piszę uzbrojony w szkła insp. Leii. Rękas tak jak ja przechorował się tutaj, przeszło trzy tygodnie jednak — chociaż przeszedł tyfus — zabrali go do szpitala, bo jak u mnie na słuch i wzrok, u niego na mózg — bałamucił zresztą - bardzo ciężko przechodził, a ja znowu b. Lekko — prawie przechodziłem chodząco, zaledwie 3 dni bez przerwy leżałem, a 1 dzień na pół przytomny. Dzień i noc nade mną czuwali zresztą - jak i nad wszystkimi i chwalić Boga zdrów, tylko trochę osłabiony, ale co najciekawsze, przestały boleć nerki.
po 24. 12. 1942 r.
Genusiu, Genusiu —jak mocno tęsknię za Wami — dniem i nocą jestem duszą i myślami z Wami — na Wigilię płakaliśmy wszyscy i wszyscy martwimy się o Was, bo Wam zdaje się Bóg wie co — a tu mamy dość jedzenia, ciepło i czysto — śpimy wygodnie na lóżkach. A zatem — nie głód, ale tęsknota za rodzinami gnębi nas, jak dajecie sobie radę.
28. 12. 1942r.
Genusiu moja najdroższa i moje Dzieciątka – rączęta, oczki i buzie Wasze całuję za te pisma drogie, za ten pokarm, bo tylko takiego mi brak, a jedzenia, powtarzam jeszcze raz — nie potrzeba! Bo mam jeszcze dwa bochenki chleba (wysycha ). (...) Chodzą tu słuchy, że niebawem zwolnią nas, więc wkrótce będziemy razem. (...) jeśli chcesz co dla mnie zrobić, to Ty sama z Dzieciakami odżywiaj się — sprzedaj moje buty z cholewami, rajtki, czapkę popielato-barankową i kupuj tłuszcz, mleko, bo marnie wyglądacie, bo celem mego życia jesteście Wy, moi najdrożsi, dlatego uważajcie na Siebie. (...) Otrzymałem całą pacz. tyt. bibułki i będę miał na dłuższy czas. Jurusiowi i Januszkowi b. dziękuję za pisma. Słuchajcie Dziecięta mamuśkę i módlcie się, bo Bóg maluczkich wysłuchuje. Pa moja Najdroższa Genusiu i Najdroższe Dziecięta Lalusiu, Jurusiu i Januszku i niech Bóg ma Was w Swojej Opiece, dla babuni Adalei pozdrowienia i ucałowania rączek. Adam.
31. 12. 1942 r.
Genusiu kochana i moje Dzieciątka życzę Wam z dniem Nowego Roku i Genusi Solenizantce z 30 XII przede wszystkim zdrowia i spełnienia marzeń. (...) nie wszyscy dostali djetę, bo trzeba mieć ukończone 60 lat i dolegliwości (...) rano kawa i chleb w południe, litr zupy gęstej (pęcak z mięsem łub kapusta mięsem), wieczorem kawa i chleb (...)
5. 01. 1943 r.
Genusiu Kochana (...) zaszczepili 30 osób starszych, oczywiście tych, którzy nie przechodzili z tyfusu. Co my robimy? Z rana ½ godz. spacer, ale nie zawsze (są różne przeszkody), a potem do obiadu smutne dumania. Po obiedzie część gra w brydża, szachy lub domino, ale często bez powodu zrywa się który od partji i mierzy w nieskończoność celę, o 4 godz. kolacja, a o 6 godz. apel (kontrola stanu celi). Między tą godz. 4 a 6 wykłady naukowe lub przeżycia z podróży po świecie też naukowe, a po apelu w lóżkach po ciemku do północy dyskusja na temat wykładów lub opisów. Wykładają (tj. referat zgłoszony dnia poprzedniego) inżynier chemii Nartowski, profesorowie szkół handlowych Patkowski Fr. i Kostrubiak Kaz. (człowiek niezwykle inteligentny ożeniony z Pszonczakówną), Leja, a dawniej, którzy nas porzucili prof. Lubczyński (bardzo inteligentny, zwiedził całą Europę, Azję, Półn. Afrykę i Połudn. Amerykę), prof. psychologii Niczajewski, dr Rychlicki inż. lasowy Wróblewski i technik Zaborski. A w niedzielę i święta — och, te święta — dumania i głośne rozmyślania nad Wami przeplatane szlochem i to trafi się najpoważniejszemu, a zwykłe ten, który strofuje za babskie szlochy, chce swoimi morałami podnieść na duchu, sam wybuchnie płaczem i klnie w sposób niewybredny. Ale to wszystko wkrótce minie, tak Bóg chciał, widocznie zasłużyliśmy na to i trzeba pokornie poddać się Jego woli. Jurusiu, Januszku i Lalusiu b. Wam dziękuję za pamięć chciałbym już bardzo być z Wami Mocno Was wszystkich całuję i duże Pa! Adam.
9. 01.1943 r.
Kochana Gienusiu! Bierzemy rówcześnie udział w spólnej Mszy Świętej. Co prawda jesteśmy tym zaniepokojeni, obawiamy się konsekwencji dla was. Słuchaj, Genuisiu, wszystkie listy ode mnie niszcz, ażeby nie wpadła jaka kontrola, bo w obecnych warunkach wszystko możliwe i mogłyby być dla nas obojga niemiłe konsekwencje. (...) Geniusiu wszelkim ploteczkom pod więzieniem nie wierz, bo to robota Rusinów i w ogóle pod więzieniem za wiele nie dyskutujcie, bo to szkodliwe dla was, jak nas informują nam zaufane osoby z władz, doręczyć i spokojnie odejść, bo nam nic nie grozi i mamy stuprocentową nadzieję, te wnet wyjdziemy, tylko na miłość boską cierpiące nasze Rodziny bądźcie spokojne (...)
10. 01. 1943 r.
Kochana Genusiu! Dzisiaj nadzwyczajnie dobrze czujemy się po wczorajszej awanturze. Mianowicie — wczoraj wykryli kilka listów od rodzin i od nas i z tego powodu zagrozili, że o ile jeszcze raz choć malutki „grypsik" znajdą zabronią wszystkim rodzinom dostarczania nam czegokolwiek. Wobec tego postanowiliśmy solidarnie przez dwa dni w ogóle nie pisać i nie przyjmować odpowiedzi (...) W jednym liście wspominałaś, że nie wiem, czy ci to smakuje. Mnie tylko przez Twoje łapki spreparowane smakuje jedzenie, bo bodaj w ten sposób zdaje mi się, że jestem z Wami, a piernikiem to tylko co wieczór do poduszki delektuję się. Wczoraj smakowała mi b. zupa kartoflana, a o orzechy rozgrywali w karty i szachy. (...) Jurusiu i Januszku, o ile nie chodzicie do szkoty, pomagajcie Mamusi w pracy, bawcie Lalusię i czytajcie dużo: bajeczki i płomyczki na głos aby Lalusia słuchała i Tatusiowi opowiadała bajeczki. Słuchajcie Mamuśkę, jeżeli chcecie kochać Tatę (...) Pa, całuję Was wszystkich Adam.
Zofia Mogilnicka