W gwarze więziennej „wtarak" to nic innego, jak powtórnie zaparzone liście herbaty. Z lingwistycznego punktu widzenia mamy do czynienia z rusycyzmem, ze słówkiem w zasadzie uroczym. Więzienna bieda polega na zalewaniu fusów wrzątkiem, czyli wtórnym wykorzystaniu czegoś, co w kryminale bywa bezcenne. Znam ludzi wolnych, którzy mogliby zalewać się do woli, ale ci akurat wolą saszetki z herbatą zasuszać na przyszłość. Ponoć są zaradni. Znam też bogatych chytrusów postępujących tak z wyrachowania. Przyłapani tłumaczą się, że preferują herbatkę... słomkową. Dzisiaj o wtarakach politycznych.