Na wstępie zastrzeżenia. O Wojciechu (o tym Wojciechu) w ogóle nie będzie, chcę pochylić się nad Wojtkiem. Nad Wojciechem, którego akurat lubię, bo więcej ma zalet niż wad i generalnie jest wporzo. To Komarzyński. Spotkaliśmy się przy okazji wywiadu i mimo ideologicznej przepaści, człowieka polubiłem. Cóż, gdyby Komarzyński nie był radnym, miałby święty spokój. Jako osoba publiczna musi się liczyć z tumultem wokół siebie, zwłaszcza, kiedy sam hałasuje.