Jarosław "Jerry" Boryś recenzuje imprezę, która w założeniu miała być fajna, a wyszła jak wyszła...
Sen o wyborach
1 maja 2014. Oto przez bramę główną na dziedziniec brzeskiego zamku wkroczyły barwne orszaki z transparentami, proporcami... Ojej, jakież kolorowe i fikuśne w swojej historycznej pstrokaciźnie.
Na zamkowym dziedzińcu, ozdobionym odświętnie, tłumy mieszczan z niecierpliwością oczekiwały na to, co ma nastąpić, co będzie dalej. Wszak to wybory księcia - pierwszego księcia Brzegu w XXI wieku, pierwszego od niepamiętnych czasów. Oto gwóźdź obchodów Dni Księstwa Brzeskiego. Okraszony występami, humorem i powagą, piosenkami, oraz turniejami, w których nieodzownie pojawią się kandydaci na zaszczytną funkcję księcia, by pokazać swoje oblicze, swoje umiejętności - zarówno manualne, jak też interpersonalne, by zabłysnąć elokwencją w rozmowach z damami, paniczami, w ogóle z mieszkańcami Brzegu, poruszając raz ważkie, raz lekkie tematy, odpowiadając na pytania podchwytliwe tudzież nadchwytliwe. Tak oto wśród ogólnej zabawy i świętowania, działo się, działo się i działo się wiele, podczas oczekiwania na werdykt komisji wyborczej... Ale teraz POBUDKA...Tak mógłby wyglądać sen o wyborach księcia Brzegu. Niestety. Tylko sen. Brzeska rzeczywistość okazała się bardzo przyziemna. Nie mówiąc prymitywna.
Teraz dołożę do pieca i będą się czepiał. Z premedytacją. Bom brzeżanin, choć mieszkam 30 metrów nad Brzegiem.
Mieć księcia w naszym mieście, to niewątpliwie fajna rzecz. Jednakże wybór księcia podczas długiego majowego weekendu, powinien być atrakcją. I to dużą - tak dla mieszkańców miasta, jak też przyjezdnych. Toż to gwóźdź programu obchodów Dni Księstwa Brzeskiego. Początek był obiecujący - pojawienie się korowodu w strojach dawnych oraz kandydatów na księcia, którzy zajechali zabytkową limuzyną, wszystko poprzedzone orkiestrą w klimatach rodem z Nowego Orleanu było zapowiedzią jakiejś konkretnej imprezy. Niestety skończyło się tylko na tej zapowiedzi. Poza krótką autoprezentacją kandydatów na księcia nie działo się nic godnego uwagi. NIC. Mimo tego, że wybory księcia to nie smutne wybory na radnego. Kandydatom nie umożliwiono pokazania się i wykazania się, jak przystało na prawdziwą rywalizację o względy mieszkańców - tym bardziej, że rywalizowano o tron książęcy. O historyczny i zaszczytny symbol władzy w księstwie. Można było zrobić to na wiele sposobów - z pewną dozą powagi, przeplatanej humorem, z jakimiś występami, pokazami, konkursami, turniejami, tudzież innymi atrakcjami w których udział mogliby wziąć kandydaci. Może wszystko w dawnym, historycznym stylu, może w stylu współczesnym. Ale żeby cokolwiek się działo! COKOLWIEK. Powinno się umożliwić mieszkańcom publicznie zadawanie pytań kandydatom na głowę księstwa, niech publicznie wypowiedzą się w bardziej czy mniej ważnych kwestiach - poważnie, tudzież z humorem (w zależności od pytania). To przynajmniej stwarzałoby jakiś klimat, wrażenie walki o tron. To by pokazywało kandydata w takim czy innym świetle, eksponowało kim jest, jaki jest... Szef księstwa to przecież funkcja albo dziedziczona, albo zdobywana w walce. Wszystko więc powinno sprawiać wrażenie otwartej, widowiskowej rywalizacji, a przynajmniej powinno mieć taką oprawę. Niestety odbyło się na modłę jakichś kolejnych stereotypowych, nudnych wyborów, zredukowanych tylko i wyłącznie do zwyczajnego wrzucenia karteluszka do urny. No, wręcz niesamowita "atrakcja" imprezy. Przedsięwzięcie typu: zagłosuję, no bo kandydat to rodzina, to znajomy, albo znajomy znajomego. albo ma fajną gębę.
Oprócz wszędobylskiego nic się nie dziania (poza kilkoma próbami zespołu muzycznego), kolejna sprawa, to brak jakiejś sceny, jakiegoś przynajmniej podestu (choćby z szacunku dla tytułu księcia) i słaba jakość nagłośnienia. Osoby z tyłu musiały wstawać by cokolwiek widzieć z okolic mikrofonu. A fatalny pogłos i dudnienie, jak ktoś mówił do mikrofonu, sprawiało, że większej części zgromadzonych na dziedzińcu zamkowym trudno było zrozumieć do końca, co mówiła osoba przy mikrofonie. Jak się stało blisko, to ok. Gorzej, jak stało się dalej.
Podsumowując: NUDA przez wielkie N. Zero scenariusza imprezy, zero scenografii, zero odpowiedniej oprawy, zero klimatu jakiejś uroczystości. Zresztą wyjątkowej i nietuzinkowej uroczystości. Jakby zabrakło pomysłu na taką imprezę. Jakby chodziło o to, aby odfajkować w harmonogramie kolejną imprezę, która, "chwała Bogu skończyła się"... aby oficjalnie odnotować, że pojawiła się imć świetlana postać burmistrza..., że w Brzegu wybrano księcia... i już. A pospólstwo niech se myśli co chce i robi co chce. Bo najważniejsze, że miasto stara się. "Cuś zorganizowało". Pytanie tylko - dla siebie, czy dla mieszkańców? Sytuację w jakiś sposób ratowała kawiarenka na dziedzińcu. Wygląda na to, że jedynie ona miała moc zatrzymania wielu ludzi w otoczeniu zamkowych krużganków. W przeciwnym wypadku byłyby pustki i ogólny obciach. I nic by nie pomogły starania osoby prowadzącej imprezę, która co jakiś czas mówiła do mikrofonu - i przyznam - rzeczywiście starała się. Ale bez oprawy, dziania się czegokolwiek, bez stworzenia odpowiedniego klimatu, nawet największe starania prowadzącego imprezę niewiele dają.
Mamy więc księcia w Brzegu. To fajnie. Kolejna ciekawostka, kolejna atrakcja naszego miasta. Szkoda tylko, że cała impreza nie była na poziomie książęcym. Bardziej przypominała akademię szkolną sprzed wielu lat, zorganizowaną jakby na chybcika i na siłę. Szkoda. Bo to było historyczne wydarzenie - wybór pierwszego księcia Brzegu w XXI wieku. Pierwsze choć symboliczne pojawienie się księcia w Brzegu od ponad 300 lat!!! I przynajmniej z szacunku dla miasta i mieszkańców, impreza powinna być jak już nie bardzo huczna, to przynajmniej w jakikolwiek sposób atrakcyjna, medialna, i przede wszystkim godna wspomnień. Bo na tym polega wartość takich imprez, takich historycznych chwil.
Może za rok, przy okazji kolejnych wyborów księcia Brzegu będzie inaczej. Ale to okaże się, jeśli podobnie jak to tej pory, kolejne zapowiadane i nie zapowiadane końce świata oraz inne nadchodzące tegoroczne wybory przeżyjemy bez uszczerbku na zdrowiu fizycznym i przede wszystkim psychicznym, czego wszystkim życzę.