Z perspektywy minionego czasu cieszę się, że moje dzieci dorastały w
niedosycie dóbr konsumpcyjnych, w czasach chronicznych braków, kiedy
jeszcze nie było cywilizacyjnych kiełbas robionych niemalże-z-niczego i
sprzedawanych prawie-że-za-darmo, chipsów o smaku wanilii i bekonu,
chrupek w kolorach tęczy i batoników-zapychaczy.