sobota, 27 kwietnia 2024
lt-2Jaka jest kondycja brzeskiej prasy każdy widzi. By ją dostrzec niepotrzebna zaraz wypasiona luneta czy kosmiczna lupa. Wystarczy udające szkło powiększające denko kufla do piwa. Ocenę wydać może bez czytania nawet ślepy medioznawca. Gazety są za darmochę a to wiele tłumaczy.



Publikując przez lata w lokalnych tytułach zdążyłem przejrzeć środowisko na wylot i temat rodzimych cajtungów stał się dla mnie swoistą obsesją. To taka wańka-wstańka. Jeśli nie ma mam o czym pisać... „kąsam karmiącą dłoń". Osoby niezorientowane myślą pewnie, że ględzenie po gazetach wiąże się z jakimiś apanażami. Wierszówka i różne profity. Nic bardziej mylnego. Skoro pisma są za free - generują mikre zyski i na tym biznesie dorobić się można wyłącznie wrzodów, zwłaszcza w rejonie mózgu. Mimo wszystko człowieka do tej aktywności coś ciągnie. Pytanie - co? Wciąż nie mam bladego pojęcia.

Obecnie przytuliłem się do Bodzia Kościńskiego w „Gazecie Brzeskiej". Pierwszym pytaniem, jakie przy reaktywowaniu współpracy zadałem było: czy nie jesteś aby bankrutem, desperatem podobnym do konkurencji? I bynajmniej nie chodziło o obsuw finansowy, a o bankructwo moralne. Co do dziennikarskiego bogactwa nie mam przecież złudzeń.
Do spotkania z Bogdanem powinno było dojść już wcześniej. Poznaliśmy się przecież w pionierskim okresie tworzenia prasy municypalnej. O ileś wiosen młodsi rzeźbiliśmy u Joli Krzewickiej, którą podówczas tytułowałem Pocieszycielką Grafomanów. Ech, to były czasy... Krótko (o wiele za krótko) gazetę lokalną wydawał też Adaś Bubiłek. „Magazyn Brzeski" skupił paru pasjonatów, którym po prostu chciało się pisać. To był niezakłamany entuzjazm - tak oceniam z perspektywy minionych lat.

Ludzie spotykają się i rozstają, niekiedy tylko przepływają obok, niczym korabli na okieanie. O takich sytuacjach pięknie śpiewają (w tle, kiedy piszę niniejsze słowa) przedstawiciele rosyjskiego shansona: Vika Cyganova i Michaił Shufutinski. Samo życie - można dośpiewać. Niekiedy człowiek pakuje się na rafę i nabija sobie guza. Tak było ze mną. Trafiłem bowiem na Pawła Wojciecha Tytusa Kowalczyka, znanego także pod artystycznym skrótem PWTK, a na forumbrzeg.pl po prostu PK.

Ale od początku. Przed PWTK „Panoramę Powiatu Brzeskiego" prowadziła Beata Zatoń - sympatyczna redaktorka, która doskonale wiedziała, jaką ma do spełnienia rolę. Ze współpracownikami utrzymywała cywilizowany kontakt i piszących ludzi traktowała zwyczajnie, czyli właśnie po ludzku. Z jakichś powodów opuściła redakcję, jak znam życie, pewnie dla chleba wzięła stabilniejszą posadę. Nastały ponure czasy „pełniącego obowiązki", których końca nie widać.

Właściciel trojga imion od zawsze działa, jako ten p.o. i nawet teraz, już po odrzuceniu odwłoka „Powiatu Brzeskiego" nie przestał „pełnić". Dziwaczny szef żałosnego tytułu, gdzie potykająca się o niewypłacalność bieda przegania się z nędzą. Czy powinienem dokładać choremu? Sumienie podszeptuje, że nie, ale wredny redaktorek mocno o to się doprasza. Proszę mi wierzyć: nie podniecam się od zawsze niemalowaną, bezpowrotnie utraconą redakcją, rozklekotanymi komputerami, wysiedzianymi fotelami i zdekompletowanym serwisem do podawania herbaty kupowanej na wyprzedażach w Biedronce. Oto rzeczywistość, w której hartuje się geniusz PWTK. Klasyk powiada: byt określa świadomość i w przypadku PWTK myśl owa sprawdza się co do joty.

Dziennikarski biedaczyna obnosi się po Brzegu, jako bliski kolega Wojtka i Maćka. Opowiadając o tych osobistościach nigdy nie operuje nazwiskami lub jakąś grzecznościową formą. Maciek i Wojtek, Wojtek i Maciek. Dookoła Wojtka kumie Macieju. Z boku wygląda to tak: bywały człowiek za pan brat z możnymi tego miasta.

kibolW takim klimacie PWTK poprowadził  kampanię wyborczą w mieście. Za darmochę „zakontraktował" stachanowca felietonu, człowieka o zaburzonym ego i intelekcie sądowego kwerulanta, by cepem omłócić jednego z kandydatów na zaszczytny urząd ojca miasta. Bojownicy okazali się nadzwyczaj skuteczni i uratowali w mieście status quo! A jakiej nagrody doczekali?
Zamiast złotej korony w logo gazetka musiała odrzucić wspomniany odwłok i wydawana jest już jako zwykły golec, bez „Powiatu Brzeskiego" mianowicie. Przyćmiony sukcesem „pełniący" ostatnio jakby zamilkł i w rożnych miejscach wyżywa się raczej rzadko. Jeśli w ogóle - to pod tajemnymi nickami: Ania, Tata Ani, wenko, Leszek (nie Tomczuk) lub po prostu - Leszek Tomczuk. Tak, taka zmyłka! Jaja nie do wytrzymania, prawda?

Paweł Wojciech Tytus Kowalczyk, kumpel Tego Macieja i Tego Wojciecha, robi za internetowego trolla i dokłada każdemu, kto stanie na jego pokrętnej ścieżce.
Oto ostatnia perełka, fraza niby o mnie: „Na łamy Panoramy znowu pcha się syn marnotrawny. Wyszło chamstwo z człowieka, który mienił się kulturalnym felietonistą i podróżnikiem. Co z ludźmi robi władza?!".

Komentarz? Zamiast komentarza autoironia: Głupiec zawsze znajdzie jeszcze głupszego, by nim się zachwycać. Koniec.
lt_2

tomczuk na pasku