Choć trudno iść do przodu z głową odwróconą do tyłu, przyłapuję się, że tak właśnie maszeruję. No bo skąd to zainteresowanie herbem Brzegu, czyli czymś, co wywodzi się z przeszłości?
Targa mną niezgoda na tandetny wiatraczek autorstwa urzędnika magistratu, bezkrytycznie przyjęty przez radnych, jako obowiązujący symbol miasta. Wątpliwości co do amatorszczyzny dzieła rozwiał Michał Marciniak-Kożuchowski - TUTAJ. Wielki Tydzień jest okresem oczekiwania na zmartwychwstanie. Mieści się w tym także krucha wiara, że herb Brzegu znowu będzie piękny. Póki co, pewna jest jedynie wiosna. Ale kończę z górnolotnościami, kaznodzieja ze mnie taki sobie. Znam w Brzegu lepszych, też pisują felietony.
Pomału buduję front przeciwko heraldycznemu bublowi. Paru radnych już mam za sobą. Nie kryję, że jakąś nadzieję pokładam w staroście, który obiecał przyjrzeć się oszpeceniu trzech kotwic, a w zasadzie ich wyrugowaniu. W trwającej kadencji szanse na ruszenie magmy są nikłe, muszą odejść betonowi radni z przewodniczącym na czele, którzy w temacie herbu nabałaganili.
Naszą symboliczną niezgodą jest zostawienie w logo BRZEG.COM.PL starego symbolu. Zostało to portalowi wypomniane przez pewnego pyszałka z ul. Robotniczej, który ładnie komponuje pisma, ale jeszcze śliczniej klnie. Okazuje się, że w "boju" o lepszy herb nie jesteśmy osamotnieni. To co dalej napiszę jest i niewiarygodnie i groteskowe. Ale po kolei.
Prezes "Media-Bud(y)" robiący medialną karierę pod zawłaszczonym imieniem polskiego monarchy jest redaktorem koszmarnym. Oczywiście mowa o Pawle Kowalczyku (alias: Zygmunt Stary), to dyżurny opluskwiacz brzeżan, pałkarz pałujący wszystkich, którzy nie sympatyzują z jego sponsorami. Cóż, nawet łotrowi w Wielkim Tygodniu należy wybaczyć, trzeba uwierzyć, że nikt do końca nie jest zły. Mam świadomość, że upominając się o "ludzki" herb Brzegu ocieram się o donkiszoterię. A, niech tam, jestem Don Kichotem walczącym z wiatra...czkami, dlatego powinienem mieć swojego giermka. I znalazłem! Może Miquel de Cervantes y Saavedera odpuści, że odeń zapożyczę pseudo dla człowieka, który mnie wspiera w przywracaniu brzeskiej symbolice powagi. Oto Sancho Pansa, człowiek, który zarzuca Pradolinę Odry darmową gazetą i chwała mu za coś. Za co? A proszę uprzejmie:
Powyższe zdjęcie jest fragmentem strony, którą finansuje burmistrz z naszych podatków, pomieszczając tam urzędowe newsy i niemądre oświadczenia. Miejcie baczenie na dwa różne herby, na ten brzydki i na ten stary. W uznaniu zasług nie mianuję Sancho Pansy wielkorządcą "wyspy" Barataria, ale ma u mnie browara. Z pianką.
Niektórzy powiadają, że właściciel "Media-Bud(y)" jest propagandowym koniem Wojciecha Huczyńskiego. Już dekadę ciągnie rydwan huczyńskiej prawdy. Może przesadziłem z tym Sancho Pansą? To w końcu tylko giermek Don Kichota z Manczy. Sancho był człowiekiem spokojnym i rozważnym, a Zygmunt Stary to przecież narwaniec. Skoro już jestem przy Cervantesie nie nazwę Kowalczyka Rosynantem, bo to przecież wychudła szkapa błędnego rycerza. Do właściciela "Media-Bud(y)" Rosynant zdecydowanie nie pasuje. To jegomość wypasiony i to dosłownie: wypasiony na naszych podatkach.
Zamiłowanie Pawła Kowalczyka do wielkich pseudonimów jest wielkie. O, tak! Dlatego mam coś ekstra. Jak ulał pasuje... Bucefał. Bucefał był ulubionym ogierem Aleksandra III Wielkiego, ale to temat na kiedy indziej.
Pożegnajmy się melancholijnie, w stylu Cervantesa: "Adiós, żarty, adiós, drwiny, adiós, weseli przyjaciele...".