W stolicy Dolnego Śląska za często nie bywam, ale muszę być farciarzem skoro dwukrotnie napatoczyłem się na prezydentów.
Przed laty był to Bogdan Zdrojewski, a niedawno Rafał Dutkiewicz - obecny ojciec Wrocławia. Obaj pochylili się nad jakimś problemem miasta. Przyszły dubeltowy minister kultury i dziedzictwa narodowego wskazywał komuś portyk zaniedbanej kamienicy, drugi zaś, zabezpieczając zatroskaną głowę białym kaskiem, zaglądał do wykopu na Pl. Wolności, nieopodal budowanego z perturbacjami Narodowego Forum Muzyki. Niedawno znowu miałem farta, tym razem w Opolu. Przy pomniku Papy Musioła nad Młynówką nieomal staranował mnie Ryszard Zembaczyński. Zdążyliśmy się z uśmiechem przeprosić i nic więcej, zamyślony prezydent śpieszył do pobliskiego ratusza. Na piechotę!
Chodnikowe wykoleiny Brzegu przemierzam codziennie i napotykam rożnych znajomych, ale trójkadencyjnego burmistrza nigdy. Nawet na pięknie wybrukowanej Długiej. Żeby zobaczyć, jak tatulek miasta wygląda muszę się zdawać na szemrany tygodnik opłacany z moich podatków. Często-gęsto gości tam Jego Wizerunek, śliczny, bo wystudiowany w Photoshopie. Oblicze w stylistyce jedynie słusznych portretów szajki Kimów z Korei Północnej. Nobliwa twarz oblana tekstem: rozważaniami głębokimi, jak otchłań Odry nieopodal nowiuśkiej mariny. Głębina, która przemieni się w czeluść. Musimy tylko portretowanemu zafundować czwartą kadencję.
Ażeby zobaczyć w realu, kto Brzegiem rządzi należy wybrać się na którąś z ważniejszych celebr kościelnych. Niestety, moja parafia z kraja. Na koncerty do Zamku nie chodzę, choć lubię słodkości. Na bombonierę nie załapię się, bo te są zarezerwowane dla melomanek kochających zespół Volare i przewietrzone z naftaliny hity Modern Talking.
Za mną więcej niż przede mną i może dlatego przeszłość zaczyna być sentymentalna. W czasach "niesłusznej" Polski Ludowej burmistrzów miast nie było. Brzegiem rządzili... naczelnicy. Choćby dzisiejszy radny z ramienia TRZB Jan Pikor, za PRL-u Naczelnik Miasta i Gminy Brzeg. Pan Jan (przy okazji: pozdrawiam) był szczerze zaangażowanym gospodarzem miasta. Zaglądał do każdego kąta i codziennie potykał się o jeszcze równe wtedy krawężniki. Pamiętam, że wsłuchiwał się w głosy brzeżan i podkreślał, że nam służy. Jedno jest pewne: nie miał czasu na pisanie listów otwartych i ciąganie się po sądach. Ot, naczelnikował.
Jak jest dzisiaj, wiemy. Burmistrz naburmuszył się i wszystkich lekceważy, szczególnie Radę Miejską Brzegu. Siedzę jak na szpilkach, bowiem naburmuszony zapowiedział zakucie w dyby za zadanie paru pytań ludziom, których krzywdzi władza. Zadam zapytanie: w Brzegu pytać nie wolno?
Tomczukowego rzępolenia tyle. Wkrótce lecę do Chin z wiarą, że gdzieś po drodze napatoczy się ????????????. Po powrocie wszystko rozjaśnię. Po polsku.