piątek, 22 listopada 2024

wisniewski radi2W ciekawych rejestrach odnajduje się poezja Martyny Buliżańskiej z tomu ?Moja jest ta ziemia". To poezja demonstracyjnie niedzisiejsza i nietutejsza.

To rodzaj napowietrznej gry na wielu motywach, z których najsilniejszy wydał mi się zrazu motyw apokryficzny, a w ramach niego ? delikatne zarysowane ale stanowcze odrzucenie pewnej wizji duchowego porządku, nazwijmy go tradycyjnie chrześcijańskim. W wierszach laureatki Silesiusa głos ? wypada dodać głos oszczędny, na granicy milczenia ? dostaje to, co w europejskiej kulturze bywało jednak wykluczone, wtórne, wyparte. To głosy kobiet, a może raczej jednej kobiety, kobiecości jako bóstwa, Matki Ziemi ? na przykład w postaci nawracającej boginii Eostre, znanej na wyspach brytyjskich boginii odrodzenia, od której zresztą miała się wziąć w języku angielskim nazwa Świąt Wielkiej Nocy ? Easter. Te wiersze mówią kobietami, kobietom oddają głos i zdają się mówić o tym, że to one posiadły już dawno Ziemię, tę Ziemię. Stąd ostentacyjny gest w tytule tomu ? gdy chodzi o tę ziemię a nie królestwo, które nadejdzie i nie z tego jest świata. Stąd kobieca postać w pozycji Jezusa, który ukazał się św. Faustynie i stąd w dłoniach trzyma odwrócony trójkąt, alchemiczny symbol wody. Ten sam symbol zamyka tom, czyniąc z niego apokryficzny manifest metafizyczny, który mówi ?nie" pewnej części tradycji chrześcijańskiej, patriarchalnej, okcydentalnej. To osobliwa wersja opowieści o tym, kto taka naprawdę będzie błogosławiony i posiądzie ziemię, co wydaje się dużo ważniejsze i istotniejsze niż obietnice raju kiedyś, gdzieś. Ostatni wiersz tomu ?Exodus" zdaje się wręcz sugerować, że jedynym królestwem, które nadejdzie jest świat który istnieje. Pojawia się po raz drugi w tomie boginii Eostre, motyw nawracającego kołowrotu istnień, grzechu i kary jako elementu dodającego jedynie liryczności ludzkiemu losowi. I do tego tytuł wskazujący dalszy kierunek ? wychodzimy z domu niewoli, z patriarchlnego chrześcijaństwa. A dokąd zmierzamy? To już nie rola poetki, na pewno nie teraz. Ale to nie jedyny obszar wytwarzanego napięcia w poezji Martyny Buliżańskiej, bo oprócz motywów jawnie lub mniej jawnie nawiązujących do kwestii duchowych sporo tutaj rzuconych w przestrzeń wiersza rekwizytów z kultury rosyjskiej czy Judaizmu. Obok nich wojna, ta sprzed wielu lat, jako coś otwartego, ciągle żywego, wszechogarniającego narzędzia opisu kondycji człowieka. Skąd by inaczej pojawiały się messerschmitty, jako przedmiot wiary w wierszu ?podmoskiewskie; jednostajnie" ? tak teraz to może być przedmiot wiary, poruszamy się przecież w przestrzeni wyobraźni a nie naoczności. Stąd może przyrównanie do niemieckiego żołnierza stacjonującego w lesie równikowym (wiersz ?neszama")? Konflikt pierwiastków wiary, składowych kultury znajduje tutaj zapowiedź (ślad z przeszłości?) konkretyzacji w konflikcie wschód-zachód. Może nawet ta linia da się przełożyć na linię napięcia pomiędzy racjonalizmem a intuicja? Pachnie Dostojewskim, pachnie Kabałą i Bóg wie czym jeszcze.

Moja-jest-ta-ziemiaZarazem to poezja, która przez formalną oszczędność zdaje się dziać od razu w przestrzeni jakiegoś uniwersum. I pomimo swojego ?nie" mówionego tradycjom eschatologicznym ? to poezja w dobrym rozumieniu pneumatyczna, skupiona na tym co wyśnione a nie realne w konwencjonalnym rozumieniu tego słowa. W końcu dla tego, kto śni ? sen jest jedyną realnością jakiej doświadcza. Zatem oniryzm, wyobraźnia i jednak ? trzeba to podkreślić ? opanowanie wiersza jako narracyjna asceza, wycofanie, skromność i pewna wynikająca z tego elegancja, czystość i lekkość wersu, przejrzystość frazy. Co wcale nie ułatwia obcowania z wierszem Buliżańskiej. Przejrzystość frazy nie przeczy nieprzejrzystości wiersza.

Poezja autorki ?Mój jest ta ziemia" mieszka w niedopowiedzeniu, kłopotliwym zatrzymaniu wiersza nie o jedno, ale dwa i więcej zdania przed oczekiwanym końcem, wbrew odruchowi, oczekiwaniu ? co pozostawia czytelnika bardziej niż bezradnego. Tutaj nie ma rozgadania, a tym bardziej przegadania. To strategia naświetlania pojedynczych detali, osobnych obrazów-wyrazów, mówienia nie od siebie ale spoza siebie, z zewnętrznym, odległym narratorem. Tak jakby ktoś opisywał sen. Można powiedzieć ? to już w jakimś stopniu było ? Tomasz Różycki tego próbował, Roman Honet bywał o to posądzany. A ja dorzucę w tej wyliczance jeszcze jedno nieprzypadkowe chyba powinowactwo, pokoleniowo dużo bliższe ? debiutującą w roku 2009 Agnieszkę Mirahinę z tomem ?Radiowidmo" a wcześniej z arkuszem ?Wszystkie stacje ZSRR". To ten sam kierunek, intensywność ? tyle, że u Buliżańskiej więcej jest milczenia między nutami. To ostatnia z koniecznych do wspomnienia cech charakterystycznych laureatki Silesiusa 2013. Mówi cisza między słowami, milczenie, które jest sprawnie wplatane, jako nieodłączna część wiersza, jak pauza w muzyce. Kto umie nie tylko śpiewać ale też operować ciszą ? o tym pewnie jeszcze usłyszymy.

 

(Martyna Buliżańska, ?Moja jest ta ziemia", Biuro LIterackie, Wrocław 2013)

 

wisniewski na pasku