Chciałem namawiać do oddania 1% na cele kulturalne, czyli na „Stowarzyszenie Żywych Poetów". Bardzo chciałem namawiać bo po ostatnich podwyżkach czynszu za lokal (14 metrów kwadratowych) - jest bidnie i trochę trudno. Mam jednak z okolicznością możliwości przekazania 1 % podatku na cele społecznie użyteczne pewien nieusuwalny dysonans. Zastanawiam się jak mam namawiać do oddawania 1% na kulturę, powiedzmy na wydawanie książek, poezji, antologii, czasopisma, organizowanie spotkań autorskich - gdy wokół wszystkie dziecięce nieszczęścia, bezdomne kundle, hospicja, wyrównywanie szans edukacyjnych.
I jaka to konstrukcja świata, kraju naszego, ładu społecznego, że oto w jednej kolejce wraz z dziećmi z onkologii, staje kultura, fundacja odnowy ruiny, stowarzyszenie budowy pomostu na gminnym stawie i Fundacja AGORA S.A. Kto może się w tej kolejce wylegitymować banerem, z którego spoglądają smutne dziecięce oczy - czuje się pewnie lepiej, ja np. w tej konkurencji czuję się słabo i nie za dobrze. I zastanawiam się czy to rzeczywiście dobre urządzenie tak skonstruowany 1%. Moje wrażenie jest takie, że głównie ten 1% trafia do organizacji reklamujących się dziećmi. Gdyby przestudiować ogłoszenia i reklamy tych organizacji, może się wydać, że świat zaludniają w zasadzie tylko dzieci i bezdomne zwierzęta, jakoś nikt nie zbiera na chorych dziadków, na kalekie babcie, na konających dorosłych - nikt ich w telewizji, na bilbordach, w internecie nie pokazuje mimo tego, że często są równie bezradni wobec choroby, wysokich kosztów leczenia jak dzieci. Ale dlaczego? Moim zdaniem prawda jest niska i okrutna. Dziecko świetnie działa na emocje. Co nie jest dzieckiem z wielkimi oczami lub psem o bezradnym wejrzeniu się "nie sprzedaje". Jak kto widzi dziecko i jego wielkie oczy to zaraz sięga do kieszeni.
Zastanawiam się na ile nie jest to społeczne łażenie na łatwiznę. Jak śpiewał Kleyff, lata temu "świeże groby zawsze wzruszą, niezależnie gdzie kopane/ gdy Prosna wyjdzie na jaw/ kto szczuł i co było grane" (Jacek Kleyff „Telewizja"). Oczywiście dla organizacji pozarządowych 1% podatku nie jest jedyną formą pozyskiwania środków na swoją działalność, tylko, że u zarania 1% miał być dla małych a zgarniają wszystko wielcy - np. Fundacja Polsatu, TVN, AGORY, CARITAS. Wielkie organizacje które sobie i bez tego dadzą radę. Dla organizacji małych, oddolnych, to jedyna okazja w roku żeby zebrać kasę na opłacenie księgowej, lokalu, na uskładanie jakichś wkładów własnych właśnie pod te inne źródła finansowania w których trzeba się wykazać własnymi źródłami finansowania. A jak nie jest to Fundacja Bogatych Misiów, tylko realny ruch społeczny gdzieś na prowincji tak zwanej to bywa cienko i sucho. Zawsze mówię, że biedne dzieci, chore dzieci są warte więcej niż 1% podatku i powinno się nimi zajmować państwo z naszych podatków a my - na okrągło, cały rok. Nie wątpię, że większość tych organizacji które pokazują mi na bilbordach wielkie dziecięce (lub psie) oczy swoich podopiecznych w części lub w większości zebrane środki przekazują na wskazany cel, na ów cel dorozumiany w optycznym zbliżeniu. Chodzi mi tylko o to, że jest w tym ustawianiu w kolejce psów, koni i dzieci coś niefajnego, zakładającego części organizacji stojących w tej kolejce:
- z jednej strony szklany sufit od góry (wielcy, mający przełożenia na media biorą bardzo dużo, mali - biorą bardzo mało)
- a z drugiej moralnego nelsona (kto nie zajmuje się istotami o bezbronnym wejrzeniu w zasadzie nie ma szans i czuje moralny przymus uciszenia się, nieformalny zakaz konkurencji bo przecież procent jest tylko jeden a nieszczęścia cała masa).
Nie wiem czy wszyscy musimy stać po ten sam 1% w kolejce do podatników. Czy może jednak inne cele społeczne - niż dzieci, zdrowie, hospicjum nie powinny stać po jakiś osobny, niechby i 0,2 czy 0,3% podatku. Skoro jest plan żeby obywatel mógł sobie odpisywać 0,3% na swój związek wyznaniowy, np. Kościół Katolicki, to dlaczego do jednego worka nie wrzucić 0,3% inne cele społeczne - edukację, kulturę, odbudowę zabytków, stypendia, rekonstrukcje historyczne.
A tak poza wszystkim, pewnie gdybyśmy żyli w kraju, w którym zbiorowość ma inne odruchy społeczne, w ogóle jakieś ma - nie byłoby problemu 1% bo dla organizacji pozarządowych poza dotacjami publicznymi nie byłaby to jedna z nielicznych o ile nie jedyna okazja żeby wypracować trochę środków na swoją non-profitową, acz użyteczną działalność.
Radosław Wiśniewski