piątek, 26 kwietnia 2024

radek_wisniewskiKilka miesięcy temu ogłaszając akcję ?Poeci dla Tybetu" w serwisie nieszuflada.pl ze zdumieniem odkryłem, że sprawa dla niektórych moich kolegów nie jest nawet obojętna (to znaczy sprawa Tybetu), ale że jest dla nich naruszaniem praw suwerennego państwa do prowadzenia wewnętrznej polityki zgodnej z wolą jedynej słusznej partii komunistycznej.



?Za każde martwe ciało pajok, dziesięć gramów,
I butelka wódki na koniec, w wieczór, w stepie,
Szybko, na bezdechu i z paszportem w ręce.

Przejechałem Ukrainę, widziałem ją podobną
Do ogrodu. (Édouard Heriott o swojej podróży
Wiosną trzydziestego trzeciego roku).

"
Radosław Kobierski ?Czarne Tablice"


1.

Kilka miesięcy temu ogłaszając akcję ?Poeci dla Tybetu" w serwisie nieszuflada.pl ze zdumieniem odkryłem, że sprawa dla niektórych moich kolegów nie jest nawet obojętna (to znaczy sprawa Tybetu), ale że jest dla nich naruszaniem praw suwerennego państwa do prowadzenia wewnętrznej polityki zgodnej z wolą jedynej słusznej partii komunistycznej. Jeden z kolegów, Zbyszek Zam szczególnie zabrylował w atakach, w sumie nie wiadomo na co tak do końca i na kogo, poza tym, że był przeciwko centralistycznemu państwu Tybet, do tego teokratycznemu, które przestało istnieć, bo Bóg tak chciał. To był piękny czas i znakomita wymiana zdań, zupełnie dla mnie niezrozumiała. Do tego stopnia, że uznałem, że jakiekolwiek ślady łączące mnie z rozmówcą były iluzją relacji a nie relacją. Bo nigdy prawdopodobnie nie było między mną a poetą Zamem żadnej płaszczyzny porozumienia. Bywa. Trochę głupio, że polski poeta powtarza jakieś bzdety jak z broszurki sekretarza podstawowej organizacji partyjnej zakładów metalurgicznych w Szanghaju, ale pomyślałem - e tam. Wykreśliłem adres Zama ze skrzynki pocztowej, bo z pamięci telefonu komórkowego nawet nie musiałem i szparko zająłem się innymi sprawami.


2.

Tak to się zbiegło uroczo, że będąc na uroczystościach związanych z wręczeniem nagrody Kościelskich za rok 2010 zajrzałem do Domu Literatury na Karkowskim Przedmieściu, siedziby Związku Literatów Polskich oraz Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. To szacowne, schizoidalne wnętrze, które niejedno widziało. Dzień wcześniej literacką nagrodę Nobla otrzymał Mario Vargas Llosa, zaś dwa dni później pokojową nagrodę nobla otrzymał odsiadujący 11 letni wyrok więzienia za krytykę władz Komunistycznej Partii Chin Liu Xiaobo w uznaniu czego władze Chin postanowiły także zatrzymać w domowym areszcie jego żonę. No bo to takie fajne państwo, gdzie tak można. Chociaż się nie powinno niby, ale niech pierwszy rzuci kamieniem kto nie ma w domu chińskiego termosu na złe czasy, powiadają malkontenci, którym dobrze ze światem jaki jest. Let it be. Der Chinese Thermos.

Przeczytałem program na drzwiach i w korytarzu i poznałem, że 39 Warszawska Jesień Poezji w tym roku odbywała się zaś pod szczególnymi auspicjami... ambasady Chin zaś klatkę schodową zdobiły planszety ukazujące wiersze i zdjęcia z podróży do Chińskiej Republiki Ludowej autorstwa Zbigniewa Milewskiego oraz Miłosza Kamila Manasterskiego. Myślałem, to niemożliwe, to nieprawda jest, ja śnię, ale okazało się, że to real. Koledzy literaci pojechali na zaproszenie literackiego organu chińskiego państwa komunistycznego pojeździć jako - jak to sami z dumą podkreślają na filmikach
w serwisie YouTube, jako pierwszy tłumaczony na chiński Miłosz i Zbigniew od czasu Herberta (Zbigniewa) i Miłosza (Czesława). Byli oficjalnie i oficjalnie wydali książki dwie, w tłumaczeniu na chiński. Było to w roku 2009, rok po olimpiadzie. Bardzo ładnie koledzy, pomyślałem sobie, naprawdę ładnie. Teraz już w pełni rozumiem, że akcja afirmująca ideę wolnego Tybetu Zamowi mogła się nie podobać a zdanie o centralistycznym państwie (tylko gdzie to Państwo leży Zamie? Bo ono leży we mnie, być może, bo go nie widziałem podobnie jak tysiące Tybetańczyków) - to zdanie prawie na pewno pochodziło z jakiejś broszury lub rozmowy z odpowiednio ustawionym obywatelem Państwa Środka. Ale nie był nim Liu Xiaobo bo siedział wówczas już w pierdlu.

3.

I żeby było jasne, nie chodzi mi o to, że ktokolwiek do Chin pojechał. Nie w tym rzecz. Można pojechać za jakąkolwiek żelazną kurtynę i coś stamtąd przywieźć. Byli dziennikarze w Rosji Sowieckiej, którzy jeździli na Ukrainę w roku 1933 i widzieli, że dobrze jest, wierzyli, że dobrze jest, nie wierzyli i nie drążyli, albowiem wierzyli, zatem nie mieli wątpliwości, tylko jakoś sześć milionów ludzi (około, kto policzy wszystkie trupki) umarło z głodu. Byli tacy jak Gareth Jones, za młody, żeby pewnie bawić się w niuansowanie, pisał co widział w Sowietelnlandzie a widział głód i śmierć. Jones został zastrzelony w Chinach w roku 1935, dzień przed swoimi 30-tymi urodzinami przez nieznanych sprawców, gdy wracał ze świeżo poddanej japońskiej okupacji części Chin nazwanych Cesarstwem Mandżukuo. To, co koledzy przywieźli z Chin jest bezpieczne i odurzająco turystycznie ładne, zupełnie jak otwarcie igrzysk w Pekinie. No i przywieźli koledzy niezachwianą wiarę, że Tybet to jakieś istniejące, zapewne i zbrodnicze, centralistyczne i teokratyczne państwo, które musiało upaść a obecnie wysuwa swoje mordercze macki człowieka o osobowości wilka - czyli Dalajlamy. Bo postęp ludzkości jest niezachwiany i uosobiony w portrecie naszego drogiego wodza. Co innego Chiny, które nie są centralistycznie, ale wsadzają do więzienia i rozstrzeliwują zupełnie demokratycznie i ludowo.

4.

Nie wiem jak się czują koledzy organizatorzy, jak czują się występujący na imprezie ale jako przypadkowy gość - wspominając chociażby tylko ten wystrój Domu Literatury, nie pomnę filmików na YouTube i strony internetowej projektu - mam ciężkiego kaca. Żal mi, że to polski związek literatów i byli koledzy. Rozumiem jeszcze indyferentyzm, obojętność, zbywanie wszelkich niemiłych spraw związanych z warunkami, na jakich możliwa jest wolność słowa, sumienia, sposób w jaki realizuje prawo do życia. Rozumiem, ale nie akceptuję. Natomiast dziwi mnie nieco to zapisanie się w poczet popleczników reżimu, który jest rekordzistą w wykonywanych wyrokach śmierci. Szkoda, że to polski związek literatów, szkoda, że 11 lat temu dostałem od tego związku literatów polskich fajowe pióro Parkera w nagrodę, które zgubiłem i zostałem w nagrodę wydanie kilku wierszy w tomiku, który rozdałem rodzinie i szkoda, że dostałem te nagrodę od ludzi tworzących kiedyś ZLP, a którzy pewnie by nie odprawiali tak żenującej serwilistycznej szopki. Nie za bardzo jak mam oddać zatem tę nagrodę czy zrezygnować z członkostwa bowiem żadnej legitymacji nie podpisywałem. Żal mi, bowiem znałem obu poetów wizytujących radosny kraj robotników i chłopów osobiście i były momenty, że odczuwałem rodzaj sympatii. A tak należy przyjąć, że koledzy postanowili odegrać rolę cyników albo jak to mawiał Józef Stalin ?pożytecznych głupców" co zarówno w jednym, jak i drugim przypadku wyklucza moją sympatię.

Kumpel, który widział, że mi zbiera się na niestrawność, dorzucił z boku:

- Stary, oni byli tam dwa tygodnie na rachunek chińskich władz, ful wypas z przelotami, to co się spodziewasz?

No cóż, spodziewałem się, że wynajęcie obu kolegów trochę drożej kosztuje albo że przynajmniej to, co robią, robią z przekonania do własnego światopoglądu.

Tak zwana neutralność gdy osioł bije na ulicy słabszego nie jest neutralnością, ale wspólnictwem. Wypadało by chociaż krzyczeć, że biją, dozownic po policję, ale można też patrzeć na druga stronę ulicy a tam przecież, takie fikuśne schną parasolki. I tak nie wyschną a jak wyschną zostaną ślady. Czerwone i czarne.

5.

?Nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało, nic się nie staaaaałoooo"

Doprawdy?

wisniewski na pasku