czwartek, 21 listopada 2024
radek_wisniewski „Kochanowo i okolice" to rejony w których powinni się odnaleźć ci wszyscy, którzy w czasach swojej młodości przypadającej na lata 80-te i ewentualnie przełom lat 80-tych i 90-tych z wiarą godną lepszej sprawy przerabiali adaptery „Bambino" tudzież radia „amator 2 B" na wzmacniacze gitarowe.




Albo przechodzili trudną drogę od puszek po kawie i kartonów do pierwszego zestawu perkusyjnego typu PolMuz. Od gitary ortopedycznej firmy Defil po elektryczne cacka takich gigantów światowego rynku muzycznego, jak Mansfeld, Jolana, Kosmos czy - to był już pełen wypas - Mayoness udający gitarę Ibaneza albo Squire udający Fendera. To zarazem tragikomiczny epos, ale też piosenka o pokoleniu, które niby miało wielkie szanse, wchodząc w tzw. nową rzeczywistość, ale zaczyna się w niej odnajdywać dość późno, jakoś teraz, przekraczając trzydziestkę.
Mam wrażenie, że można by - zapewne w poważniejszym tonie i innych dekoracjach - opowiedzieć dzieje zespołu „Exterminator", jako historię powolnego odnajdywania się w Polsce; dorastania do pierwszej klęski i upokorzenia, ale także do pierwszego wyraźnego „nie" powiedzianego nadmiernym kompromisom. Książka ma coś w sobie z gawędziarskiego stylu Roddy'ego Doyla i jego słynnej noweli „The Commitments" z tym, że obejmuje swoją optyką dużo więcej niż Doyle i skupia się nie tylko na wyekstraktowanych losach zespołu, ale pokazuje dość szeroki kontekst tragikomicznych wydarzeń, w które wplątuje czterech muzyków tworzących zręby lokalnej death metalowej kapeli „Exterminator".

gitara-defil

Czytelnik poznaje bohaterów w momencie, gdy wróciwszy z szerokiego świata, schodzą się ponownie w kochanowskim domu kultury, jako muzycy, chociaż oczywiście nie chodzi im już o sławę, ale o bycie ze sobą pod pozorem uprawiania muzyki. Tymczasem jednak pojawia się okazja by otrzymali przyznawane przez gminę stypendium dla młodych talentów, z tym, że panowie nie są już tacy młodzi, ale wójt gminy liczy na to, że będzie mógł się pochwalić, jak to gmina wspiera lokalne talenty. Punktem kulminacyjnym ma być występ „Exterminatora" razem z legendą - „ Kombi" - na jednej scenie w czasie gminnych dożynek, które to zestawienie wydaje się być samo w sobie groteskowe.
W między czasie okazuje się, że oczekiwania wójta gminy sięgają o wiele dalej. Jak wiele, to dopiero wychodzi w trakcie przygotowań do dożynek, w ramach których upokorzenie goni upokorzenie a muzycy z „Exterminatora" przekraczają kolejne granice umoczenia w lokalne układy. Zarazem ta tragikomiczna fabuła jest tylko pretekstem by opowiedzieć historię polskiej muzyki rozrywkowej a poprzez to, nietypowo pokazać ostatnie 20 może 30 lat przemian Polski, widzianych z perspektywy niby to wsi, niby to małego miasteczka, gdzieś w Sudetach Środkowych.

Radosław Wiśniewski

(Przemysław Jurek, „Kochanowo i okolice", Wydawnictwo „Grasshoper", Warszawa 2010)

wisniewski na pasku