Minęło niespostrzeżenie pół roku największej wojny w Europie od 1945 roku. Wojna Polski z Niemcami w 1939 roku trwała 36 dni, no, jakby policzyć, że ORP „Orzeł”, który wyszedł w morze 1 września do brytyjskiej bazy dopłynął 14 października to może i 44 dni.
Wojna Finów z Sowietami na przełomie 1939 i 1940 roku trwała 105 dni. Wojna Niemców z Francuzami, Brytyjczykami, Belgami Holendrami w 1940 roku trwała 42 dni. Ta wojna trwa już 187 dni. Czyli ponad pół roku i końca niestety nie widać.
Napisałem, niestety?
24 lutego 2022 roku koło południa wydawało się, że koniec jest bliski, że to kwestia dwóch, trzech dni. A tymczasem wszystko potoczyło się inaczej.
Można powiedzieć, trzymają się bo mają dostawy. Niby tak. Ale nie do końca. Sam sprzęt nie walczy, tak samo jak sam teren się broni. Dostali wsparcie, bo pokazali, że chcą się bić, że potrafią się bić i nie mają żadnych kompleksów wobec drugiej armii świata.
Drugiej armii trzeciego świata jak się miało okazać.
Ale nie, to nie jest żadne spóźnione podsumowanie czegokolwiek. Owszem szukam jakiegoś słowa, zdania, które pozwoli mi postawić jakąś symboliczną granicę, ale to chyba nie ten moment. Podsumowania zresztą nagrało i napisało tylu ludzi wokół, że moje nic nie zmienią, nic nie dodadzą.
Pamiętam początek, kiedy niejednemu się wyrwało, kurwa, ale blitzkrieg, a potem kiedy rosła nadzieja i podziw, szacunek i respekt. Nie ugięli się w czasie Majdanu, nie ugięli się i teraz. Trzeba było i nadal trzeba naprawdę mocno trzymać na wodzy język, żeby nie wpadać w patos i emfazę, która ma uzasadnienie, ale czyni tekst nieznośnym.
Zatem pamiętam te atmosferę pierwszych godzin. To poczucie, że nie mogę spać, muszę pisać. Te obrazy z przejść granicznych. Ten pierwszy weekend, kiedy wyszliśmy na spacer po Rynku we Wrocławiu i trudno było usłyszeć język polski a wokół tyle dzieci, mnóstwo dzieci, śmiejących się, bawiących, biegających.
Pamiętam niedowierzanie gdy patrzyło się na nagrania z komórek, dronów. Szarże pancerne pod Browarami, gdzie z jakiejś absurdalnie bliskiej odległości ktoś odpalał z bok rosyjskiego czołgu Javelina. Wydawało mi się to samóbojcze, zanim jeden z weteranów mi nie wyjaśnił, że to tylko tak wygląda, Operator granatnika usadowił się na tyle blisko drogi, żeby czołgi nie mogły go zdjąć uzbrojeniem z wieży. Był tak blisko, że rosjanie nie mogli na niego opuścić swojej lufy, a że nie mieli piechoty bo ta zwiała w bruzdy, grudy pola po drugiej stronie, to w sumie na tej samobójczej pozycji ukraiński operator był bezpieczny.
Pamiętam nerwowe wymiany adresów, telefonów, linków z pierwszych dni. Ktoś kołował kolczatki, ktoś wiedział gdzie szukać kamizelek, dopiero potem wpadło mi do głowy, że przecież ja też mam kontakt i dobre ceny na różne rzeczy, przydatne tam.
Pamiętam to zdziwienie kiedy okazało się, że Ukraińcy potrafią oddać cios – pierwszy rajd śmigłowców ukraińskich na składy paliw pod Biełgorodem, pierwszy okręt płonący przy nabrzeżu Bierdańsku.
I pamiętam też szok, kiedy bomby spadły na teatr w Mariupolu. I kiedy rakiety trafiły w dworzec w Kramatorsku. Kiedy w wyzwolonej Buczy, Irpieniu, Hostomlu odkrywano pierwsze miejsca masowych egzekucji. Kiedy rakiety uderzyły w centrum handlowe w Kremenczuku. Kiedy salwa „Kalibrów” uderzyła w centrum Winnicy, żeby między innymi zabić czteroletnią Lizę.
Dzisiaj mija 187 dzień nielegalnej i niesprowokowanej inwazji chanatu moskiewskiego na Ukrainę.
I mimo że na mapach nie widać ruchów mas wojska, to codziennie według oficjalnych danych ginie nie mniej niż 200, 300 czasem 400 rosyjskich bojców. Brytyjczycy obliczają że trwale wytrącono z szeregów putlerowskiej armii 80 tysięcy osób. Nie wszyscy to są zabici, cześć z nich to ciężko ranni, trwale niezdolni do służby. Takie straty rosyjskiej armii można porównać tylko do strat z drugiej wojny światowej. Nie wytrzymuje tutaj porównania nawet Wojna w Afganistanie, która trwała 10 lat i walnie przyczyniła się do upadku wizerunku ZSRR.
Na tym tle podpisanie przez wałdzimira fiutkowicza dekretu zwiększającego liczebność sił zbrojnych chanatu o 137 tysięcy może budzić zrozumiałe zaniepokojenie, ale mojego nie budzi.
I powiem Wam dlaczego.
Po pierwsze – ja wiem, to zwiększenie sił zbrojnych z miliona z hakiem do miliona stu pięćdziesięciu tysięcy brzmi jak przygotowania do odpalenia militarnego tsunami. Jednak nigdy dość powtarzać, że siły zbrojne, szczególnie w przypadku chanatu moskiewskiego, to dosyć złożony organizm. Z tego obecnie funkcjonującego miliona tylko około jednej trzeciej to wojska lądowe – piechota, artyleria, wojska pancerne – kluczowe dla walk w Ukrainie. Reszta to lotnictwo, logistyka, wojska rakietowe,marynarka i tak dalej. Tego miliona ani miliona stu pięćdziesięciu tysięcy nikt nie pośle w okopy, tylko jakąś tego część.
Po drugie – jak się odejmie od tych zadekretowanych od nowego roku 137 tysięcy te 80 tysięcy trwale utracone w ostatnim pół roku to zostaje 57 tysięcy. A przecież mówimy o zwiększeniu liczebności od nowego roku 2023. Ten się nie skończył, o ile dobrze liczę – zostały nam 2 dni sierpnia, 30 dni września, 31 października, 30 listopada i 31 grudnia, razem 124. Średnie straty dzienne to około 250-300 trwale wytrąconych z szeregów, przyjmijmy krakowskim targiem c.a. 275 dziennie. To daje razem 34 tysiące do końca roku. To razem z szacowanymi 80 tysiącami do tej pory daje to razem 114 tysięcy, a dekret mówi o zwiększeniu liczebności wszsytkich rodzajów sił zbrojnych (nie tylko lądowych, których głównie dotyczą te straty) o 137 tysięcy. To zostaje do rozdysponowania ile? 23 tysiące. To już jakby robi inne wrażenie, prawda?
I po trzecie – to jest dekret o etatach. To, że dana jednostka ma do wypełnienia jakąś siatkę przyjętych na papierze etatów, nie oznacza, że one są od razu za magicznym pociągnięciem pióra, długopisu czy flamastra wypełnione. Szczególnie w chanacie moskiewskim. Dla przykładu u nas do niedawna etat sił zbrojnych wynosił 100 tysięcy. Tylko co z tego, skoro nigdy nie był w pełni zrealizowany? Kiedy tworzono Wojska Obrony Terytorialnej to o ile pamiętam mówiło się o 17 regionalnych dwództwach brygad WOT i około 53 tysiącach etatów. To było wiele lat temu. Po roku od ustanowienia nowego rodzaju sił zbrojnych ta liczebność wynosiła 7600, po trzech latach 24 tysiące, a na koniec zeszłego roku – 31 tysięcy. Do 53 tysięcy dalej bardzo daleko i pewnie do tego nie dojdzie, bo zarazem nasza władza, słusznie czy nie, formuje czwarta dywizję sił operacyjnych, a są plany na dwie kolejne. I otwarcie się mówi, że bez poboru to się kadrowo nie sklei. A myślę, że nawet w najgorszym swoim wydaniu – Polska jest lepiej zorganizowanym państwem niż chanat moskiewski. I też nie jest łatwo.
I wreszcie po czwarte – być może ten dekret ma jedynie taką moc, że do składu sił zbrojnych chanatu włączone zostaną korpusy posiłkowe formalnie niepodległych, acz faktycznie marionetkowych państewek takich jak Naddniestrze, Ługanda, Donbabwe, Abchazja, Osetia Południowa.
Zatem tak. Na pewno chanat szykuje się do wojny długiej, na pewno nie ma mowy o rozmowach pokojowych w tym roku, prawie na pewno będziemy pisali podsumowania 24 lutego.
Prawie na pewno będziemy oglądali kolejne spalone ukraińskie dworce, domy, osiedla mieszkaniowe, szkoły, centra handlowe. Także dlatego, że chanatowi kończą się środki precyzyjnego rażenia, więc strzela na zaplecze coraz bardziej na oślep.
Pocieszające jest to, że siła niszcząca tych uderzeń jest mniejsza niż znanych z historii nalotów strategicznych, zatem te uderzenia nie rzucą raczej moralnie, gospodarczo Ukrainy na kolana.
Tragiczne jest to – że zginie jeszcze wielu niewinnych ludzi.
Zapewne jesień może okazać się porą różnych gwałtownych ruchów. Bo późna jesień to tak zwana rasputica, zamieniająca tereny poza drogami o utwardzonej nawierzchni w błotne bagniska. Wtedy się, przynjamniej w teorii – nie prowadzi wielkich operacji manewrowych na stepach Ukrainy.
Zatem jeżeli któraś ze stron będzie chciała coś zrobić, będzie się starała zrobić to wcześniej.
I teraz o niepokoju.
Wiadomo, że obie strony mają nieużyte w tej rozgrywce karty. Ukraina ma sporo przekazanego od przyjaciół sprzęty nieartyleryjskiego – transportery, czołgi, bojowe wozy piechoty – których jeszcze nie uzyła. Oblicza się, że te nowe rezerwowe brygady to jest coś między 7 a 10 jednostek. Ale żeby atakować trzeba mieć w miejscu ataku przewagę 3 do 1, minus modyfikacje wynikającez tego, że przeciwnik może mieć umocnienia różnego typu i wykorzystywać teren. Minus modyfikator panowania w powietrzu a to jednak nadal należy do chanatu.
Dlatego moim zdaniem kontrofensywy nie będzie. Był na to dobry czas – być może – miesiąc, dwa temu. Tylko, że wtedy Ukraina nie miała rezerw, bo uwikłała się w ciężkie walki na łuku Dońca. Bo na wojnie czas – jak poucza Clausewitz – to jedyna rzecz, której nie da się odzyskać. Jak mija dobry moment na uderzenie, to on mija i tyle.
Teraz pytanie – kto pierwszy uruchomi rezerwy. Wiele wskazuje na to, że będzie to chanat. Już ostatnio przesunięto kilka brygad odtwarzanych w rejonie Biełgorodu na południe, nad Dniepr. Na jego prawym brzegu chanat ma około 30 batalionowych grup bojowych czyli odpowiednik 8-10 brygad, fakt z uszkodzonymi mostami za plecami. Ale na lewym brzegu Dniepru gdzieś jest te 5-6 kolejnych brygad przesuniętych w Biełgorodu. No i gdzieś na południe z głębi chanatu przesuwana jest kolejna armia, kolejnych kilka brygad.
Istnieje domniemanie, że ta dodatkowa armia tez zmierza na południe terytoriów okupowanych. Wówczas większy zamiar byłby widoczny jak na dłoni. Skoro nie udało się złamać ukraińskich pozycji w strefie ATO czołowymi natarciami i oskrzydleniem od północy, do Izjum, to ruszyć z południa. Możliwe kierunki – na Zaporoże-Dnipro, na Mikołajów-Odessę i Krzywy Róg. Albo jeszcze inaczej – wielka koncentracja na południowym skrzydle ATO i wyklinowanie ukraińskich wojsk z Donbasu tak samo jak to zrobiono z kierunku Popasnej na Lisiczańsk.
Te dwie armie są sformowane o nowy pobór, zatem zapewne niedoszkolony i wyposażone w sprzęt wyciągany z rosyjskich składnic, zatem nie pierwszej świeżości. Z kolei w niektórych typach uzbrojenia armia ukraińska ma lepsze wyspoażenie niż na początku wojny, a jesienią mają wracać pomału do szeregów tysiące szkolonych obecnie na zachodzie żołnierzy. Zatem jest nadzieja, że ukraińskie rezerwy będą lepiej wyposażone i lepiej wyszkolone niż rezerwy chanatu. Ale raczej nie będą bardziej liczne. A czołg to czołg, kamieniem nie rozbijesz.
Moje przypuszczenie luźne jest takie, że Ukraińcy będą starali się upośedzać zdolności ofensywne wroga dalej strzelając po składach, sztabach, zapasach. Przeciwnik będzie odpowiadał na oślep. A jeżeli dojdzie do większych walk to pierwszy uderzy chanat, a Ukraińcy jeżeli uderzą do z kontry a może nawet rekontry. I w ograniczonym zakresie.
Pewną pociechą jest informacja, że niejaki Szojgu został odsunięty po raz kolejny od dowodzenia dowódcy poszczególnych armii mają koordynowac swoje działania w oparciu o światłą myśl i słowo samego prącia chanatu, władzimira. Tak. To ten etap, kiedy fuhrer traci zaufanie do generałów i zaczyna z wilczego szańca kierować działaniami poszczególnych kompanii i batalionów. Efekty znane.
Zatem w tym niepokoju jest nadzieja. Fuhrer kierujący armią to dobry prognostyk. Dla nas. Dla jego armii – kiepski.
Zatem – wspieraj dalej Ukrainę, wrzucaj do skarbonki, dziel się dobrym słowem, uśmiechnij się do ukraińskiego dziecka na podwórku.
Jeszcze się spotkamy na wakacjach na ukraińskim Krymie.
Pamiętaj – także tutaj, na słowa, na memy, na informacje – walka trwa.
Слава Україн
zdjęcie 93-тя ОМБр Холодний Яр
_____________________________________________________________________
Ponieważ nie stoi za mną żadna redakcja, piszę tutaj dla tych, których chcą czytać i podawać dalej ogłaszam jak następuje:
– dziękuje za każdy ślad sympatii i obecności w tym profilu – lajk, udostępnienie, podanie linku dalej
– zachęcam do udziału w zbiórkach, do których linki jak zawsze podaje poniżej i w komentarzach na facebok’u.
W związku z tym, że nie stoi za mną żadna redakcja, nie sprzedaję owoców swojej pracy nikomu, ale oczywiście można mi okazać wsparcie stawiając symboliczną, taktyczną kawę w serwisie boycofee.to.
Link jak zawsze poniżej i w jednym z komentarzy oraz w opisie zdjęcia profilowego na fb.
Jak zawsze dorzucam też link do kawy dla mnie myself, która pomaga przetrwać noc i dotrwać do świtu. Gdyby ktoś chciał postawić mi kawę w zamian za wykonaną robotę – link tutaj.
Trzymajcie się!
Trwa nadal zbiórka na batalion medyczny Госпітальєри Госпитальеры Hospitallers. To czysty konkret. 80% rannych przeżywa dzięki dobrej organizacji ewakuacji i opieki medycznej pola walki w armii ukraińskiej. Takich wyników tamta strona nie ma i nie będzie miała. A naszym trzeba pomagać. Link TUTAJ.
Autor: Radosław Wiśniewski Polski dziennikarz, poeta, ur.1974 – pisze wiersze, publicystykę, prozę, krytykę. Autor kilku książek z wierszami, jednej eseistycznej, jednej prozatorskiej i jednej popularno-historycznej. Tłumaczony na niemiecki, angielski, hiszpański, ukraiński, fiński oraz węgierski. Jest współzałożycielem Stowarzyszenia Żywych Poetów z Brzegu, byłym redaktorem naczelnym ex-kwartalnika „Red.”, wieloletnim współpracownikiem „Odry”.
Więcej na Facebook’u: https://www.facebook.com/autorautor