czwartek, 21 listopada 2024

zdzichuKiedy Zdzisiek pierwszy raz zatoczył się szeroko i wylądował nieogoloną twarzą na blacie stołu wszyscy myśleli, no cóż, zdarza się nawet najlepszym, może trochę wypił za dużo, miał jakiś powód. Nikt nie pytał, bo to trochę nieuprzejmie, Angela uśmiechnęła się znacząco, że wiecie, Zdzichu, no bywa, ale to swój chłop. Sołtys z Polańczyka.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

"[...]

Skojarzenia to przekleństwo,

więc możemy dziś dać głowę

– jakiekolwiek podobieństwo

było czysto przypadkowe

[..]"

(Polskie Zoo)

 

 

 

Nazajutrz wszystkim się wydawało, że wszystko wróciło do normy. Rada gminy się zebrała, procedowała wnioski. Wprawdzie Zdzichu coś tam mruczał, że tej obelgi nie zniesie i pora wstać z kolan, ale po pierwsze jego języka nikt nie rozumiał, a po drugie nawet ci co rozumieli wzruszali ramionami. Nawet sąsiedzi z jego ulicy w Polańczyku, którzy sami wybrali Zdzicha na reprezentanta w radzie gminy wspominali, że tak Zdzichu coś czasem pierdoli pod nosem, ale nie przejmować się, da się lubić. No i jaka zniewaga wszyscy myśleli, jak sam się napił, sam się zatoczył i sam niemal wyjebał orła?

 

No właśnie. Albo innego ptaka drapieżnego.

 

Wprawdzie niektórzy malkontenci z wioski mówili, że takim zachowaniem Zdzichu narobi szkód, tym którzy go wybrali, ale inni mieszkańcy i sąsiedzi zakrzyczeli malkontentów, że dajcie spokój, nie plujcie w gniazdo, Zdzichu wybrany jest demokratycznie i ogólnie to się zachowuje, a nawet o, rozdał każdemu po 20 złotych, jak został radnym sołeckim.

 

- Co rozdał to nie jego, psia jego mać - syknął wtedy Józwa, który całe lata był sołtysem przez jakiś czas - te pinionce to na wspólne rzeczy miały iść, a nie do rozdania. Nie od tego są fundusze sołeckie.

 

Ale ogólnie wszyscy byli zadowoleni, jeden se kupił smart tivi, drugi odłożył, nie było o co szat drzeć. Nie było na naprawy latarń, nie było na równanie drogi, ale jakoś się dało żyć.

 

No, ale kiedy Zdzichu zatoczył się po raz trzeci, czwarty na radzie pijany zaczął drzeć mordę, że on ma w dupie taką radę, żeby dawać jemu, bo jemu się należy i wypierdalać, to cała reszta rady gminy, jakoś zaczęła szemrać, że no owszem, Zdzichu reprezentuje tych tam, pod lasem z Polańczyka, ale to jednak za wiele.

 

Wysłano Zdzichowi pisma, żeby jednak nietrzeźwy nie przychodził na posiedzenia, żeby zajął się tym, czym inni zajmują się wśród tych, którzy ich wybrali, że przecież są uchwały rady osady, że o czystość dbać, gnój wywieźć, wóz asenizacyjny wezwać, rów oczyścić, żeby woda miała jak spływać i żeby się nie zapychał. Bo jak tu się zapcha to i u innych woda będzie stała.

 

Ale Zdzichu pił coraz więcej i chyba jeszcze coś innego brał, bo zaczęły się zwidy, haluny, jak to mówią, Zdzichu w nocy biegał z siekierą, ludzie ze strachu chowali się po domach, zaczął drzeć się na córkę Śmiejakowej, że kurwa, latawica i ma w domu siedzieć i czekać aż jej obrośnie. Ohydne to było nawet dla tych co wcześniej go wybrali, ale mówili, no cóż wybraliśmy, co możemy zrobić.

 

Tylko z księdzem dobrze żył, zawsze na tacę dawał, chociaż ludzie między sobą mówili, że gdzie on tam na tace daje z tych sołeckich i to jednak oburzające, niech ze swoich daje.

 

Wreszcie kiedy przyszła kontrola jedna, druga i trzecia z rady gminy, to zwołał radę sołecką, z samych swoich przydupasów, żeby oni uchwalili, że on tutaj jest najważniejszy, bo jest sołtysem i co on powie jest prawem, a nie jakaś tam rada gminy w Piździdołach.

 

No i radni sołeccy, trochę dlatego, że się bali, a inni dlatego, że jednak wiedzieli że Zdzichu pije, pali, kradnie i zaczyna bić, ale jednak się podzieli - uchwalili, że uchwały rady sołeckiej Polańczyka mają wyższość nad uchwałami rady gminy, co było głupie niesłychanie, ale tak im wyszło z kalkulacji.

 

Uzbrojony w tę uchwałę, wydrukowaną na zmiętej kartce papieru, zatłuszczonej, bo wcześniej makrelę na zagrychę w niej sobie przyniósł ze sklepu, Zdzichu pojechał z siekierą w ręce po swoje do rady gminy. Ale tam nawet nie doszedł, spadł z roweru na zakręcie przed pierwszą zagrodą Angeli, która jakoś go próbowała rozumieć i zaczął się drzeć, że to stara Niemra do grobu go niemal wpędziła, a tak naprawdę uderzył się sam w kolano siekiera, co ją miał za pasem. Angela pomachała mu tylko zza płotu, bo tak już miała i powiedziała, że Zdzichu ogarnij się, ja wczoraj na emeryturę przeszłam.

 

Zdzichowi jakoś się zrobiło, bo nie lubił Niemry, ale swoja jednak, oswojona. Ruszył dalej, ciągnąc rower już nie jadąc, z siekierą w ręku, ale kolano bolało, więc upadał co chwila pod ciężarem roweru i siekierą się podpierał jęcząc z bólu:

 

- Jaaaa ... Chryste... narodu, do narodu, kurwa kolano... aaaa... Jezuuuuuu!

 

I postronni mówili: o, znowu jęczy że ci z Polańczyka są Chrystusem narodów i z kolan będą wstawać.

 

Ale nie doczołgał się do rady, nie dał rady, potknął się na progu o własne nogi, chciał znowu się podeprzeć siekierą, ale obuszek z trzonka zleciał i trzonkiem podbił sobie oko. W sumie i tak by nic z tego nie wyszło, bo rada gminy nic nie mówiąc już Zdzichowi zmieniła miejsce obrad. Z jego obecności w radzie i tak nic nie wynikało, wioską rządził jak swoim obejściem, żadnych wspólnych projektów ani uchwał nie uznawał, a wspólne pieniądze rozdawał po uważaniu a jeszcze więcej kradł.

 

Nikt po nim nie miał zamiaru płakać, a łatwiej było go nie informować o ważnych posiedzeniach niż robić jakąś aferę, policje wzywać, żeby go wyrzucili.

 

Jak Zdzichu wytrzeźwiał, to wrócił do wioski, tylko obuszek od siekierki gdzieś się zawieruszył. Zabrali mu chyba strażnicy gminni, żeby się w kolano znowu nie pierdolnął przypadkiem. Także jechał, rower skrzypiał i tylko trzonek dzielnie ściskał w łapie. Jechał i darł się na całe gardło, żeby ludzie go usłyszeli:

 

- Ludzieeeeeeee, wyejbaaaaaali nas z gminy, ludzieeeeee!

 

- Nie nas - mruknął Józwa - tylko ciebie głupi chuju, chociaż teraz to już na jedno wychodzi...

 

A nikt Zdzichowi nie śmiał podskoczyć, bo wprawdzie obuszek się zadział, ale trzonek miał ciągle w ręce.

 

I ciągle był pijany.

 

 

#polwypierdol

#dzieje_smuty

fot. filmweb/ "Siekierezada"

 

 

AAA Radek okragly

 

 

 

 

 

 

wisniewski na pasku