czwartek, 21 listopada 2024

gareth jonesMyślałem o tym, że mam taki swój mały panteon ludzi, którzy chociaż nie wymachiwali bronią palną ani sieczną, to wykazali się odwagą i prawością poza wszelkimi granicami, płacąc za to, czym się w tym paskudnym świecie za to płaci najczęściej, kiedy staje się samemu do walki. Głową.

 

 

 

 

 

Sophie Scholl, Emanuel Ringelblum i Gareth Jones.

 

Z tej trójcy, wydaje się, że ten ostatni pozostaje najmniej rozpoznany. Na szczęście jest film Agnieszki Holland, wreszcie ukazała się po polsku książka o Nim, jego macierzysta uczelnia ufundowała dla swoich absolwentów stypendium podróżnicze.

 

Obdarzony niezwykle przenikliwym umysłem, inteligencją, ale i prawym charakterem, mylonym często z naiwnością Gareth Jones był bodaj jednym człowiekiem, który na własne oczy widział zagładę głodową Ukrainy, nazywaną teraz Hołodmorem - i próbował zainteresować tym świat, opowiedzieć o tym.

 

Robił to mając ten świat przeciwko sobie, bo przeciwko jego relacjom, młodego, właśnie wyrzuconego z pracy asystenta Lloyda Goerga wystąpili wszyscy stali korespondenci zachodni w ZSRR, w tym ciemny typ, laureat Pulitzera z 1932 roku - Walter Duranty (niech mu ziemia ciężką będzie). Oni oczywiście też wiedzieli o głodzie. Duranty nawet go widział na własne oczy, ale mówiło się oficjalnie o niedoborach żywności, chorobach z niedożywienia, a nie o zagładzie milionów ludzi.

 

To w polemice z Jonesem padło zdanie Duranty'ego, że nie da się zrobić omletu bez rozbicia jaj.

 

Zdaje się, że Gareth Jones ostatecznie też zapłacił za swoją nieugiętość życiem. Zginął w 1935 roku w Mongolii na wyjeździe o charakterze dziennikarsko-krajoznawczym. Firma w której wypożyczono mu samochód była przykrywką dla siatki sowieckiego wywiadu, towarzysz jego podróży, Niemiec, doktor Mueller, podobno należał do siatki niejakiego Richarda Sorgego, a bandyci którzy rzekomo obu porwali dla okupu, Niemca puścili wolno na drugi dzień a Garetha zabili w wigilię jego trzydziestych urodzin.

 

To typowe dla sowieckich siepaczy, prawda? Mordowanie w czyjeś urodziny. To dalej jest w dobrym tonie.

 

W moje urodziny, w zeszłym roku pojawiły się informacje, że w Kijowie jednej z ulic ma być nadane imię Garetha Jonesa.

 

A mnie ciągle się wydaje, że za mało o nim się wie, za mało mówi, pisze. Nie myślę o pomnikach, statuach, ale czymś bardziej żywotnym.

 

W kondominium Fejsboga nie ma nawet strony jemu poświęconej. Jakiegoś fejsbukowego memoriału.

 

A zdaje mi się, że tego oddania prawdzie i prawości tak mało wokół i tak bardzo jej potrzeba. Jak chleba.

 

Będę wracał do tej historii. Jest wyjątkowa.

 

I taki przebłysk jeszcze jednej myśli.

 

Gdyby koło memoriału Hołodmoru w Kijowie postanowiono zasadzić gaj sprawiedliwych wśród narodów świata na pamiątkę ludzi, którzy mimo wszystko starali się powiedzieć światu prawdę o ludbójstwie na Ukrainie

 

- obawiam się, że rosłoby tam tylko jedno drzewo

- Garetha Jonesa.

 

AAA Radek okragly

 

 

 

Dodaj komentarz

wisniewski na pasku