niedziela, 24 listopada 2024

marsjanski helikopterAkurat czytam książkę o wojnie chińsko-chińsko-japońskiej w latach 1937-45. I tam jest o wojnie, ale jest też dużo o innych sprawach.

 

 

 

Na przykład o tym, jak Edward Snow odwiedził Mao Tse Tunga i od kiedy zaczął się kult tego pana na zachodzie, który nigdy dobrodziejstwa jego rządów nie doświadczył.

Ale w książce przy okazji omawiania kontekstu szerszego pojawia się też sporo informacji o Japonii i jej otwarciu na świat w drugiej połowie XIX wieku.

 

I z jednej strony, wszyscy wiemy "ostatni samuraj", starcie facetów machających mieczami z karabinem maszynowym, z jednej strony zbroje z drugiej armaty. Japonia w 1853 roku, kiedy u jej brzegów pojawiła się amerykańska eksadra Perry'ego była skansenem XVII wieku. Ale z drugiej strony, historyk podaje, że 60% mężczyzn i 15% kobiet umiało czytać i pisać, na standardy połowy XIX wieku nienajgorzej. Może to tylko korelacja, ale jakoś w 1919 roku Japonia już miała status mocarstwa, bo szybko postawiła na się na nogi. Oczywiście natura tej siły była głównie militarystyczna, co zusamen przyniosło opłakane skutki sąsiadom Japonii i nie tylko. Ale mówię o nadgonieniu cywilizacyjnego dystansu. Czy się to komuś podoba czy nie - siła militarna była (i nadal jest) jednym z tego wyznaczników.

 

Japonia to zrobiła w trzy pokolenia. I jak widać po zaawansowaniu technologicznym po wojnie też znalazła sobie sposób na zawojowanie świata.

 

A teraz - oczywiście - z jednostkowym doświadczeniem trudno jest polemizować. I owszem jak jestem zmęczony to z książką zasypiam. A bywa, że nie mam siły na złożoną lekturę i idę spać. Jasne. Tylko, że jeżeli naród, społeczeństwo w 60% cierpi na wtórny analfabetyzm, to nie jest już coś nad czym można przejść do porządku dziennego i powiedzieć, oj zmęczeni są. Nie. To zagrożenie cywilizacyjne. Czym? Tym, że możemy porzucić złudzenia, że dla świata będziemy czymkolwiek więcej niż terenem otwarcia jakichś montowni skrzyń biegów. Bo nie będziemy mieli nic do zaproponowania. Także sami sobie.

 

Polska jest w chwili obecnej krajem dość płytkiego kontekstu. Wszelkiego. To widać jak się wyjdzie do miasta. Zjeść, szmatami pomachać, pożyczkę wziąć, jakiś proszek na ból głowy i tyle. Bo taka jest oferta, jacy są klienci. W centrach miast utrzymują sie knajpy, wyszynki, banki, lichwiarze, apteki i sklepy ze szmatami. Nie ma u nas miejsc z klimatem - bo nie ma na nie zapotrzebowania.

 

Nie będzie gospodarki opartej na wiedzy bez wiedzy. Ba, z budowaniem nawet pozytywnego ethosu bezwiedzy. Nie ma cudów. A jak nie będzie takiej gospodarki, to będą montownie, hurtownie, apteki, firmy remontowo-budowlane, budki z hot-dogami, salony telefonii komórkowej, wysepki z elektroniką w centrach handlowych i tak dalej i tak dalej. A to jest problem cywilizacyjny, nie rozwiązany zresztą, jak dobrze spojrzeć właśnie, gdzieś od wieku XVII w tym kraju.

 

Także myślę, że jeżeli mamy wrażliwą społecznie klasę polityczno-intelektualną w łonie której toczy sie spór, czy czytanie jest okej, czy nie okej, to jest świadectwo głębokiego kryzysu społecznego i intelektualnego, z którego możemy już nigdy nie wyjść.

 

A potem te rozmowy - skąd nagle w Polsce jedynej ludzie lekceważą naukę, śmieją się z twardych danych, za nic mają fakty. Nie tylko stąd, ale również stąd.

 

Moim zdaniem to zresztą widać. Właśnie na tle świata, który o dziwo czyta, uczy się, wysila. W tygodniu, kiedy pan Czarnek ogłosił, że powoła nową dyscyplinę naukową, czyli bibliologię, na Marsie po raz pierwszy w powietrze wzniósł się marsjański helikopterek. Nie zdziwiłbym się gdyby się okazało, że jak to wiele razy w dziejach bywało, obliczenia do jego wirnika nośnego robił jakiś matematyk po polskiej maturze, który jednak wyjechał z Polski do USA bo Polska i Polacy nie mieli mu nic do zaoferowania.

 

W tym kontekście uczenie dzisiaj dzieci do matury ma tylko jeden sens, że gdzieś wyjadą z tym swoim wykształceniem i coś fajnego zrobią. Bo Polska im szansy raczej nie stworzy. Bo i niby gdzie? Do przykręcenia śrubki na taśmie matura jest zbędna. Do podania klientowi karkówki wysmażonej z grilla - też.

 

Powodzenia maturzyści.

 

 

AAA Radek okragly

 

 

 

Dodaj komentarz

wisniewski na pasku