Miastem kresowym, które wymienia się zwykle na pierwszym miejscu, jest stołeczne miasto Lwów – arena działalności licznych towarzystw naukowych i twórczych. Miasto tętniące życiem teatrów, opery, uczelni, wydawnictw i wielkich bibliotek. Centrum rozwijającego się przemysłu.
Jak Atlantyda…
Część 1
Mówiąc o polskości Lwowa, należy sięgnąć aż do czasów sprzed X wieku, kiedy całe Grody Czerwieńskie mieściły się w granicach królestwa polskiego, zanim zostały odbite przez Włodzimierza Wielkiego. Od 1038 r. tereny te wielokrotnie przechodziły pod władanie polskie, ale także ruskie i węgierskie. Były często niszczone i pustoszone przez najazdy tatarskie i mongolskie. Na wyludnione ziemie przybywali osadnicy niemieccy, polscy, ormiańscy, i to zwykle oni sprawowali rolę włodarzy. W 1387 r. za sprawą Jagiełłów Lwów wrócił do Polski i już wówczas zaczął odgrywać dominującą rolę gospodarczą, oświatową i kulturalną. Tu przecierały się szlaki handlowe różnych narodów i kultur, a wspomniane wyżej zawirowania historyczne i gospodarcze przyczyniały się do tworzenia różnorodnej struktury narodowościowej mieszczaństwa lwowskiego.
Lwów najdłużej jednak pozostawał w granicach polskich. W XVII wieku z inicjatywy króla Jana Kazimierza powstał Uniwersytet Lwowski – dominująca uczelnia wyższa w tym regionie Polski. Jest to też czas tworzących tło historyczne wydarzeń opisanych w „Mohorcie” Wincentego Pola, czas walk obronnych podczas najazdów tatarskich, tureckich, wołoskich i walk zbuntowanych Kozaków. Lwów odgrywał wówczas rolę bastionu, stanowił przedmurze obrony europejskiego chrześcijaństwa. Za bohaterską postawę, jako jedyne w Polsce miasto, w 1658 roku otrzymało nadany przez papieża Aleksandra VII przydomek „Semper fidelis” – „zawsze wierne”, który widnieje w jego herbie. Dwa lata wcześniej, podczas szwedzkiego potopu, 1 kwietnia 1656 roku król Jan Kazimierz złożył w katedrze lwowskiej uroczyste ślubowanie, oddając Polskę pod opiekę Matce Boskiej. Oba te wydarzenia oraz powstanie uniwersytetu dały zaczątek tworzenia mitologii tego miasta, którą w ciągu kolejnych lat wzbogacały wydarzenia historyczne związane ze strategiczną i militarną rolą miasta w dziejach Rzeczpospolitej.
W czasie rozbiorów miasto wraz z terenami Galicji weszło do zaboru austriackiego. Pomimo prób germanizacji zaborca dawał na tym terenie pewne swobody, które pozwalały na zachowanie polskości i rozwój polskiej kultury. Najwięcej twórców i naukowców skupiło się wokół Uniwersytetu Lwowskiego, lecz nieocenione zasługi na tym polu położyło także otworzone w 1827 r. Ossolineum, które było jednocześnie biblioteką, wydawnictwem i ośrodkiem kultury. Dzięki zabiegom tej instytucji mogły przetrwać wielkie dzieła literatury polskiej. W okresie restrykcji po powstaniach z 1831, 1848 i 1863 r. we Lwowie i całej niemalże Galicji znaleźli azyl prześladowani i uciekający przed wyrokami cara profesorowie, pisarze i artyści.
Tu tworzyli: Aleksander Fredro, Wincenty Pol, Seweryn Goszczyński, Maurycy Gosławski, Władysław Bełza, nieco później Leopold Staff, Jan Kasprowicz, Maria Konopnicka, Kornel Makuszyński, Gabriela Zapolska i wielu innych. Rozwijał swoją działalność teatr lwowski, skupiający zarówno twórców, jak i aktorów. Działalność takich instytucji i skupionych wokół nich osobistości dodawała blasku i potęgowała legendę tego miejsca.
Mając na myśli mitologię Lwowa, nie w sposób ominąć poczynania Lwowskich Orląt. Owiany legendą wyczyn jest osobliwy, bo oparty na prawdzie – pisze profesor Stanisław Sławomir Nicieja w swojej książce pt. „Lwowskie Orlęta. Czyn i legenda”. Książka jest poświęcona obrońcom Lwowa z 1918 r., pogrzebanym na Cmentarzu Łyczakowskim w kwaterze zwanej Cmentarzem Orląt Lwowskich. Obrony miasta podjęli się spontanicznie mieszkańcy, którzy 1 listopada rano obudzili się w mieście zajętym przez wojska ukraińskie.
Wśród obrońców byli robotnicy i urzędnicy, księża i batiarzy – słynni lwowscy ulicznicy, kobiety, dzieci i starcy oraz ci najbardziej ofiarni – gimnazjaliści i studenci. Im to właśnie nadano dumny przydomek „Orlęta Lwowskie”, w którym jest wiele pieszczotliwości rodzicielskiej. [S. Nicieja, Warszawa 2009]
Bohaterowie walk o Lwów zostali ponownie nagrodzeni, tym razem przez Marszałka Józefa Piłsudskiego. 22 listopada 1920 r. Lwów jako jedyne miasto polskie zostało odznaczone Krzyżem Virtuti Militari. O obrońcach Lwowa powstało wiele piosenek i wierszy, które rozsławiły na całą Polskę bohaterską postawę młodzieży w obronie swojej małej ojczyzny. Orlętom stawiano pomniki w wielu miastach polskich, nazywano ich imieniem ulice, ich patriotyczny wyczyn trafił do podręczników szkolnych.
Tuż po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, w 1919 roku na zlecenie władz wojskowych wydany został „Przewodnik po Lwowie” doktora Mieczysława Orłowicza. Autor jednoznacznie określił rolę i znaczenie tego bohaterskiego miasta już we wstępie:
Gdy zatem obecnie, w czasie gdy Lwów stał się jak niegdyś „szańcem Rzeczypospolitej” i jej obrońcą od hord wschodnich, gdy od miesięcy na jej bohaterskie zmagania są zwrócone oczy całego narodu, gdy przewija się po jego ulicach żołnierz polski, ze wszystkich ziem dawnej Polski, a brak jest całkowity polskiego przewodnika po Lwowie, wydajemy go własnym nakładem z przeznaczeniem w pierwszej linii dla wojska, któremu brak ten w obecnej chwili najwięcej odczuwać się daje [Orłowicz, Kraków 2005]
Lwowianie byli bardzo przywiązani do swojego miasta. Mieszczanie stworzyli swoją subkulturę, swoje własne tradycje i swój język. Mowę lwowską nazywa się bałakiem, jest ona zbudowana na podstawie języków narodowości zamieszkujących tam od wieków: języka polskiego, czeskiego, ukraińskiego, rosyjskiego, niemieckiego i jidysz. Lwów zawsze miał swoich bardów, którzy rozsławiali miasto w licznych utworach – pieśniach, wierszach i wspomnieniach.
Za niekwestionowanego obrońcę i piewcę Lwowa należy uznać Mariana Hemara, który dzięki swej aktywności twórczej nazywany jest w środowisku kresowian „poetą walczącym”. Sam poeta uważał, że jego najważniejszą domeną była satyra polityczna.
Sporo w tym racji, bo nie poddał się nigdy, nie wrócił do kraju zalanego ideologią komunistyczną. Pozostając w Londynie, mógł piętnować, obnażać, krytykować i ganić, uczulać na wszelką niesprawiedliwość, kłamstwo i obłudę. Taką postawą narażał się władzom w kraju. Hemar dosadnie demaskował służalczość rządzących wobec władzy komunistycznego ZSRR. W swoich satyrach często odnosił się do konkretnych wydarzeń, wymieniał nazwiska, miejsca i czas. Ganił również literatów i poetów w kraju, którzy kajali się na łamach pism krajowych i tworzyli pod dyktando cenzorów. W wierszu "Narada satyryków" tytułowi satyrycy: Tuwim, Pasternak, Brzechwa, Iwaszkiewicz, Gałczyński, Słonimski i Putrament biorą udział w zwołanej przez Bolesława Bieruta naradzie. Jest też puste krzesło. Hemar uważa, że to miejsce należy się jemu, czuje się więc obecny. Bierut domaga się satyr i fraszek w odwecie za satyry płynące z „polskiej szczekaczki z tego – no – Monachia!”, które znieważają „Rosję-Mać”. Oczekuje ostrej riposty, gdy tymczasem satyrycy w kraju niewiele mają do powiedzenia. Narzuca więc im miesięczny kontyngent: „Wy mnie tyle do kupy piszcie towarzysze, ile tam jeden Hemar w jeden tydzień pisze”. Kiedy literaci zostają sami, Marian Hemar ujawnia swoją obecność, wstaje i zabiera głos:
Ja satyryk nie lepszy, nie gorszy niż inni.
Gdy mój wiersz rwie z kopyta, a wasz na pysk pada –
To nie moja zasługa ani wasza wada.
Gdy mój wiersz wasze wiersze w puch i proch rozpieprza –
Ja nie lepszy poeta. Moja sprawa lepsza!
Nie chodzi tu o talent, lecz o prawdę – tłumaczy Hemar. Jego satyry są wzorowane na utworach antycznych Greków i Rzymian, które nigdy nie stały po stronie tyrana, przeciwko człowiekowi, lecz zawsze w obronie wolności!. Jest pewny tego, że obecni na naradzie poeci dobrze zrozumieli te słowa, pomimo że w rzeczywistości Hemara tam nie było. Sprawa jednak dotyczyła go osobiście, stąd żal, bo nie został zaproszony i tym samym nie dano mu możliwości wypowiedzenia swojego stanowiska. Władze PRL-owskie bardzo starannie eliminowały wydane w Londynie i Paryżu dzieła Mariana Hemara. Skutecznie postarały się o to, by tak płodny i wszechstronnie utalentowany poeta nie zdobył sławy w kraju. Jednak jego utwory – satyry, fraszki, teksty piosenek, szopki, felietony, zarówno te powstałe we Lwowie i Warszawie przed wojną, jak i te emigracyjne – były zawsze pielęgnowane w środowisku kresowian i między innymi dzięki nim przetrwały do dziś.
Twórczość Hemara przepełniona jest wielką miłością do rodzinnego miasta. Sam mówi o sobie: Temat Lwowa jest obsesją moich wierszy i piosenek. Nie mogę i nie chcę się jej pozbyć. W tomie Liryki, satyry, fraszki wydanym w Londynie w 1990 r. znalazł się wiersz napisany w 1971 r. Trzy powody. Jest to wiersz obrazujący niezłomną postawę poety wobec wyznawanych zasad moralnych, a także stałość uczucia do Lwowa. Poeta podaje w nim trzy powody, dla których nie zrobi Lwowowi świństwa. Z pogardą odnosi się do tych, którzy uznali zdradziecką politykę państwa, nazywa ich rzezimieszkami, co poszli na jakieś ugody. Nie chce się bratać z rodzimą szują, która wyparła się Lwowa. W tym miejscu możemy uznać, że Lwów reprezentuje całe Kresy, skoro szuje jeszcze dziękują, za to, że nam go ukradli. Chodzi tu o Związek Radziecki, który za przyzwoleniem i w atmosferze międzynarodowej aprobaty zagarnął tereny południowo-wschodnich Kresów Polski. Autor oskarża Polaków o to, że pozwalają na to, by Lwów tonął w niepamięci jak „Titanic”. Na usprawiedliwienie podaje, że niewiele mogą zrobić, gdyż mogą się narazić na prześladowanie i więzienie, ale im – wolnym – nie wolno zapomnieć. Mają obowiązek przemówić do świata i przekazać przyszłym pokoleniom prawdę w imieniu swoim i tych, którym zamknięto usta. Coraz mniejsze jest grono emigracyjnego kręgu lwowian, bo śmierć wciąż kogoś z nich zabiera, lecz poeta nie przestaje wypełniać danych sobie przyrzeczeń:
Ostatnie obowiązki
i ostatnie posługi
Nie przynieść Lwowowi wstydu
To powód pierwszy. A drugi?
Drugi powód jest związany z biografią poety. Jest Polakiem z wyboru (urodził się w rodzinie żydowskiej), nieważne od kiedy, lecz uważa, że przyjmując wiarę i narodowość, przyjął cała kulturalną i religijną schedę wielkich polskich przodków. Wymienia postaci z Sienkiewiczowskiej trylogii i Quo vadis, przywołuje dzieła Juliusza Słowackiego: Konrad Wallenrod, Lilla Weneda, Ojciec zadżumionych. Nie pamięta dokładnie, od kiedy poczuł się Polakiem, ale wie, że jest to miłość od pierwszego wejrzenia, nie z przymusu, dlatego musi tego „amatorskiego statusu” strzec. Nie może pozwolić na to, by w jego uchodźczym, podróżnym dokumencie ubeccy milicjanci przybijali pieczęcie. Nie może splamić honoru Polaka, bo jak wtedy stanie przed swoimi żydowskimi przodkami i wytłumaczy przyjęcie nowej narodowości? Musi być nieskazitelny, by nie narazić się na sarkazmy i ironię ze strony nacji, którą opuścił:
To na toś ty od nas odszedł?
By tak dać się strefnić?
To po co?
W tym wierszu ważny jest też powód trzeci. Odżegnuje się poeta od tych, którzy beztrosko wyjeżdżają w odwiedziny do Polski. Prosi, by nie przemycać także jego książek, gdyż kiedyś one same tam trafią, podobnie jak książki wielu emigracyjnych twórców figurujących na czarnej liście cenzury.
poprzez ręce celników,
za mur, za kratę, za bramę,
poza plecy cenzorów,
nie ostatnie, nie pierwsze
Hemar zawiera w tych słowach wiarę w to, że kiedyś Polacy się obudzą, zrozumieją, że nie są wolni. Nawet urzędnicy, którzy pilnują tego narzuconego, totalitarnego porządku w kraju. Wierzy, że jako poeta spełnia ważną funkcję, że jego twórczość wcześniej czy później pomoże zdemaskować zakłamanie i obnaży prawdę. To posłannictwo Hemar rozumie jako coś więcej niż chwilowe pobyty w kraju, które nic nie dają, pokazują pozornie szczęśliwych rodaków. On ma większe zadanie do spełnienia:
A ja już tu zostanę
ja już stąd się nie ruszę.
Wasze życie jest krótkie.
Moje życie jest dłuższe.
Wiersze Hemara są proste i jasne, nie znajdziemy w nich zbyt wiele zawiłych metafor poezji spod sztandaru awangardzistów [Czułowski, Londyn 1990], ale niosą one wielkie przesłania. Dotyczą zarówno wydarzeń w kraju, jak i ważnych postaw w środowisku emigracyjnym. Hemar jest bacznym obserwatorem tego, co dzieje się wokół polskiej sprawy, a swoje rozterki i przemyślenia przelewa w felietonach i wierszach, które wygłasza w Radiu „Wolna Europa” lub publikuje w emigracyjnej prasie.
c.d.n.
Bibliografia