sobota, 23 listopada 2024
leszektomczuk_08Joachim Brudziński oznajmił słuchaczom radiowej Trójki (2 czerwca br.), że dzięki ojcowskim rózgom jest tym, kim jest, w domyśle: Kimś. Z kolei rzecznik praw obywatelskich Janusz Kochanowski zdradził, że od swojego taty otrzymywał baty, a swoich synalków skarcił już ?ze dwa razy?.


wleb


Jeśli wyznam, że mojej skóry żaden z rodziców nigdy nie złoił ? czy mam uważać się kogoś wyjątkowego, gorszego albo lepszego? Z pewnością nie mieszczę się w standardzie prominentów, którzy w dzieciństwie byli karceni. Nie zgłębię też głębi przemyśleń innych znanych Polaków: Lecha Wałęsy i Jurka Owsiaka, uznających klapsowanie ludzkich szczeniaków za coś normalnego i absolutnie dopuszczalnego.
Bicie-nie-bicie małolatów to wańka-wstańka ? temat dyżurny wypływający z okazji MDD. Całkowity zakaz bicia dzieci jest prezentem okazjonalnym rządu Tuska, ofiarowanym w ramach ekspansji polityki uśmiechów, która przypadkowo, a jakże, zbiegła się z dorocznym 1 czerwca.

Nie mam zamiaru rozwałkowywać tematu, którego rozwałkować się nie da. Ilu ojców ? takie koncepcje wychowawcze, można skwitować. Oczywiście potępiam tatusiowanie w stylu Josefa Fritzla z austriackiego Amstetten, ale w nie mniejszym stopniu wzgardzam ojczulkami przepijającymi życie swojego potomstwa. Brzydząc się koszmarnym Fritzlem bagatelizujemy tragedie dziejące się tuż obok. Iluż spośród nas okrada dzieci, wyzuwając je z butów i z godności, ulega różnym nałogom i na zawsze piętnuje los najbliższych?

Mnie interesuje coś innego. W jakim stopniu klapsy ojców Joachima i Janusza przyczyniły się, że owi panowie znaleźli się akurat w tych miejscach, z których mogą teraz objawiać kanony wychowawcze wyniesione z domu. Czy to, że sztandarowy poseł PiS-u jest mało sympatyczny (delikatnie rzecz ujmując) i programowo wnerwiający (nie zamierzam być delikatny) jest efektem wcirów ojcowskich? Czy były za mocne, czy za słabe?

Wychwalający metodę rózgi poseł Brudziński pokazuje zacietrzewienie wobec przeciwników politycznych. Zionie ?miłością? do Grzegorza Napieralskiego, kolegi ze studiów i rywala ze Szczecina, którego widzi już w zwarciu z pokonanym Wojciechem Olejniczakiem (cytuję: niedługo wezmą się za łby), oczywiście wie to zawczasu. To, że w każdym niemal zdaniu, niczym zacięta katarynka, sekuje ośmieszając wroga rodzicielskich klapsów ? liberalnego orędownika miłości ? Donalda Tuska, dodawać już nie muszę.

Z kolei rzecznik praw obywatelskich, doktor praw, dopuszczający metodę wychowawczą w postaci ojcowskiego lania, dzięki wklepanej w tyłek pokorze, przeprasza naród? polski?, nie! ? afgański, za tragedię Nangar Khel, wyręczając z roli rzecznika praw obywateli Afganistanu.
Ot, jakie lanie, takie gadanie?

Mój wniosek jest bardzo prosty: tata Januszka był bardzo skuteczny, nauczył syna przepraszania i bycia grzecznym, niechby jedynie dyplomatycznie. Z kolei rodziciel Jochimka lał małego drania raczej mocno niż słabo i ten nikogo już nie przeprasza, przeciwnie ? bodzie, plwa, poniewiera i szydzi.

Bić, albo nie bić? ? zapytam za klasykiem. To dylemat nierozwiązywalny. Borykam się z nim zawsze, kiedy wysłuchuję mądrości, jakie mają do zaoferowania poszczególni politycy, wybieralni reprezentanci narodu, bez ustanku tokujący w mediach. Na każdy temat: o życiu i pożyciu, o prawie i naprawie, o krylu i krokodylach, o zdrowiu i zdrowaśkach, o kombajnach i kombinowaniu.
Zostawiając z boku erudytów z górnej półki napomknę o wybrańcach lokalnych. Co rusz podczytuję, jak (nie)wiele mają do powiedzenia. Z czym, z kim od rana się nie zgadzają, kogo aktualnie obrażają i z kim nie zamierzają się nigdy pogodzić. Jeśli na tym ma polegać wypełnianie społecznego mandatu, uprawianie polityki, owo czynienie dobra, to ja tym panom już podziękuję.

Mniejsza z tymi, którzy swoje androny plotą publicznie, chwali się im, że w ogóle chcą zaistnieć. Od razu widać, że to dzieci przez rodziców nie karcone, pozbawione obciachu, nielękające się publicznej komunikacji z elektoratem. A gdzież niema większość, milczki, które od początku kadencji nie puściły pary z ust? Może to ofiary elementarnych zaniedbań rodzicielskich, poddawane rytualizacji zasypiania (cytuję francuskiego pediatrę i psychologa Aldo Naouri): mycie zębów, piżama, kołysanka, bajka, pieszczota, mała lampka przed snem? A jak to nie pomoże (dodam od siebie) ? solidny kuksaniec pod żebro.



tomczuk na pasku