Leży ze mną w łóżku niedoczytana, dopiero w zakresie spisu treści skończona, książka ?Brzeżanie?, dzieło autorstwa Tadeusza Bednarczuka i Pawła Pawlity. Jestem zniesmaczony ? nie znalazłem tam, buuu?, żadnej wzmianki o letomie.
Nim zacząłem szlochać na wszelki przypadek wrzuciłem hasło ?brzeżanie? do wyszukiwarki Google, gdzie można poczytać: Brzeżanie - średniowieczne plemię słowiańskie zamieszkujące tereny nad środkową Łabą i dolną Hoblą z centralnym grodem w Hobolinie. Brzeżanie wydzielili się z plemienia Stodoran należącego do Wieletów. Ich pierwotne ziemie leżały na wschód od ujścia Regi aż po jezioro Jamno i na południe do Płotów i Reska. Podbici zostali w 1136 roku przez Albrechta Niedźwiedzia. Ze spisu treści wywnioskowałem jednak, że autorzy rozprawiają zgoła o innym plemieniu, współczesnym, zaludniającym brzeg rzeki Odry.
Ułatwiając zadanie tajniakom z CBA i CBŚ z niekłamanym przestrachem ujawniam, że jestem w posiadaniu książki w wersji pirackiej (!), jak wszystko, co nielegalne, wydrukowanej w Chinach, którą pewnie jeszcze przed napisaniem przehandlowano do Bollywood, na scenariusz serialu o uroczym mieście Brzeg z jego cudownymi mieszkańcami w rolach głównych. Zdobyłem owo wydawnictwo na długo przed oficjalną promocją, zapowiedzianą na dzień 3 maja 2008 roku.
Buuu?, leję ślozy nie dlatego, że za cotygodniowe składanie słów w zdania, stawianie kropek, przecinków i pytajników zasłużyłem na pomnik, beczę głównie dlatego, że akurat nie ja wpadłem na pomysł napisania książki o moich ziomkach. Ale to nie wszystko. Powód do lamentu mam zgoła zasadniczy. ? Jak to? ? pytam. Autorzy na dwustu stronach lekkim piórem rozprawiają kim dla Brzegu był/jest Julius Poppel, Kurt Masur, Paweł Kozerski, Kazimierz Makarski a zapomnieli o twarzach równie pięknych i uroczystych, częstokroć bezimiennych? Tak, jakby nie można było dołożyć parę akapitów.
Rozumiem, wątpliwa to zasługa, kiedy szary łosiowianin, dzięki samozaparciu, własnoręcznie stawia domek i od kilkudziesięciu lat uważa się za człowieka miastowego. Ot, dziecko z Łosiowa dokonało cywilizacyjnego skoku, tutaj płaci podatki, wnosi terminowo opłaty za prąd, wywóz śmieci, wodę w kranie i poczytuje to za powód do? chwały? Wiem, autorzy stworzyli rzecz nie o szarości a o blasku. W sumie nie powinienem biadolić, przecież nie tak dawno dostąpiłem zaszczytu spożycia w towarzystwie redaktora Tadeusza ?kaniówki?, napitku kultowego, w którym rozsmakowują się wyłącznie wybrani, jestem więc wygrany.
Co mogą odczuwać brzeżanie zmarginalizowani, zresetowani, skasowani, czyli ci, których w wiekopomnym wydawnictwie nie pomieszczono? Czy słowo żal oddaje indywidualny dramat? Czy wypada jeszcze pokazywać się na brzeskim deptaku? Pal sześć w przypadku ludzi piszących, ci sobie jakoś poradzą. W ramach autodopieszczenia naskrobią coś o własnej wielkości. Ale to margines, i bez urazy, proszę, bo mam na myśli tych naprawdę pojedynczych, piszących po gazetach i zupełnie marginalnych (chodzi o zaawansowany wiek i wiążące się z tym cyfrowe wykluczenie) udzielających się, jakimś cudem, na forach dla pyskatych internautów.
Zupełnie nieswojo czuć się muszą brzeżanie niewyrywani, a więc ludzie cisi, którzy brzydzą się ekshibicjonizmem. Siadający w kościele nie przed ołtarzem a gdzieś w kąciku, pod filarem, których nie stać na popisy przed kamerami, w blasku fleszy, niepotrafiący w ogóle klikać, którzy zaznaczają swoją aktywność w gremiach prospołecznych, zupełnie bez rozgłosu i należnej pochwały. Modelowo skromnych brzeżan znam całe zastępy a niniejszym tekstem (nieskromnym ? przyznaję z rumieńcem) okazuję im solidaryzm.
W jednym pociecha ? autorzy ?Brzeżan? obiecują: CDN. Po wielkiemu cichu wierzę, że ta nadzieja nie jest płonna. W kolejnej edycji znajdę Wielkich Nieobecnych z pewnością, z wyczekiwaną - od już - radością. Kto wie, może ktoś doprosi mnie do redagowania Brzeżan II? Zapewniam: nie pożałuję wyobraźni, zwłaszcza po kolejnej półkwaterce ?kaniówki?. Czekam na propozycje i sponsorów.