W zielonej otulinie Brzegu mieszka człowiek osobliwy. Uwił gniazdo na terytorium, które wedle odjechanej wizji ma być naszym eldorado.
Gniazdo siedziby orlej nie przypomina z powodu zasadniczego: człowiek ów orłem nie był, nie jest i nie będzie. To raczej kurza grzęda, drąg okupowany przez szaroburego koguta, który w ramach wychodzenia z kompleksów zawadiacko stroszy pióra i rżnie... orła.
Zdradza go śpiew, koszmarne kukuryku. Ten ?wokal" to gazetowe wypociny, kiepsko sfastrygowane teksty, nasączone jadem w zalewie intelektualnej płycizny. Produkcje owe ferajna z dworca nazywa felietonami. Ot, taka perwersja.
Szarobury ptak czymś się jednak wyróżnia: z lubością ciąga ludzi po sądach. Sądowa upierdliwość odziera go z resztek rozkoszy. Już żadna przedstawicielka awifauny nie zechce mieć z nim jajka.
Pozostańmy jeszcze przy rozwojowej szansie Brzegu. Lizusy usiłują wmówić ludziom, że administrator zabiegał o Zielonkę latami. To wierutne kłamstwo. Jeden z radnych upublicznił dokumenty pokazujące, że zarządca Brzegu NIGDY nie podróżował do ministerstwa obrony narodowej w zielonych interesach! A kiedy miał tam jeździć, jeśli kilkadziesiąt razy zasuwał na oratorskie popisy w Radiu Opole? Zwyczajnie nie miał czasu. Zdzierał też bieżniki prywatnej bryki, wożąc siebie i paniusię od propagandy, do Goslar na jubileusz szkoły muzycznej. Nie wiadomo, co tam robili. Może w duecie śpiewali; jeżeli tak, to w jakim języku, a może jedynie obchody uświetniali majestatem? Cóż, w rozliczeniu delegacji brakuje uszczegółowiających rubryk, co delegaci na delegacjach wyprawiają.
Zielony raj, brzeskie zbawienie, zdobyto w stylu iście putinowskim. Administrator Brzegu dorównał sprytem Władymirowi Władymirowiczowi, który za wstawiennictwem zielonych ludzików zaanektował Krym. Brzeski car w zanadrzu miał zbrojne ramię w postaci starego koguta. Na kredyt nabyta Zielonka staje się naszym Półwyspem Szczęśliwości, eldoradem zdobytym bez jednego wystrzału, nie licząc (zrzedłych) min opozycji.
Pisząc o obu dżentelmenach nie mogę wyzbyć się przekonania, że mam do czynienia z jednojajowymi bliźniakami. Zroślakami w myśleniu i działaniu. Obaj inwestują ogromną kasę w palestrę, z wiarą, że jeszcze większe pieniądze zarobią w sądach.
O bezinteresowności administratora pisałem w felietonie ?Być jak Bednarek". W tym przypadku hojność wymieszała się ze szlachetnością. Administrator kasy nie zarabia dla siebie, a dla działającej w Brzegu fundacji, która na siedzibę obrała lokal podległy administratorowi. Administrator ściera się w sądach non profit. Nic dla siebie, wszystko dla fundacji. Rozbój, ktoś by powiedział, bo domaga się wielkich pieniędzy. Ale nie dla siebie! - dopowiadam. Pokazuje szlachetność w szlachetności. Cukier w cukrze. Miód w miodzie. No po prostu: orgia dobroczynności.
Inaczej jest z drugim jednojajowcem. Ten nie ma stałych dochodów i ostatnio wylądował na kuroniówce. Zbiedniał, pewnie z winy Flatpformy i Donaldinio, jak zwykł nazywać partię rządzącą i premiera rządu. Ten to dopiera żąda ogromnej kasy. Swoje dobra osobiste wycenił na 70 tys. złotych.
Dla kogo te pieniądze? Wiadomo. Fundacja musi obejść się smakiem.
Komentarze
tak, tak, tomczuk na razie wszystkie procesy z jełopami wygrywa.
Jaki ten wizjoner dobry! Mógł strzelić Tomczuka w pysk, a tylko pozwolił mu wygrać w sądzie. Jaki on dobroduszny i uczciwy.
Dlaczego jeden człowieczek pisze w imieniu wszyskich jako "mieszkańcy" ? Jak coś to MIESZAŃCY . Propaganda tutaj trwa na dobre
Biorą przykład z szemranej panoramy. Tam dopiero musi się nagimnastykować "naczelny", aby nikt nie rozpoznał jego własnych wpisów.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.