piątek, 29 marca 2024

Tomczuk3W zielonej otulinie Brzegu mieszka człowiek osobliwy. Uwił gniazdo na terytorium, które wedle odjechanej wizji ma być naszym eldorado.

 

Gniazdo siedziby orlej nie przypomina z powodu zasadniczego: człowiek ów orłem nie był, nie jest i nie będzie. To raczej kurza grzęda, drąg okupowany przez szaroburego koguta, który w ramach wychodzenia z kompleksów zawadiacko stroszy pióra i rżnie... orła.
Zdradza go śpiew, koszmarne kukuryku. Ten ?wokal" to gazetowe wypociny, kiepsko sfastrygowane teksty, nasączone jadem w zalewie intelektualnej płycizny. Produkcje owe ferajna z dworca nazywa felietonami. Ot, taka perwersja.
Szarobury ptak czymś się jednak wyróżnia: z lubością ciąga ludzi po sądach. Sądowa upierdliwość odziera go z resztek rozkoszy. Już żadna przedstawicielka awifauny nie zechce mieć z nim jajka.

Pozostańmy jeszcze przy rozwojowej szansie Brzegu. Lizusy usiłują wmówić ludziom, że administrator zabiegał o Zielonkę latami. To wierutne kłamstwo. Jeden z radnych upublicznił dokumenty pokazujące, że zarządca Brzegu NIGDY nie podróżował do ministerstwa obrony narodowej w zielonych interesach! A kiedy miał tam jeździć, jeśli kilkadziesiąt razy zasuwał na oratorskie popisy w Radiu Opole? Zwyczajnie nie miał czasu. Zdzierał też bieżniki prywatnej bryki, wożąc siebie i paniusię od propagandy, do Goslar na jubileusz szkoły muzycznej. Nie wiadomo, co tam robili. Może w duecie śpiewali; jeżeli tak, to w jakim języku, a może jedynie obchody uświetniali majestatem? Cóż, w rozliczeniu delegacji brakuje uszczegółowiających rubryk, co delegaci na delegacjach wyprawiają.

 

kogucie gniazdo

 

Zielony raj, brzeskie zbawienie, zdobyto w stylu iście putinowskim. Administrator Brzegu dorównał sprytem Władymirowi Władymirowiczowi, który za wstawiennictwem zielonych ludzików zaanektował Krym. Brzeski car w zanadrzu miał zbrojne ramię w postaci starego koguta. Na kredyt nabyta Zielonka staje się naszym Półwyspem Szczęśliwości, eldoradem zdobytym bez jednego wystrzału, nie licząc (zrzedłych) min opozycji.

Pisząc o obu dżentelmenach nie mogę wyzbyć się przekonania, że mam do czynienia z jednojajowymi bliźniakami. Zroślakami w myśleniu i działaniu. Obaj inwestują ogromną kasę w palestrę, z wiarą, że jeszcze większe pieniądze zarobią w sądach.
O bezinteresowności administratora pisałem w felietonie ?Być jak Bednarek". W tym przypadku hojność wymieszała się ze szlachetnością. Administrator kasy nie zarabia dla siebie, a dla działającej w Brzegu fundacji, która na siedzibę obrała lokal podległy administratorowi. Administrator ściera się w sądach non profit. Nic dla siebie, wszystko dla fundacji. Rozbój, ktoś by powiedział, bo domaga się wielkich pieniędzy. Ale nie dla siebie! - dopowiadam. Pokazuje szlachetność w szlachetności. Cukier w cukrze. Miód w miodzie. No po prostu: orgia dobroczynności.

Inaczej jest z drugim jednojajowcem. Ten nie ma stałych dochodów i ostatnio wylądował na kuroniówce. Zbiedniał, pewnie z winy Flatpformy i Donaldinio, jak zwykł nazywać partię rządzącą i premiera rządu. Ten to dopiera żąda ogromnej kasy. Swoje dobra osobiste wycenił na 70 tys. złotych.
Dla kogo te pieniądze? Wiadomo. Fundacja musi obejść się smakiem.

 

tomczuk na pasku