Rzecznik prasowy administratora Brzegu dwoi się i troi by wykreować go na męża samorządowego stanu. Idzie mu kiepsko. Musi bowiem kłamać.
Niby taka jest rola rzecznika, ale są granice. Granice przyzwoitości i kompromitacji. Od rzeczników wszelkiej maści domagamy się jako takiej polszczyzny. Skandalem mniejszym jest lans pryncypała i chwalenie go za każde pierdnięcie, ale godzenie się na kaleczenie zasad pisowni, to dopiero SKANDAL.
I tu wrzuta: dlaczego człowiek pobierający żołd (idący z moich podatków!) poniewiera językiem ojczystym? Ględząc w dworskich wypocinach o burmistrzu Brzegu ?konsekwentnie" posługuje się wielką literą, pisząc: ?Burmistrz Brzegu?. Jeśli tak już musi, powinien jeszcze dodać: Moja Cudna Ekscelencja.
Czy gramatyczni esteci mają bezkrytycznie godzić się z faktem, że ktoś, dla paru groszy, teksty te płodzi w pokłonnym przyklęku? No bo pokażcie mi jakiegoś rzecznika biegającego za swoim mocodawcą po ?odkłamujący" wywiad. Rzecznik prasowy przeprowadzający ?rozmowy" z szefem musi uchodzić za ewenement na skalę kosmiczną. Komunistyczna propaganda bywała subtelniejsza.
Albo nadużywanie wielkiej litery w formie grzecznościowej 'pan'. U lizusów zawsze to będzie ?Pan Burmistrz?.
Pytanie: do szkół nie chodziliśta? Wagary wszystko zepsuły, wiem.
Gramatyczno-ortograficzno-stylistyczne skretynienie w brzeskiej propagandzie sięgnęło zenitu.
Wszystko na chwałę Wielkiego - Jak Pałac Pychy - Szefa. Zdeptanego administratora, który idąc w zaparte - kłamie, jak z nut.