Jestem świeżo po wizycie u lekarza rodzinnego. Diagnoza: hipochondria, co wyczytałem w półuśmiechach personelu medycznego. Temperatura ciała ? 36,6; ciśnienie ? 120/80; zęby nie bolą, ręce i nogi w stawach ruchome - to dlaczego, do licha, tak kiepsko mi idzie?
Do lekarza wybrałem się po przyswojeniu info Kuriera Brzeskiego, który na pierwszej stronie odkrywczo dramatyzuje: ?Uważajcie na bakterie ? mogą być śmiertelne?. Co prawda po ostatnim grillowaniu trochę drapie mnie w gardle, ale migdałki do pisania felietonów są raczej niepotrzebne, liczą się sprawne palce i nierozklekotana klawiatura. Po co ta panika z lekarzem? A no zebrało mi się za ostatni tekst (?Kaczki górą!), jak nigdy dotąd. Że ględzę o niczym, że bez powodu nienawidzę kaczek, albo, że je hołubię (hi, hi), że w ogóle jestem już do niczego, że bywałem w lepszej formie a teraz, posługując się połamanym piórem, plotę od rzeczy trzy po trzy.
Nad moim brakiem talentu odbył się godowy tan, który możnaby określić: taniec-obrażaniec. Pląsownicy oczywiście zatracili się w tańcu anonimowo (Zdzisław, ktoś, wiera, Dziadek i felietonowa gwiazda KB imć OMYK), używając nicków, co w Internecie jest normą, bezpieczne dla dającego głos, przykre dla osoby wymienianej z imienia i nazwiska. Najwytrawnieszą baletnicą okazała się wiera, którą spośród gromadki krytykantów wyróżnia zamiłowanie do słówka ?zdezelowany?. W niemal każdym poście nawiązującym do mojej osoby, jak przystało na szefa złomowiska i zarazem eksperta w temacie wraków, do bólu eksploatuje ów przymiotnik. A może to właśnie ona odpowiada za zdekapitalizowane i doszczętnie zdezelowane urządzenia likwidowanych właśnie w Brzegu palców zabaw?
Nie mam bladego pojęcia, dlaczego jestem odbierany, jako ten zmanierowany i upierdliwy emeryt. Przecież wciąż pracuję, a że popełniam felietony, czy tylko ludzie zużyci mają do tego prawo? Hm... Do sekowania jestem nawykły bowiem po gazetach rzeźbię od lat i niejedno już przeżyłem. Wystawiam się na razy dobrowolnie i za darmo. Nic z tego nie mając! I co ? powinienem odpuścić? Może przejść do podziemia, wybrać jakieś gustowne pseudo i hulaj dusza..., sprawa jest nieprosta.
Większość antagonistów władzy to ludzie w jakim sensie uwikłani w jakiś (polecę Kaczyńskim) układ. Dlatego skrywają ?niezdezelowane? lica pod wymyślnymi nickami i dowalają ? a co! ? komu się tylko da. W moim przypadku akurat porobiło się tak, że nikomu nic nie jestem winien, ani też nie mam żadnych dłużników. A o wrogów dbam, okazuje się, publikując tu i tam. Nie to żebym miał do kogokolwiek pretensje, przeciwnie, cieszę się z żywego odbioru, wszak brak reakcji byłoby sygnałem, że czas cisnąć piórem, albo, jak tego chce wiera, definitywnie opuścić klapę na manuał z klawiszami.
Mógłbym pozgadywać, kto za danym nickiem się skrywa, ale podejrzliwość jest mi obca. Paranoiczna dociekliwość wyróżnia niektóre redakcje i dzisiejszych, pożal się Boże, polityków, rozmiłowanych w doszukiwaniu się we wszystkim podwójnych znaczeń a w zwykłych ludziach wyłącznie jakichś podłości. Czy tak trudno pojąć, że moim jedynym paliwem jest czyjaś głupota, tak pięknie rozpleniona dookoła? A zresztą: żyję, więc piszę ? niech sparafrazuję klasyka. Ale dość megalomanii, ułomności typowej w przypadku zapyziałego felietonisty z uroczego miasta Brzeg.
Do teksu poświęconego głównie własnej osobie sprowokował mnie OMYK, tajemniczy autor, aktualnie superstar Kuriera Brzeskiego. Co rusz wywołuje mnie do tablicy i nie powiem ? sprawia radość. Momentami cytuje mnie, uczciwie przyznając autorstwo, co przecież w tym złodziejskim świecie jest rzadkością. Innym razem strofuje za tematy odleciane, niewiele wiążące się z brzeską rzeczywistością. Ostatnio wzruszył mnie szczególnie, posadowiwszy letoma w towarzystwie niesamowitym, wymienię nie po kolei: Maciej Stefański, Rudolf Giuliani, Wojciech Huczyński, Ludwik Dorn, Andrzej Ogonek i ? proszę się oprzeć ? Al Capone. Trochę czuję niedosyt, możnaby przecież wspomnieć w tekście (podobno o czymś i niby do rzeczy) o Hitlerze i o Breżniewie. Cóż, może za tydzień.
Skoro jestem Polakiem i żyję w kraju spiskowym zaczynam podejrzewać, kim jest rzeczony OMYK. Ten zaśpiew, ten felietonowy nerw..., coś mi szepcze, że znam autora. Powiem tak: rozbierając na czynniki pierwsze treści wiążące się z moją osobą - OMYK to ktoś w sumie uczciwy, niczym Andrzej Ogonek, ale z drugiej strony? Prominentny polityk, było nie było samorządowy weteran i przewodniczący RM, nie wdaje się w połajanki.
Kim jest OMYK?