poniedziałek, 06 maja 2024
thumb_jazzltPolacy znają się na skokach narciarskich, medycynie, piłce i esbeckich teczkach (listę można by wydłużać w nieskończoność) a za niedługo będą ekspertami w? seksie

 

Na czym opiera się owa konstatacja? Gazeta Wyborcza raz w tygodniu rozdaje poradnik ?Jak się kochać?. Człowiek sobie poczyta to i poużywa. 


Brzeżanie, jako ułamek ludności naszego pszeniczno-buraczanego kraju, znają się na tym co wszyscy Polacy (także na figlowaniu, bez czyichś lubieżnych porad) i jeszcze na czymś, o czym ogół rodaków, z wyjątkami, nie ma bladego pojęcia. Oznajmiam więc: w Brzegu czujemy bluesa. Tak jest! Czuć bluesa to nie tylko znaczy ?kumać?, ?czaić bazę?, czy też ?coś jarzyć?. A więc brzeżanie, w sensie dosłownym, nie tylko czują bluesa, potrafią również odlecieć przy jazzowej balladzie, czy pogibać się przy swingu. A teraz w kadzeniu moim ziomkom zaszarżuję i obwieszczę publicznie. Każdy brzeżanin to smakosz i wie jak smakują następujące dania: cool, free jazz, fusion jazz, jazz nowoorlański i klasyczny, bop, hard bop oraz soul jazz i groove.

W Brzegu, gdzie wokoło tyle siermiężności, gdzie do niedawna najlepszy w mieście piekarz zszedł na psy i zaczął wypiekać pompowane bułki, mamy strawy duchowej pod dostatkiem. Wydawać się może, że nikt tutaj nie żyje jazzem, ale to nieprawda. W miniony weekend Brzeskie Centrum Kultury rozbrzmiewało improwizowanymi dźwiękami serwowanymi przez pierwszoligowe gwiazdy jazzu polskiego. W kolejne wieczory na ?bedekowskich? deskach czadowali między innymi następujący saksofoniści: Jan Ptaszyn Wróblewski i Zbigniew Namysłowski. Koncertowali w ramach wrocławskiego festiwalu ?Jazz nad Odrą?.
Pisząc te słowa pękam z dumy, bowiem weteranom jazzu zgotowano przyjęcie rewelacyjne. Żywiołowa reakcja publiki to dowód, że salę do ostatniego miejsca wypełnili autentyczni entuzjaści tego ? co by tu nie gadać ? niełatwego w odbiorze gatunku muzycznego. Zachwycający byli ludzie młodzi, którzy zechcieli przyjść posłuchać ?jazzowych dziadków?.

 

jazzlt

 

Szczery szacunek należy się Adamowi Bubiłkowi ? dyrektorowi BCK, którego działania organizacyjne zaowocowały poszerzeniem formuły wrocławskiej imprezy i zakotwiczeniem jej w Brzegu. Adam nie ustaje w wysiłkach i obiecuje, że to dopiero początek brzeskiego jazzowania, co oznajmił publicznie, ze sceny i w świetle reflektorów, trzeba więc wierzyć, że się nie wycofa. Konferansjerka w jego wydaniu była, używając eufemizmu, około-jazzowa. Mimo, że Adam przypominał uduchowionego menago festiwalu piosenki religijnej Corda Cordi, zasłużył, jeśli nie na medal, to na jazzowy felieton.

Korzystając z okazji podpowiem od serca: na wszelki wypadek niech nie oczekuje zrozumienia i wsparcia decydentów. Obawiam się, że władzy miejsko-powiatowej blues raczej nie pasi. Z dużą dozą pewności zakładam iż żaden z lokalnych notabli nie trybi, że saksofon to rura, gitara ? wiosełko, fałszywa nuta ? kiks, a wzmacniacz ? piecyk. Dla nich baleron to kawał apetycznego mięcha a nie ? dajmy na to ? saksofon barytonowy.

Jak świat światem politycy nie cierpią jazzu, jedyny saksofonista w tym gronie, niejaki Jimmy Carter, jest raczej potwierdzeniem reguły. Wyobraźmy sobie Romana Giertycha z kontrabasem. Wzrost niby OK., ale cztery solidne struny, w takich łapskach, pękłyby niechybnie i melomani zamiast upajania się dźwiękami basowymi musieliby strawić giertychowskie belcanto. Krawaciarze, ci pozornie wyluzowani sztywniacy, wolą podrygiwać na mityngach wyborczych w rytm disco polo. Klasycy gatunku, czyli Olek-ole! Kwaśniewski i ?nie dajmy bić się w twarz? Andrzej Lepper, już pokazali ten cudny styl.

Politycy oklaskujący jazzmanów to widok nieczęsty. Zjawisko można tłumaczyć dwojako: po pierwsze ? większość z nich uznaje jazz za przejaw dekadencji a polityk musi być raczej na czasie i dbać o jasną przyszłość; po drugie ? klaskanie prowadzi do zrogowacenia dłoni a kończyny opuchnięte nie ułatwiają sięgania do naszych portfeli, to czynność delikatna wymagająca skóry aksamitnej. Że na finałowym koncercie sekstetu Zbigniewa Namysłowskiego zjawili się wreszcie przedstawiciele władzy ? niczego dobrego nie wróży. Forsiastych decydentów i tak nie było. Wiadomo, że starosta nie ma czym zarządzać i dla jazzu nic nie zrobi. Jego budżet krojony jest w stolicy a starostwo administruje złotówkami znaczonymi. Pieniądzem nie pachnie również zastępca burmistrza.

Przybyli notable wystąpili więc w roli krakowianek obdarowujących artystów kwiatkami. Wrażenie zrobił szef powiatu wręczający ogromny bukiet i zwracający się do mistrza Namysłowskiego per Zbyszku. Publika zareagowała gromkimi brawami przez co nie dosłyszałem słów maestro: Dziękuję Arminie, zagrałem dziś pięknie, dla ciebie i dla PiS-u.



tomczuk na pasku