wtorek, 23 kwietnia 2024

l.tomczukImponujący mądrością, odwagą i tryskający młodzieńczą energią prof. Władysław Bartoszewski jest autorem prostej, acz dosadnej wykładni o obrażaniu się. Kurczowo jej się trzymam.

 

Jak wykładnia brzmi przypomnimy pod koniec, nie spieszmy się, bo kiedyś już ją przytaczałem. Ażeby gładko wejść w temat rozpocznę od innej maksymy Profesora.

?War­to być uczci­wym, choć nie zaw­sze się to opłaca. Opłaca się być nieu­czci­wym, ale nie warto".

W zasadzie w tym momencie mógłbym felieton zakończyć, bowiem maksyma jest na tyle przewrotna (a zarazem lotna), że oddaje wszystko, co chciałem dzisiaj napisać.
Z racji aktywności w Internecie jestem łatwym celem, co wyraża się w koszmarnych wpisach i niewybrednych popisach amatorów, którzy z braku talentu i ?pomysła" na życie wzięli się za dziennikarstwo. Wrodzony gen złośliwości, to przecież za mało, by bawić się słowami. Posiłkują się zatem knuciem, nagrywaniem rozmówców i donosicielstwem, np. do firmy Amway. I nie ważne, że na mydle ostro się pośliznęli.
Wielu przyjaciół dziwi się po co to robię i że w ogóle jeszcze mi się chce. Jedni, ustawiwszy się za plecami, porozumiewawczo pukają się w czoło, a ci życzliwsi - i tacy przecież są - po ludzku współczują. W każdym momencie mógłbym przestać i mieć spokój. Przecież nie muszę, nie wystawiam się dla synekur, ani pieniędzy. Przeciwnie: do interesu dokładam! Chyba tylko po to, by sobie udowodnić, jaki jestem (sic!) niezależny. Np. że obejdę się bez burmistrzowego respiratora.
Może to naiwne. Działam w trosce o miasto, które pragnę pchnąć w lepszym kierunku. Wyrwać z rąk obecnych ?właścicieli": Wojtusia, Beatki, Pawełka i reszty prohuczyńskich klakierów. Tyle i aż tyle.
Uciszenie w końcu nastąpi (przecież zemrę), ale - da Bóg - może przyjdzie wcześniej, kiedy ?ekipa" (copyright: Bartek T. - rajec) pójdzie w odstawkę. Tak naprawdę chcę układać strofy o kwiatkach i marzę o oddaniu się miłości we wszystkich jej wymiarach. Niestety, pokoju nie ma, tuż za rogiem rozpala się wojenka. Tak jest! Ostrzał słowny odchodzi na całego. A mnie mają za generała. A, co!

Jestem łatwym obiektem ataku, bo podpisuję się po swoimi treściami, przyznaję: niekiedy kontrowersyjnymi i częstokroć bezlitosnymi. Kto zna mnie bliżej, wie, że rozmemłanie nie mieści się w mojej naturze. Wolę nazywać rzeczy po imieniu, zwłaszcza, kiedy adresaci ostrych słów na to zapracowali. A więc ja się podpisuję, a atakujący wręcz przeciwnie. Wpisy takich ?dyskutantów" służą jednemu. Mam spasować. I dlatego prokurują brednie, których nie są w stanie uzasadnić ani dowodowo przeprowadzić. Przyzwoitemu człowiekowi z kolei nie uchodzi przed kretyństwami się bronić. A zresztą: niedoczekanie (i tu posiłkuję się Profesorem).

Adaś Boberski twierdzi, że wpisy na forach internetowych są śladem wyjątkowym i w zasadzie niepodrabialnym, tak jak zostawiane na otaczających nas przedmiotach linie papilarne. Osoba siląca się na połajanki ad personam pod wyszukanymi nickami ?O co chodzi?" albo ?Cenzor" musi się liczyć z tym, że jej (tej osoby) papilarne linie, dla kogoś wyznającego się na słowach, są daktyloskopijnym paszportem. Bo tylko ona (ta osoba) potrafi tak pisać. Tak, czyli niekoniecznie fajnie. A zresztą, wszyscy znamy się jak stare koniki. Coś jeszcze na linie papilarne się składa: ośli upór. Z tym, że niełatwo osła odmienić wg płci i powinienem napisać: upór oślicy. Ale to jakby niegramatycznie, nietypowo i nawet nie do wiary. Tak wrednych bab na świecie przecież nie ma. No, dobrze, nie oślica, a trollica...

Trollica na forum pojawia się o 4:34 i z pola walki schodzi o 21:01! Przez cały czas prowadzi ostrzał nabijając statystki portali. A kiedy śniadanie, wyprawienie dzieci do szkoły, urzędowanie w magistracie, nie wspominając o praniu, gotowaniu i sprzątaniu? Masakra jakaś. I to na koszt podatnika.
Troll ma równie ciężkie życie, tym cięższe, kiedy zejdzie się z trollicą. Naprawdę koszmar. Zupełnie na marginesie: czy trolle uprawiają seks i czy trollowanie podnieca? Jedno jest pewne: z zegarowej rozpiski wynika, że nie mają na to czasu.

No dobrze, cudzym intymnościom zamurujmy już drzwi. Nie było seksu, nieposprzątane mieszkanie, został wazeliniarski styl życia. Co z tym dziadostwem ma wspólnego wspomniany na wstępie prof. Władysław Bartoszewski? Absolutnie nic. Poza tym, że wspomógł takim oto powiedzeniem.

?Kiedy ktoś mnie po pijaku obrzyga w autobusie, to nie jest obraza. To jest obrzydliwość. Nie każdy może mnie obrazić".

Tyle.

 

tomczuk na pasku