Paweł Kowalczyk - medialne nieszczęście Brzegu - rozpoczął prohuczyńską krucjatę. Łazi po ludziach i judzi.
Balonem próbnym było spałowanie Grzegorza Chrzanowskiego, jako domniemanego konkurenta Wojtka. Piszę konfidencjonalnie, bo ten "dziennikarz" ze wszystkimi w Brzegu jest na ty. Jego ambicją jest wybranie Huczyńskiego na czwartą kadencję. Kumam, że to ma być sezon rehabilitacyjny, bo trzy ostatnie były desperacką obroną urzędnika, który już dawno samo-wystrzelił się w kosmos.
Moja ocena burmistrzowania Wojciecha Huczyńskiego jest druzgocąca. W początkach pierwszej kadencji dawał trochę nadziei, potem totalny obsuw, jako skutek braku szeroko rozumianych kwalifikacji. Sama umiejętność knucia, jak na męża stanu (apsik!), to dużo za mało. Dwie kadencje są polityczną wiecznością, trzecia - siłą rozpędu - staje się... dekadencją. Dosyć. Nie na darmo amerykańska konstytucja (i za jej wzorem - polska) zezwala być prezydentem jedynie dwa razy z rzędu. Za długo sprawowana władza demoralizuje. Wprawdzie Brzeg to nie USA, ale amerykańskie rozwiązanie ma sens. Miasto z betonową mariną i zabetonowanym układem to klasyka wykolejenia władzy. Bez wycieczki do S?vres po Paryżem studenci politologii mają wzorzec metra samorządowego zepsucia.
Kim jest Wojciech Huczyński bez Zygmunta Starego dziada? Nikim. Skąd to przekonanie? W niemądrych listach do marszałka Józefa Sebesty odnajdziemy charakterystyczne słówka wyjęte z rozumu Pawła Kowalczyka i występujące w jego wrednych tekstach. Wniosek? Albo burmistrz jest nierozgarnięty i miastem rządzi jakiś karbowy (zwrotnicowy czy inny suwnicowy), albo Zygmunt Stary dziad i ojciec Brzegu stanowią jedność.
Jeśli do tego dołożymy ciche zaślubiny szefa Mediabud(y), któremu "sakramentu" udzielał własnoręcznie burmistrz, zarzuciwszy na szyję symboliczny łańcuch z orłem i wyręczając etatową urzędniczkę USC, Brzeg jawi się jako dziwowisko i bantustan.
Mnie Huczyński krzywdy nie zrobił i ślubu z nikim nie udzielił. Nic mu nie zawdzięczam, ani nie mam za co dziękować. Mój dramat zasadza się na rozczarowaniu, że tak szybko traci się zaufanie do człowieka.
Przeciwnicy zarzucają mi brak talentów dziennikarskich. Tchórzliwie skryci pod nickami qwerty, proboszcz, atomic vel kwark i reszta lewicującej arystokracji Brzegu. Niech im będzie, felietonista ze mnie taki sobie. Pocieszam się, że mniej wykolejony od speca od wszystkiego, m.in. od kolei i psich odchodów, rzeźbiącego w Panoramie, który, jak na modelowego kwerulanta przystało, w sądach bronić musi honoru i - dobrego ponoć - imienia.
Nikt jednak nie odbierze mi braku wiedzy z zakresu ludzkiej demoralizacji. Zjadłem na tym zęby i dorobiłem się godnej (legalnej!) zapłaty, pozwalającej na skromne zwiedzanie świata, czego panoramiczne trolle tak namiętnie zazdroszczą i wciąż wypominają. Człowieka zepsutego wyczuwam bez wstępnych testów. Nazwijcie mnie pyszałkiem i kim jeszcze chcecie. Kochani, na demoralizacji naprawdę się znam!
Wojciech Huczyński to zabetonowany samorządowiec na rozdrożach, lewitujący ponad Brzegiem, mający za przewodnika zepsutego do szpiku, gotowego na wszystko pałkarza, który znowu zaczął utwardzać przedwyborczy grunt. Pałęta się po ludziach i w starym stylu "kuje aferki". Czuwajcie...