W tropieniu słownego sadyzmu niewątpliwie jestem liderem i nie dam sobie wyrwać samozwańczego tytułu. Śledztwo doprowadzę do końca, problem w tym, że wciąż jestem jedynie na tropie.
Słowny sadyzm to wynalazek Wojciecha Huczyńskiego, który agresją werbalną radnych usprawiedliwia olewanie Rady Miejskiej Brzegu. Olewator to takie ustrojstwo, które potrafi obsłużyć ktoś wyjątkowy: urzędnik wypasiony, znudzony biurową szarością, niczego poza świętym spokojem nie pragnący. Odpalenie olewatorów następuje z reguły w połowie drugiej kadencji, a po kolejnych wygranych wyborach obroty machiny nabierają niebezpiecznego przyspieszenia.
Naczelny Olewator Brzegu (NOB) w tym względzie może robić za klasyka. Brzeżanie mogliby pomyśleć o odlaniu platynoirydowego wzorca i złożeniu go w S?vres pod Paryżem. Ku przestrodze. Z kolei do Międzynarodowego Biura Miar i Wag powinni pielgrzymować kandydaci na samorządowców. Wzrosłaby szansa, że nie zapomną o służebnej roli, jakiej się podjęli.
NOB ma już swoich epigonów. To młody radny, na którego w minionej kadencji mocno stawiałem. Chwaliłem za dynamizm i burzę pomysłów, wyróżniałem za interaktywność. Jako pierwszy założył własną witrynę i rześko walczył o szczęście miasta na Forumbrzeg.pl. Dzisiaj jestem rozczarowany, "czarny koń" wytracił impet i wyhamował. Ujawnijmy wreszcie, o kogo chodzi, to oczywiście Bartłomiej Jan Tyczyński, wiceprzewodniczący RM i eksprzewodniczący rozwiązanego w Brzegu SLD.
Zaglądamy na stronę www.tyczynski.pl i co tam znajdujemy? Przeciąg, nudę i ziewanie. Już marzec i jedynym wpisem jest zajawka o brawurowo wylicytowanym podczas WOŚP wehikule marki... Żuk. W całym roku 2012 też było mikro. Raptem dwie interpelacje i jedna interwencja oraz heroiczna niezgoda na ACTA. Zresztą to ostatnie robi za "awatar" radnego na Forumbrzeg.pl, a pod nim figuruje odjechany dopisek... RAJEC. Od teraz bezpartyjnego samorządowca, któremu rozwiązano organizację, będę nazywał "rajec". Trudno zgadnąć od czego ów neologizm się wywodzi. Rajec to jakieś zadupie w Słowacji. Rozpytany na gorącej linii językoznawca prof. dr hab. Jan Słodek zasugerował, że może chodzić o człowieka, którego coś mocno rajcuje.
Co tam internetowa witryna, "rajec" Tyczyński na tle innych samorządowców jest i tak czynownikiem. O wielu z nich nic nie można powiedzieć. Przepadli nazajutrz po wyborach. Dlaczego zatem szarpię nogawkę samorządowca wybijającego się ponad przeciętność? - można zapytać. Odpowiadam: z ojcowskiej troski. Tu uspokajam: nie zamierzam wiceprzewodniczącemu RM tatusiować, pochylam się nad dzieciakami wchodzącymi w skład tzw. "Młodzieżowej Rady Miejskiej", nad którą "rajec" B. J. Tyczyński rozwinął opiekuńcze skrzydła.
Niestety, od takiego opiekuna dzieciaki mogą nabyć fatalnych nawyków. Nie mówię zaraz o demoralizacji, co jest typowe w przypadku ludzi za długo sprawujących mandat, a którzy do roli polityka zwyczajnie nie dorośli. Brzeskie skowronki ćwierkają, że ostatnie zachowania "rajca" (do licha - jak to się odmienia?) są absolutnie niekonwencjonalne. Onże na sesjach wydaje się być okropnie znudzony: ziewa i jest niecierpliwy, w zasadzie niczym się nie interesuje, wychodzi w trakcie, spóźnia się i nawet nie przychodzi na posiedzenia. Rekapitulując: nie jest Bartłomiejem Janem Tyczyńskim z pierwszej kadencji. Oklapł.
Skowronki kląskają, że w momentach, kiedy przewodniczy obradom wybudza się i dostaje poweru. Dowody? Potrafi wyłączyć mikrofon radnemu, którego wypowiedź akurat mu nie odpowiada... Ale to pikuś, umie... nakrzyczeć! Tak jest. Ekspresyjnie pokazuje, kto tu naprawdę rządzi. I nie liczy się fakt, że pohukuje na kobietę, która jest starsza od mamusi "rajca".
Skowronki są wredne ponad brzeską normę, doniosły też, że "rajec" nie płaci - upsss... - za postój w strefie płatnego parkowania! Załóżmy jednak, że ptaszęta są niewiarygodne. Wiceprzewodniczący (alias eksprzewodniczący) nie robi nic, by się wybielić, olewa obowiązek umieszczania biletu parkingowego w widocznym miejscu, co rzuca cień na jego niewinność.
Samorządowych wycinanek tyle.