Paweł Kukiz, nietuzinkowy artysta, przy każdej sposobności promuje Opolszczyznę i akcentuje zrośnięcie z tym regionem. Jego wypowiedzi są szczere i zarazem wolne od hurrapatriotycznego nadęcia.
Kukiz jawi mi się, jako facet rozumny, realistycznie odbierający rzeczywistość i serwujący odbiorcy czytelny przekaz. To człowiek nazywający rzecz po imieniu, prostolinijny i dlatego do bólu prawdziwy. Choć dość często uczestniczy w lajtowych programach rozrywkowych, jakich w telewizorze multum (w stylu: jajcarski prowadzący na kanapie przepytujący wesołych gości) to z wdziękiem broni się z opresji, Kukiz nie przynudza i przykuwa uwagę widza, który już po kilku kwestiach dostrzega w nim mądrego gościa a nie mizdrzącego się do ludu wyluzowanego artychę.
Bo ja - mówi w rozmowie z dziennikarzem K. Zyzikiem w świątecznej NTO - inaczej podchodzę do muzyki. Dla mnie to nie jest gwiazdorstwo, tylko rzemiosło połączone z pasją publicystyczną. Kreuję opinię, zabieram głos w sprawie i to mnie kręci, a nie piszczące fanki. Cholera, nie śmiej się, ale to jest taka troszeczkę misja. Robimy to, czego nie robią politycy. Paradoks polega na tym, że politycy zaczynają się zamieniać w rockmanów. Popatrz na TVN 24. To jest jak Big Brother. Oni na okrągło konferencje, a potem się oglądają nawzajem. Politycy zamienili się w szołmenów, a głosami sumienia muszą by dziennikarze i muzycy.
Świat moich przeżyć duchowych nieco odbiega od kukizowej estetyki, jednak artysta potrafi wzruszyć a momentami - w warstwie misyjnej, którą Kukiz sprowadza do pasji publicystycznej - wręcz porywać. Ostatnio udało się mu to szczególnie bowiem dotknął struny, w moim przypadku, najczulszej, i zaprezentował się, jako gorliwy Ślązak i łosiowianin.
Łosiów to największa wieś powiatu brzeskiego, z ponad 800 letnią tradycją. Z Łosiowem wiążę kilkanaście najwcześniejszych lat życia, to miejsce moich urodzin. I chociaż nie mieszkam tam od dawna bywam niemal codziennie. A w snach pewnie nigdy stamtąd się nie wyprowadziłem. Rozmyślam o dzieciństwie, które wydarzyło się na ulicy Stawowej, której nazwa już się zdezaktualizowała z racji zniknięcia kilku mini stawów. Pamiętam wieś z brukowaną drogą i dwoma wieżami kościelnymi. Ale to tak odległe dzieje, że już nieprawdziwe. W drodze do pracy w Opolu zza okien samochodu obserwuję jak wieś rozkwita. Jeszcze moment a jej nazwa będzie dwuczłonowa: Łosiów Śl. (skrót od ślicznego).
W Łosiowie coś drgnęło, rosną nowe obiekty i pięknieją elewacje starych domostw. Napływowa ludność zza Buga długo nie wierzyła, że to miejsce ich stałego pobytu. Niepewność wywołana zawieruchą wojenną i powodująca exodus ludności do jakiegoś czasu usprawiedliwiały inercję, której nigdy nie potrafiłem zaakceptować. Nieżyjący już ojciec i brat, jako jedni z pierwszych we wsi zdecydowali o wybudowaniu nowego domu, w przekonaniu, że jest to nasza ziemia skąd nie będziemy się ruszać. Zawsze zazdrościłem mieszkańcom wiosek podopolskich, gdzie autochtoni od zawsze dbali o ład i rozkwiecali swoje ogródki. Łosiów dzisiejszy dościga najlepszych. Z jakichś głęboko skrywanych kompleksów nigdy nie kojarzyłem Łosiowa, jako wsi śląskiej. Z dużym wdziękiem czyni to Paweł Kukiz, w wywiadzie prasowym zatytułowanym: Kukiz, Ślązak z Łosiowa, na pytanie - dlaczego Łosiów, a nie Warszawa? - odpowiada:
- Po pierwsze - tu się ożeniłem. Lubię tę wieś, mam tu wielu przyjaciół. Opolszczyznę kocham, bo to jest wspaniały region. Nigdy nie był do końca niemiecki ani polski. Tu zawsze żyli Ślązacy, którzy są wspaniałą mieszanką cech tych obu nacji. Widzę po moich kumplach Ślązakach, że oni mają w sobie porządek po Niemcach, ale już fantazję po Polakach. Kiedy czytam o przedwojennej autonomii Śląska, to coraz częściej myślę, że to nie byłoby głupie rozwiązanie. Bylibyśmy politycznie nieco dalej od kilku oszołomów.
Wyrosły kolejne pokolenia łosiowian czujących się na Śląsku jak u siebie, którzy są dumni z faktu zamieszkiwania w takiej wsi, której - przyznaję się bez bicia - kiedyś wstydziłem się. Ten tekst to ekspiacja i przyznanie do grzechu.
Wieś żyje teraźniejszością i przeszłością. Paru osobom chce się coś robić na rzecz lokalnego środowiska. Łosiowianie rokrocznie pielgrzymują do ziemi swoich rodziców, czyli na Wołyń. Odwiedzają Lwów, Krzemieniec, Szumsk, Podkamień i Załuże oraz wiele pomniejszych miejscowości. Zainteresowanych zapraszam na stronę internetową http://www.losiow-tmlio.nazwa.pl/ Towarzystwa Miłośników Łosiowa i Okolic.