Życie w realu to już nie życie. Jeśli człowiek wklepie do wyszukiwarki internetowej swoje namiary, nazwisko i imię, a maszyna nic na nasz temat nie znajdzie, nie wypluje żadnego odniesienia ? to tak jakbyśmy w ogóle nie żyli! Nowoczesny kadrowiec żąda CV kandydata siłą biurokratycznego rozmachu, bo w zasadzie wystarczają mu dane podstawowe.
Jeśli akurat mamy życiowy dorobek, albo jakiś skandal na sumieniu (książkę po polsku napisaną, medal za męstwo z okresu żniw, proporczyk upamiętniający szlachetność w ratowaniu psich sierot, cokolwiek, ot choćby umiejętność chodzenia na szczudłach po Pustyni Błędowskiej, czy twarz intelektualisty wlepioną do legitymacji Samoobrony) - wyposażony w komputer kadrowiec wie o nas wszystko. Wywiady środowiskowe, listy referencyjne, opinie z poprzedniego zakładu pracy są już niepotrzebne. Google i Yahoo w parę sekund przemielą dane i na monitorku wyświetlą wszystko co z nami skojarzą.
- Istny horror, Matrix, strach się bać - powie człowiek nienawykły komputerowo, czyli ktoś cyfrowo wykluczony.
Szanująca się gazeta obowiązkowo wychodzi też w Internecie. Wydawcy zdają bowiem sobie sprawę, że tradycyjny format (szeleszczący i pachnący drukarnią, ech?) kończy się i dlatego, żeby się sprzedać, do każdego numeru dodają super prezenty, np. kąpielowe laczki z feromonami, płytę z hitami Połomskiego, szampon dla rybek akwariowych, ekologiczne waciki i wykałaczki strugane przez góralskich artystów, szczekające saszetki z psią karmą, grzebienie samogrające i prasowane pieczywo z dożywotnią świeżością.
Gazeta jest mało ważna - liczą się wyłącznie gadżety, któryś z tych nachalnie zareklamowanych załączników, on znajdzie swojego nabywcę. A co z pismem? Się spali. Jest też sprytny sposób rozdawania gazet za darmo, bo te za półtora złotego, z nieaktualnym programem TV, jako wabikiem, po prostu zalegają w sklepach.
Internet jest wszechogarniający i pełno w nim pamiętników zwanych blogami. Blogi piszą wszyscy (Czarnecki, Senyszyn, Wierzejski) i naprawdę nie wiem, kto nie pisze. W samym Brzegu wśród młodych jest niemało blogerów, co internetowe pamiętniki tworzą pasjami, przeżywających, że nikt ich nie czyta. A to boli. Wiem co piszę, sam tak mam, cieszę się niczym dziecko, kiedy ktoś wchodzi na moją stronę i odhacza zainteresowanie. Swoistym blogiem są felietony, czyli moje myśli skrajnie subiektywne, ale - mam nadzieję - do zatolerowania.
Pomyślmy - jakież zajmujące blogi mogliby tworzyć brzescy samorządowcy: Huczyński - dieta lekkostrawna w sosie brzeskim na platformie beztłuszczowej; Byczkowski - błyskawiczna ewolucja światopoglądowa od Mazowieckiego do Kaczyńskiego; Malinowska - z jakiej partii wystartować za cztery lata, by zasiąść w Sejmiku po raz trzeci; Stefański - rzecz o atrakcyjnych imionach z genealogicznego drzewa rodu Maciejskich. Co radny to temat.
Z polityków schodzących, czyli starszej generacji, niby-bloga (taką skrzynkę kontaktową: zadaj mi pytanie - kiedyś ci odpowiem) prowadzi Mirosław Stankiewicz, który ostatnio ma kiepski sezon i nawet mnie wywołał do tablicy. Politycy upadli dość często przebierają się za felietonistów, być może rośnie mi konkurencja.
Młodzi rajcy - Kamil Szeremet i Bartek Tyczyński zaznaczają swój ślad w wirtualnym świecie i brylują na www.forumbrzeg.pl. W zasadzie tylko oni. I nie ważne, że plotą androny, no bo niby skąd mają wiedzieć z czym ten cały samorząd się je, są młodzi i pozamerytoryczni, choć akurat to jest ich atut, wyrobią się. Gdzie są tuzy samorządności: Mazurkiewicz, Pikor, Szypuła? Wojtek Huczyński jakoś się wyżywi, ma oficjalną stronę www.brzeg.pl, która jest mordką burmistrza.
Przewodniczący Andrzej Ogonek reaktywował się na łamach Kuriera Brzeskiego i pisze bajki u gościnnej Joli, z którą kiedyś rozstał się po ocenzurowaniu jakiegoś akapitu ze sławnego cyklu felietonów Gudbaj Balcerowicz - musisz, draniu, odejść! Teraz wznowił współpracę i jest godzien sesji zdjęciowej u nadwornego fotografika Stasia. Ogonek, jak sam mówi, wystrzega się gadzinówki i woli organ patriotyczny Krzewickich, tygodnik, który właśnie wykasował się z Internetu. Na szczęście przeradny skryba Andrzej O. czai współczesność bo, jako dziadek wnukom, plecie bajki w moim sąsiedztwie na najlepszym brzeskim portalu, czyli: www.brzeg.com.pl.
Rzucam hasło na rok 2007: O RADNY! NIE BĄDŹ BEZRADNY - PISZ BLOGA! O sobie, o wywiązywaniu się z przedwyborczych obietnic, o przemyśleniach, o czymkolwiek. Dałeś się wybrać? - pokaż żeś aktywny i że żyjesz. Bo Internet to jest Życie, ten pieprzony Matrix, który nas oplótł, zamotał i zniewolił. Załapałeś się na XXI wiek? - łap za klawiaturę i klikaj.