czwartek, 25 kwietnia 2024
l.tomczukTrudno zmilczeć wobec ostatnich wydarzeń w starostwie, gdzie pięciu samorządowcom prokurator postawił zarzuty. Wszyscy skorzystali z prawa odmowy składania zeznań i na razie niczego nie komentują. Jedynie pan starosta ograniczył się do lapidarnego stwierdzenia: "jesteśmy niewinni, śpimy spokojnie". Sugeruje przy tym kontekst polityczny, jako odwet za świetne zarządzanie powiatem i to, że pochodzi z partii o wielce zobowiązującej nazwie. Przykro mi tak napisać, ale to się nie trzyma kupy.

Nikomu nie chcę zakłócać snu i wolałbym żeby niewinność wypłynęła. Trudno przecież żyć ze świadomością, że podczas poprzedniej kadencji panowie ostro nawywijali by znowu wygrać wybory. Na niektórych przecież głosowałem, a więc zostałem oszukany. Nie przeciągając tematu skwituję rzecz następująco. Byłoby mi smutno, gdyby o moim staroście rozpisywano się per Maciej S. Póki co stoję murem za jego niewinnością, przy okazji wierząc w niewinność czterech kolegów. Nie podłamujcie się kochani. Skoro jesteście czyści, jakżeż będzie smakował oczyszczający wyrok. Znowu spojrzycie w oczy wyborców i zawalczycie o nasze zaufanie. Ale to przyszłość. Tymczasem mamy jesień podejrzeń, cierpliwie poczekajmy do wiosny niewinności.


Pretekstem złożenia się do pisania jest jubileusz naszego pana burmistrza. Gody cynowe, czyli 10 lat na stołku ojca miasta, co zostało odhaczone na łamach pro burmistrzowskiego organu w postaci okolicznościowego wywiadu. Mowa o amatorskiej gazecie (moim twórczym zapładniaczu), która zrejterowała z ulicy Reja przenosząc się do niezagospodarowanych przestrzeni dworca PKP. Zmiana adresu jest symptomatyczna, bo wszystko co jeszcze niedawno w centrum żyło powoli zamiera. Kuriozum zwane ulicą Reja, a w rzeczywistości "dowód sądowy", to przykład, jak można kogoś/coś zakatrupić.

Wiem, co piszę, właśnie wróciłem z burzliwego spotkania z handlowcami, którzy złorzeczą na władze za zamordowanie handlu w centrum. Wedle kupców, nawet tych, którzy pracują we własnych lokalach, a więc wolnych od horrendalnych czynszów, drobny handel w Brzegu zwija się zastraszająco. Obroty spadły o ponad 50%. Jako główny powód podaje się strefę płatnego parkowania i koszmarne mandaty wlepiane klientom za przekroczenie wykupionego czasu. Zmotoryzowani unikają centrum jak ognia i prą na peryferia na darmowe parkingi przy rozlicznych Biedabronkach. Problem jest rozwojowy i do tematu jeszcze powrócę. Sklepikarze lawinowo plajtują i nie ma takiej siły, która z kolei powstrzymałaby lawinę nowych megaprzestrzeni handlowych.

Wrócimy jednak do cynowych godów. Pan burmistrz podsumowuje dziesięciolatkę, jako życiową przygodę. Przypomina, że z samowystarczalnego, wgapionego w monitor informatyka z dnia na dzień przepoczwarzył się w człowieka pracującego z drugim człowiekiem. I w zasadzie o tym jest ten wywiad. Redaktor firmujący ów prasowy produkt tym razem ostro poeksperymentował. Nie zamieścił wystudiowanego portretu swego pryncypała, jaki znamy z poprzednich wydań, gdzie na czytelnika spoziera czcigodna persona z majestatycznym obliczem niepozostawiającym wątpliwości co do urzędowego emploi.

Tym razem oglądamy człowieka o kilkadziesiąt kilogramów młodszego. Draństwo, poczułem się wykorzystany! Konkurencja odgapiła mojego pomysła! Przypominam, że niedawno rozpisywałem się o prapoczątkach Jubilata w felietonie ZAKŁADKA. Wtedy odkurzyłem stary wizerunek wiecznie młodego burmistrza i przypomniałem wszystkie obiecanki-cacanki.
Jubileuszowa rozmowa traktuje wyłącznie o teraźniejszości, głównie o "nienawiści i kijaszku wkładanym w szprychy przez wiadomo kogo". Nikt nie śmie pytać o "pracę przede wszystkim", którą przed dekadą nieopierzony samorządowiec nam naobiecywał. Ten cały wywiad to monolog, zdarta płyta, coś co po wielokroć zostało opublikowane na usłużnych łamach i co do zamęczenia firmuje red. Przyklęk. Człowiek Zawsze Do Usług.

Dziesięć lat to szmat czasu, pora na podsumowania, pokazanie realnych sukcesów i ewentualnych niepowodzeń. Niczego takiego nie znajdziemy. Znowu pretensje i zawracanie Odry kijem. Przykro mi tak pisać, jako temu, który młodemu Huczyńskiemu kibicował. Niestety, dzisiaj to już ktoś inny. Udręczony polityk, który odleciał w samorządowy kosmos.

Ani słowa o sukcesach. Wielkie milczenie o megastadionie, nazywanym przez złośliwców Piramidą Huczyńskiego, która wpędziła Brzeg w wielką biedę. Nic o legendarnej ulicy przez którą przewraca się w grobie Mikołaj Rej i którą mieszkańcy zdążyli oswoić, jako wolną od wszelkiego ruchu Aleję Wojciecha Huczyńskiego. Nikt nie pyta o niewybudowany hotel i ciężkie do odzyskania 5 000 000 zł, w co zostaliśmy bezczelnie wrobieni. Zero refleksji w temacie degrengolady brzeskiego sportu, itd, itp. I coś absolutnie szokującego. Nul w temacie ostatniego sukcesu - pachnącej nowością mariny, która powstała przy Odrze, a którą najmłodszy radny postanowił... odmulić i pogłębić. Inaczej w świat nie wypłyniemy, ani świat nie przypłynie do nas. O tym i nie tylko o tym wielkie nic.

W zamian prezentuje się nam nobliwy samorządowiec, człowiek dojrzały i ceniący sobie drugiego człowieka. Osobistość wielce zgodliwa, która wymienia nawet parę osób, które obdarza ogromnym szacunkiem. Tak jest! Z kolei przyczajony w pokłonie redaktor nie rozpytuje o awantury, jakie najpierwszy brzeżanin wywołuje na forum Rady Miasta, którą demonstracyjnie lekceważy i która służy mu do usprawiedliwienia własnej nieporadności. Człowiek szanujący i doceniający rzekomo ludzi, który notorycznie nie pojawia się na posiedzeniach Rady. Dlaczego nic o tym? Brakuje też pytań o obrosły legendą konflikt z wójtem Andrzejem Pulitem i co rusz wysmażane "listy otwarte" adresowane do różnych osobistości. Redaktor nie rozpytuje o dowody osobiste, które w Brzegu są dobrem osiągalnym w kolejkowym mozole. Nie ma pytań o przyjaciół pana burmistrza. Dlaczego? Wiem, zabrakło miejsca. Bohater wywiadu monologizuje głównie o swoich wrogach, którzy tylko czyhają na najdrobniejsze potknięcia. Wszystko w imię odebrania władzy. Straszne to.

Kto nie czytał jubileuszowego wywiadu, powinien koniecznie zatopić się w lekturze. W ramach autoterapii. Po takiej traumie odechciewa się polityki i tej całej samorządowej zadymy. Poznajemy człowieka, który z naiwnego informatyka przeistoczył się w sfrustrowanego, zagonionego w samorządowy kąt polityka, który całą energię kanalizuje na odpędzanie konkurentów. Bez litości.

Istnieje wielki temat nad którym udzielający wywiadu Jubilat wraz z przymilnym redaktorkiem w ogóle się nie pochylili. W trakcie Huczyńskiej Dekady populacja Brzegu pomniejszyła się o ok. 10%, z miasta wybyło 3 600 brzeżan. Kochani, może coś o tym?! Tylko proszę naiwniaczkom nie suponować, że to wina... Krzysztofa Tuska.

 

tomczuk na pasku