niedziela, 24 listopada 2024
l.tomczukDzisiaj odkurzenie propagandowego arcydzieła, wyborczej ulotki nieco już omszałej, ale w warstwie merytorycznej wciąż aktualnej. Znalezisko obchodzi mały jubileusz i liczy sobie nieco ponad 10 lat.
O, nie! To nie jest godny obśmiania paskudny skan, takie coś, co mogłoby wpłynąć na wyborczą klęskę. Przeciwnie, mamy do czynienia z oryginałem, który przeważył o czyimś sukcesie. A gloria beneficjenta trwa i końca jej nie widać.

Jakim cudem ulotka przetrwała? Bynajmniej nie została znaleziona w domowym archiwum, czyli w drewutni, gdzie gromadzę zaczytane na amen lokalne gazety i wraz z rozpoczęciem sezonu grzewczego dobra te wybrakowuję. Staroć przez lata robiła za zakładkę w nieco zapomnianym czytadle pt. "Kariera Nikodema Dyzmy" autorstwa Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. Dlatego jest trochę zmiętolona, ale wszystko idzie rozczytać. W kontekście wspaniałego znaleziska tytuł powieści jest raczej przypadkowy, choć założyłbym się o kufel piwa, że dla kogoś z kudłatą wyobraźnią - może być mocno symboliczny i w jakimś sensie proroczy.


Radość moja jest tym większa, że na ulotce znajdujemy portret kandydata, o ponad dziesięć lat szczuplejszego, który podówczas postanowił zostać burmistrzem Brzegu i szczęśliwe ojcuje nam już trzecią kadencję. Jako człowiek z natury empatyczny i przy okazji typowy facet, a więc wzrokowiec, przyznaję, że wybraliśmy sobie burmistrza przystojnego, choć przegranemu wtedy też nic nie brakowało. Ale co tam uroda, przemija i z czasem przybywa kochanych kilogramów, ważne jak kandydat się kreował. Jeśli chodzi o awers ulotki po oczach biją sprawy niebanalne. Po pierwsze nieprzeciętne kwalifikacje i przemożna chęć kształcenia. No i ta Platforma Sprawiedliwości.

Dowiadujemy się, że kandydat jest gruntownie wyedukowany w zakresie zarządzania i wciąż mu mało, bo podówczas był... "słuchacz/em/ III roku Studium doktoranckiego na Wydziale zarządzania Politechniki Warszawskiej" (pisownia oryginalna - LT). Studia takie trwają z górką 5 lat, a więc Brzeg ku świetlanej przyszłości prowadzi... doktor zarządzania. Chapeau bas za skromność prowadzącego, który tytułu naukowego w ogóle nie eksploatuje. Jeśli już musi, podpisuje się, jako szary magister. Że obronił doktorat - nie wątpię, słynie przecież z legendarnego uporu i żelaznej konsekwencji. Najgorętszy przykład: przywołanie do porządku wojewody w sprawie USC.

I druga sprawa. Młody kandydat był wówczas "Wieloletni/m/ przewodniczący/m/ Rady nadzorczej Uzdrowiska Połczyn S.A." (pis. oryg. - LT). Skoro był, to nie dziwmy się, że wciąż gdzieś jest. Korzysta z wieloletniego doświadczenia w zasiadaniu i dzisiaj zasiada, gdzie tylko zasiąść się da. I bardzo dobrze! A po co ma zasiadać ktoś, kto o zasiadaniu ma blade pojęcie? Zasiadanie w radach przez zasiedzenie. Oto kolejny dowód konsekwentnej konsekwencji.

Ale co tam znaczą moje ochy-achy, niech przemówi dowód rzeczowy. Oto śliczny skan.

doktor1

A teraz rewers z filozoficznymi wywodami m.in. o wartości ludzkiej pracy.

praca

To co powyżej: pozostawiam bez komentarza, mógłbym przecież coś sknocić, jak zwykle zresztą. Bo za mongolskiego Pana Boga nie mogę zatrybić, co to ta PLATFORMA SPRAWIEDLIWOŚCI? Sam wywód broni się znakomicie i jest mocnym argumentem za wyborem p. Wojciecha Huczyńskiego na kolejne dziesięciolecie. Praca w Brzegu jest dobrem desperacko poszukiwanym, wszak w tym względzie lokujemy się - hej! - w krajowej szpicy.

PRACA PRZEDE WSZYSTKIM! Olé!!!

Cóż, dzisiaj nie naharowałem się. Poszedłem na łatwiznę i głównie sobie poskanowałem. Żeby tego skanowania panoramiczne biedaczki nie wypominały do końca życia, spuentuję wykombinowanym na cito dowcipem. Ale? Jaki autor taki kawał, jaki bohater takie jaja. Szału nie ma.

Przychodzi baba do lekarza i od progu łapie za się głowę.
- Pan burmistrz w kolejce do doktora?
- Babo, to ja jestem doktorem!
- Jeśli pan mnie wyleczy, to chyba umrę ze szczęścia.

tomczuk na pasku