W piątym roku premierowania Donald Tusk ostro zabuksował. PiS wyczuło koniunkturę i postanowiło Polskę obudzić tupiąc po Warszawie w asyście polityka przebranego za księdza, mając u boku dwóch około toruńskich lizusów. Już nazajutrz PiS wyznaczyło technicznego prezesa rady ministrów.
Tym chytrym sposobem autorska partia Jarosława Kaczyńskiego wywindowała się na szczyt. Cóż, wizualnie sympatyczny profesor z dnia na dzień stał się premierem operetkowym. Polacy znowu dostrzegli światełko w tunelu i postanowili uwierzyć, że jest ktoś, kto ich zaprowadzi do raju. Stop! Odbieram robotę komentatorom panoramicznym, którzy tydzień w tydzień ubijają pianę z krajowego błota politycznego. To w huczyńskiej Panoramie możemy poczytać felietonowych wizjonerów, poznać ich życiowe wybory i skrywane fobie. Tamże niezależni (ponoć) komentatorzy gardłują z obiektywnych (niby) pozycji. Zaciskają zęby przemilczając, że sromotnie polegli w wyborach minicypalnych.
Najmocniej zasłużony - nikt nie powinien mieć wątpliwości - to red. Zbigniew Oliwa, którego kochają wyznawcy religii smoleńskiej. Za co? Za trafny dobór cytatów o smoleńskim mordzie, niepancerne topole i wydajne machiny produkujące mgłę. Nieoliwowe treści regularnie ukazują się pod jego cudnym portretem, a my - ciemni brzeżanie - mamy uwierzyć, że red. Zbigniew "drogą do wolności" prowadzi nas do prawdziwej prawdy. Ale - okazuje się - do reszty nie oślepliśmy! Kandydat Oliwa przepadł w wyborach do powiatu już nie raz. Dlaczegooo? - łkam. Przecież jest taki śliczny i patriotyczny...
Wciąż zachodzę w głowę, jaką rolę w tym trójkącie odgrywa red. Marcin Barcicki. Jedyny, który potrafi składnie pisać. Rozumie sens podmiotu i orzeczenia i jako tako trzyma się polszczyzny. Wierzyć się pragnie, że publikuje głównie własne przemyślenia. Choć wiara słabnie, kiedy człowiek poczyta gigantów eseldowskiej religii: prof. Senyszyn, czy samego Mojżesza lewicy Leszka Millera, albo posłucha kwik odtrąconego od koryta Napieralskiego. Barcicki mocno też trzyma się gałęzi na której przycupnął jego lokalny patron Bartłomiej Tyczyński. Momentami red. Marcin niczym nie różni się od guru Oliwy. Ale bądźmy sprawiedliwi: fotkę ma czerwieńszą. W stosunku do O-Mało-Co-Wójta-Skarbimierza żywię niegasnącą sympatię. I bynajmniej nie chodzi o poprawną polszczyznę. Nie mogę wymazać z twardego dysku jego mądrych wpisów pod takimi sobie felietonami, jakie przed laty popełniłem.
Jest ten trzeci. Ooo, nie! To nie felietonista! Obraziłbym sam gatunek dziennikarskiej ekspresji i tabun biedaków tym sposobem zarabiających na chleb. Pan Marek Popowski - oficer (ponoć) rezerwy i bałkański kombatant - wielokroć przeze mnie doceniony za "dziennikarski" heroizm, pozostaje klasykiem... pleplonistyki. Człowiek ów niczym dobrze naoliwiony kałasznikow plecie ile wlezie. Do zamordowania. To nic, że zbiera po garbie w komentarzach, nie gasi płomieni, które rozrywają jego wnętrzności. Plecie, plecie, plecie i pewne jest jedno: nikt nie zainkasuje Nobla za wynalezienie tabletek, które mogłyby nawijanie bałkańskiego makaronu zastopować. W czym zasadza się geniusz Popowskiego? - warto zapytać. Wystarczy wszystkim dowalać, opluskwiać ich, obrażać i nikogo nie chwalić. Przenigdy!!! Pleplonizm to 100% nienawiści do świata. I ktoś taki miał być lewicowym radnym, brrr... Ufff, nie wybraliśmy Popowskiego. Jak siebie za to nie kochać?
Ale to prehistoria. Ceni się przecież dzisiejszość.
Donald Tusk zabuksował i dał się wyprzedzić. Tłumaczy się przed red. Moniką Olejnik, że każda władza się zużywa. Mądry Tusk. Pragniemy zielonej wyspy? Proszę najuprzejmiej. Brzeg to prawdziwa GREEN ISLAND. Nie drugą, a trzecią kadencję rządzi niezatapialny Wojciech Huczyński i nic nie zapowiada, że rządzić przestanie. Brzeska PO nie ma nawet operetkowego profesorka, który Niezatapialnego mógłby leciutko podtopić.
Puentując. Wedle panoramicznych piesków Huczyński w ogóle nie buksuje, dlatego kundle obszczekują tabory tuskowe. Z nudów. Na Reja kulturka, tam się na Pana nie szczeka.