Chciałem napisać list i miał to być list otwarty, a wyszedł... rozdarty. Wszystko przez duszę, która taka jest. Utraciwszy wiarę w sens tradycyjnej korespondencji piszę do Ojca Miasta poprzez internetową witrynę i na wszelki wypadek niniejszą treść ślę na skrzynki mailowe burmistrza oraz starosty. Rozsyłam również do brzeskich portali, a koledzy z listem zrobią, co zrobią. Tu zastrzeżenie: do Panoramy nie ślę, poprzekręcaliby i wmówiliby czytelnikom, że jestem obsesjonistą i pedałem.
Za łaskawością red. Bogdana Kościńskiego zechcę całość upublicznić w Gazecie Brzeskiej. Nadzieja, że treść w formie gazetowej wyląduje na biurku adresata jest płonna. Poczta elektroniczna ma jednak power. Jest błyskawiczna i gwarantuje, że korespondencja trafi na właściwy serwer. A zresztą nie zagnębiam się. Mgr Wojciech Huczyński jest profesjonalnym informatykiem i bez maili obejść się nie potrafi, więc mój rozdarty list przeczyta. Czy odpowie, to drugorzędność.
Kochany Panie Burmistrzu!
W wywiadzie udzielonym naszemu portalowi, zatytułowanym
"Obalam mity", zaskoczył Pan stwierdzeniem, cyt: "Muszę szczerze przyznać, że gazet brzeskich nie czytuję i nie wiem czym poszczególne tytuły żyją". Ilekroć zaglądam do któregoś z tygodników natychmiast owo szokujące zdanie przypominam. Gdyby Pan choć wyrywkowo czytał musiałby przecież reagować na bzdury, jakie tam się lęgną, zwłaszcza w finansowanej przez Urząd Miasta Panoramie. Zastanawiam się, dlaczego Pan nie grzmi, kiedy niektórzy piszący opluwają poszczególne grupy zawodowe, ze szczególnym naciskiem na Służbę Więzienną. Niczego nie wypominając przypominam, że ta formacja jest Panu przychylna i uhonorowała nawet medalem "Za Zasługi w Pracy Penitencjarnej". Order Pan przyjął, a mógł "klawiszom" odmówić! Wszyscy pamiętamy spektakularną odmowę przyjęcia wyróżnienia przyznanego przez Marszałka Województwa Opolskiego. Marszałkowi pokazał Pan pazur, więziennikom się pokłonił. Pamiętamy, dziękujemy!
Odpowie Pan, że jestem śmieszny, bo czasy komuny dawno minęły, także dzięki Pańskiej walce, i nacisk władzy na media to żywa cenzura. Piszą, co piszą, wolno im. OK, takiego argumentu nie obalę.
Dlaczego jednak dopuszcza Pan psucie własnego wizerunku?! Niejaki Zygmunt Stary (bądźmy elegancy i przemilczmy, kto imię króla kala) często pisze o panu per BURMIŚ. Czy to przejaw osobniczej wesołości, wyrafinowanego dowcipu, czy zwyczajne chamstwo? A może tylko lekceważenie przez wioskowego głupka? Przypominam sobie rozmowę w cztery oczy z "redaktorem" Panoramy, który bezczelnie skwitował, że to dzięki jego zaangażowaniu utrzymuje się Pan na stołku. Oczywiście w takie brednie nie wierzę, bowiem to człowiek o zerowej wiarygodności. Nie może być uważany za gościa godnego zaufania choćby dlatego, że jak typowy szpicel nagrywa swoich interlokutorów i zajmuje się donosicielstwem. Wiem co piszę. Niedawno zakapował na mnie do centrali... Amway'a (sic!)... Gdyby interesowały Pana szczegóły, rozświetlę przy innej okazji.
Przed panem jeszcze dwa lata burmistrzowania. Szmat czasu na odpiłowanie się od mrocznego patrona prasowego. Rozumiem, że po trzech kadencjach można czuć się zmęczonym i tak pewnie z Panem jest. Niekiedy idzie jak po grudzie. Warto wsłuchać się w głos opozycji, w wypowiedzi ludzi, którzy Pana krytykują. A może mają trochę racji?
Jakie luksusy poza wazeliną gwarantuje Panu "redaktor" udający redaktora? Hojną ręką finansuje Pan amatora, który w swoim czterdziestoletnim życiu nie napisał sensownego artykułu. Jeśli w ogóle coś już spłodzi, wychodzi mu trywialna nawalanka przepełniona infantylizmami i rzekomymi śmiesznotami. Ot, dla tego "redaktora" uczciwy płatnik podatków miejskich Tomczuk brzmi fatalnie, przemianował więc go na Tumanczuka. Smaczności, prawda?
Duży wstyd z kimś takim pokazywać się na deptaku. Obciach się potęguje, kiedy ten człowiek rozpowszechnia o burmistrzu bzdury, że nim steruje podszeptując to i owo. Dlaczego on ma się tłumaczyć za Pana w kretyńskich skeczach drukowanych w rozdawanej gazetce? Wyręcza zawodowego dziennikarza, którego powołał Pan na stanowisko rzecznika prasowego w wyniku konkursu i z moich podatków utrzymuje! Dlaczego finansuje Pan wydawcę, który poniewiera ludźmi? Przesadzam? A jak Pan oceni lansowaną przez "redaktora" tezę, że jestem jego... absztyfikantem?
Ja wiem, to są okołorejowe jaja, a ja, stary kabareciarz powinienem odpuścić. Cóż, jestem rozdarty. W czasach mojej młodości za takie dowcipy piwa nie stawiano, przeciwnie, można było jedynie dostać w mordę. A co na to - pytam - brzeżanie o odmiennej orientacji seksualnej? Wolno tak poniewierać bliźnimi?
Piszę list otwarty nie spodziewając się reakcji. Chcę poczuć to, co poczuł Pan, kiedy nie otrzymał odpowiedzi na swój list skierowany do senatora Ryszarda Knosali. Domyślam się, że to dojmująco przykre uczucie. Sam już nie wiem czyj list jest bez sensu, Pański otwarty, czy mój rozdarty. Piszę i piszę, a pytania nie chcą się skończyć.
Dlaczego Pańskim piarowcem ma być komentator, który pod krytycznymi tekstami broni Pana skrywając się pod różnymi nickami? Jak ten internetowy troglodyta demoluje dyskurs społeczny, byleby "przeciwnikom Wojtka", tym rzeczywistym i tym wyimaginowanym dokopać. Ja wiem, że jest Pan burmistrzem wszystkich brzeżan, również nieszczęsnego "redaktora", ale doprawdy staranniej powinien Pan dobierać kumpli. Bo tenże obnosi się po mieście jako Pański koleżka i nie powie o Panu inaczej, jak Wojtek. Zachowuje się jak totumfacki Burmistrza Miasta Brzeg. Jeśli tak ma wyglądać brzeski Wersal, dziękuję, wybieram Kamczatkę.
Kończąc rozdartą epistołę zapytam: po co Panu obrona piórem oficera Ludowego Wojska Polskiego, robiącego w demobilu karierę felietonisty, który nagle postanowił ratować Pański autorytet w serialu-dreszczowcu pt. "Jak zrobić brzeżan w konia?". Po przyswojeniu pierwszych odcinków zaziewałem się niebezpiecznie i już myślałem, że z nudów zejdę. Stawiam czapkę śliwek przeciwko gruszkom, że wszyscy w tych mętnych wywodach się potopimy. A niby kto nas w tego konia robi? Władza, opozycja, no kto?! Najbardziej autor, bo faktograficznie pogubiony i historycznie nielogiczny. Z drugiej strony niech pan pleplonista sobie pisze. Niech wali w klawisze, na szczęście wojskowi medycy posyłający do cywila zabrali mu kałacha. Przynajmniej nikogo nie pozabija.
Panoramiczny bystrzak powie: LT prawi morały z poziomu budki strażniczej. OK. Stamtąd - zapewniam - Brzeg świetnie widać, całą jego pychę i głupotę. Rzeknę więcej: głos szarego strażnika też się liczy, bo to głos wyborcy. Pan okopał się i ograniczył grono do tzw. życzliwych. Zapadł na chorobę w przypadku rządzących dość typową, która dopada polityków będących na szczycie za długo. Opozycyjna radna powiedziała, że cierpi Pan na syndrom oblężonej twierdzy. Dzisiaj już nie mam wątpliwości. Teza radnej jest prawdziwa.
Proszę mnie spokojnie wysłuchać. Ja niemożliwego od Pana nie oczekuję, tym bardziej, że nic Panu nie jestem winny, ani w niczym nie zagrażam! Nie pretenduję do żadnych stołków i nikogo na samorządowy zydel wpychać nie zamierzam. W swoim życiu osiągnąłem wiele, momentami nie potrafię osobistego (nie)szczęścia udźwignąć. Chcę naprawdę mało. Pragnę być dumny z Brzegu i nie chcę za brzeską władzę się wstydzić. Niech pan wreszcie odprawi "redaktora", cwaniaczka piszącego pod nieswoim nazwiskiem, który zawłaszczył imię króla. Niech brzeżanie już nie szepczą, że obaj dryfujecie by na koniec roztrzaskać się na skałach.
Dwa lata to sporo, spokojnie dokończy Pan trzecią kadencję, zdąży zaskarbić szacunku wyborców i przejdzie do historii miasta, jako człowiek wolny. Burmistrz Brzegu bez propagandowego garbu.
Koniec rozdzierania szat. Koniec listu.
Z poważaniem
Leszek Juliusz Tomczuk