Z poziomu urzędników rządzących Brzegiem powinienem być uważany za super mieszkańca. Zostawiam w Brzegu podatki, opłacam wszystkie media, jestem solidnym płatnikiem najdurniejszych regulacji ratuszowych, nikomu w mieścinie z niczym nie zalegam i na dokładkę nie wprowadzam do miejskiej kanalizacji odchodów. Jeśliby ktoś mógł narzekać, to jest nim "redaktor" Kowalcyk (tak! KOWALCYK), tytułujący mnie w bieda-skeczach własnym absztyfikantem (wątpię, czy intelektualny troglodyta wie, co owo słowo znaczy). Zasmarkany po pachy kokietuje, że nazywam go "chamem, swołoczą, kłamcą albo kanalią". Tak, to sztandarowe tytuły doń przylegające, a w rzeczywistości aksamitna sierść "redaktora". Dlaczego? Powiedzenie o nim bydlę obrażałoby boże bydlęta. W zasadzie ruskie słowo SWOŁOCZ w stu procentach oddaje walory tego biedaka. Za chama, kłamcę i kanalię jestem gotów przeprosić. Za dużo słów, mamy przecież urocze słówko swołocz i tego się trzymajmy.
Sorry, że przekręciłem nazwisko "redaktora" na Kowalcyk, to zabieg celowy, choć prymitywny. "Redaktor" cudze nazwiska przekręca bezkarnie od dekady, a ważni miasta Brzeg podają mu rękę, jak gdyby nic. Ot, taki pierwszy lepszy Huczyński, erotycznie nazywany przez "redaktora" BURMISIEM. Dogadza "redaktorowi" i jego piękniejszej połówce nie zastanawiając się że legitymizuje... zdrajcę. Tak jest. Kowalczyk to brzeski pasożyt usytuowany blisko koryta i depczący nieumytymi nogami wszystko, co może zaszkodzić Wojtusiowi. Wojtusiowi, który z moich podatków opłaca chamstwo, butę i bezczelność. Ot, panoramiczna paranoja. Naśmiewa się drań z mojej puszystości zapominając, że Wojtusiowi nie dorastam mimo usilnych starań i nie wspomina o swoich opiętych portkach.
Nie będę wdawał się w przepychanki, czy (prze)radny Ogonek z radnym Surdyką w stadionowych wyliczankach mają rację, bo przecież mają! Nie może jej mieć szkolny leń, który w przeciwieństwie do obu panów nie potrafi liczyć i nie zdobył żadnych papierów, które uprawniałyby go do ustawienia się w jednym szeregu z Szanownym Panem mgr inż. Andrzejem Ogonkiem i Szanownym Panem mgr Grzegorzem Surdyką. A zresztą: o czym ja ględzę? Obaj Panowie nie żłopią taniego piwska i z niewyedukowanym pałkarzem nie przysiadają...
Kto jak kto, ale biznesmen Kowalczyk to przecież piękna katastrofa. Zalatująca chemią spod znaku Amway. Amway? Hej! To handlowa sekta, gdyby ktoś chciał zatrybić.
Z perspektywy Ułan Bator cudze racje wiszą mi zwinnym kalafiorem - mógłbym skwitować. Tak, to jest moja zdrada miasteczka zlokalizowanego nad Odrą do której Brzeg wreszcie wystawił otwór. Jakoś smutno na duszy, kiedy człowiek na obczyźnie zaczyna szukać miejsca na swój ostatni etap życia. Czy będę zdrajcą zostając na zawsze w Azji? "Redaktor" bałaknie, że nie. Kowalczyk będzie mocno zadowolony, nikt mu kijaszka w szprychy menelskiego wózka już nie włoży. Bo on chce ino publikować portrety Wojtusia i wywiado-monologi z Nim. Że taki mądry, że nieziemski zeń manager, że kosmiczny wizjoner i w ogóle Kim Dzon Hucz. To skandal, że na najwyższym stopniu nadodrzańskiej mariny nie przewidziano posągu Wojciecha Słońce Brzegu Trzech Kadencji. Kowalczyk nie bądźże aż taką swołoczą. Działaj!
Zmiany, zmiany, zmiany...
Na obczyznę nikt mi nie doniósł, czy ulica Długa w Brzegu wreszcie skończona, o czym szmatławiec Kowalczyka dudnił
TUTAJ. Postanowiłem budowę zoczyć za pomocą internetowej kamerki. I co? Mija kolejny miesiąc ulicznego dziadostwa, które "redaktor" wcisnął ciemnemu ludowi, jako sukces Trój-kadencyjnego Geniusza. Propagandowy kombinatorze przyznaj się! To zwykły gniot, jakich w twojej gadzinówce pełno. Łgałeś - polecę klasykiem - jak bura suka.
Weźcie się lenie do roboty i zróbcie z Długą porządek. Za długo to trwa.
Dzisiaj tyle. Ale spoko, kałasznikow załadowany.