Niemiec widzący u polskiego chłopa wysoko dojną krowę zrobi wszystko by ją mieć, gotów nawet o nią się modlić. Kiedy już niemieckie marzenia zostaną spełnione, Polak zaczyna wznosić modły by Niemcowi bydlę padło. A co uczyni biegająca regularnie do spowiedzi żona chłopa? Ubłaga niebiosa żeby nasza Mućka wcześniej zdechła. Taką babą jest Mariusz Błaszczak - etatowy kłapacz PiS-u, z góry kraczący, że "Euro będzie porażką organizacyjną Polski".
Pisowskiej szyszce nic w Polsce się nie podoba, nawet to, że rzutem na taśmę (oto cud Tuska!) udało się włączyć stolicę w sieć europejskich traktów. Z Lizbony do Warszawy na upartego idzie przejechać samymi autostradami. Popuszczając wodze fantazji Błaszczak ze spekulacjami zasuwa jeszcze dalej. - A przecież mogło być o wiele lepiej, wystarczyło żeby pod genialnym przywództwem prezesa drogi budował minister o wymownym nazwisku, niejaki Polaczek. Od razu domyślam się, że mielibyśmy Autobahnę - hen, hen - aż do Pietropawłowska Kamczackiego, oczywiście poprzez Gruzję. Pokazalibyśmy Putinowi: kak nada stroit put'. A co robi żałosna PO? Przy pomocy wypożyczonej od Angeli Merkel megamachiny, na pechowym odcinku A2, kładzie tymczasowy dywanik z asfaltu. Po trupach wykonawczych bankrutów - vpieryod! Ciekawe, kto za niemiecką krowę zapłaci? Cóż, to takie malowanie trawy na zielono na 5 minut przed wizytacją ważnego generała. Można rzec: polska norma.
PiS - partia najpatriotyczniejsza z patriotycznych - nie życzy Polsce źle, to oczywistość oczywista. Zgromadzone pod pisowskim sztandarem towarzystwo, ze szczerego serca, tak, jak najserdeczniej potrafi, wszystkiego najgorszego życzy wyłącznie Tuskowi i jego zgrai. Do końca świata i jeden dzień dłużej nie wybaczy braku spięcia Polski z Ukrainą nowoczesnym Highway'em. Bez znaczenia jest to, że "pisowska droga chwały" (pamiętajmy: dzieło hipotetyczne) urwałaby się na zachodnim brzegu Bugu.
Choć nie jestem fanem futbolu raduję się z zadymy, która właśnie się rozpoczyna. Ale chcę się przyznać do pewnej słabości. Jak ten chciwy Niemiec strasznie zazdroszczę oferty, jaką szefowi Błaszczaka złożyła młodzieżówka Palikota. Chodzi o voucher wartości 17 tys. na wypoczynek poza Polską w okresie Euro 2012. Prezes z propozycji nie skorzystał, ma się rozumieć, tak jak z darmowego obiadku w gronie wszystkich premierów wolnej RP. Kaska poszła pewnie z dymem. Wiadomo, palikotowcy jarają marychę i hurtowo kupują prezerwatywy, którymi zarzucają naszą pobożną ojczyznę.
Za ciężko zaoszczędzone na kondomach pieniążki najbliższe dni spędzę w rejonie Bałkanów, głównie w Albanii, gdzie zechcę podziwiać tamtejszą infrastrukturę. Cud-drogi swego czasu wychwalane przez pewnego bałkanofila, człowieka uważającego się za rączego dziennikarza, a który w rzeczywistości jest pogubionym życiowo pleplonistą. Wiem, nie spotkam tam żadnego pisowca, bo wszyscy zostają w kraju, pilnować "porażki organizacyjnej Polski" i kibicować biało-czerwonym, żeby mocno dowalili Ruskim i - tak jest! - Niemcom, którzy zazdroszczą nam wysoko cielnej Mućki.
Obiecuję umiarkowany entuzjazm kibolski (na wszelki wypadek zabieram szalik, w Górach Dynarskich mocno wieje), kiedy pod wodzą Smudy NASI wyjdą z grupy. Polako-Europejczycy, a wśród nich: "jeden Francuz i dwóch Niemców, którzy grali już dla Francji i dla Niemiec, którzy odbierają naszym, prawdziwym Polakom miejsce w reprezentacji", jako prawi pisowska mądrala, podstarzały w głupocie orzeł Górskiego.
W przededniu epokowego dla Polski i Ukrainy święta piłki nożnej brzescy piłkarze przemieścili się do V, a według znawców wręcz do VI ligi! Nie rozdzierajmy szat. Piątka i szóstka to wspaniale oceny. Ambitny uczeń o niczym innym nie marzy. Klęskę przekujmy w zwycięstwo. Zagranica nie podkupi nam kopaczy, zostaną z nami, jak na prawdziwych patriotów przystało, na zawsze. Do kopania w Brzegu jest naprawdę sporo. Na czas Euro zdążymy z ulicą Długą, ale koko-euro-spoko, rozkopiemy kiedyś i inne ulice, z podsądną Reja na czele.
Wyjeżdżam całkiem na serio, a wy nie wyjeżdżajcie mi, że kłapię niczym jakiś Błaszczak...