W moim wieku ważne jest unikanie przeciągów. Przyjemności coraz mniej i liczy się (póki człowieka na to stać) polegiwanie na plaży. Dokuczając samemu sobie mógłbym powiedzieć, że powoli powinienem przyzwyczajać się do... piachu. Tak się złożyło, że mieszkam w Brzegu, gdzie lada moment zapełnią się tereny do grzebania zmarłych. Cóż zatem pozostaje? Żyć nie umierać!
Właśnie przyswoiłem dokument autorstwa Wojciecha Huczyńskiego zatytułowany ?Perspektywy rozwoju miasta na lata 2012-2016 z uwzględnieniem kierunków rozwoju oraz zamierzonych inwestycji ze wskazaniem możliwości ich finansowania". Wiekopomne dzieło znalazłem na zaprzyjaźnionej witrynie http://puszczewicz.platforma.org/ i nadziwić się nie mogłem, że coś takiego w ogóle powstało. Tak na wszelki wypadek założyłem, że radny powiatowy wyzłośliwia się i politycznemu konkurentowi kopie, no co?, właśnie grób. W imię rzetelności, a raczej dla świętego spokoju, poszukałem w Internecie innych miejsc, gdzie "Perspektywy rozwoju..." są do przeczytania. Złośliwy Krzysiek Puszczewicz okazał się mniej złośliwy, bowiem identyczny "dokument" zawisł nieco wcześniej TUTAJ.
Zatrzymajmy się jeszcze przy złośliwości. Obaj autorzy pewnie tacy są. Dlaczego tak sądzę? Upubliczniając owo kuriozum chcieli panu burmistrzowi bardzo, bardzo dokuczyć. Tak jest! Wolałbym być głęboko przekonany, że twórca "Perspektyw rozwoju..." gorzko żałuje, że coś podobnego popełnił.
Ale zostawmy cudze żale i poużalajmy się nad sobą. Jak mam pogodzić się z rzeczywistością, że żyję na samotnej wyspie otoczonej wrogą Gminą Skarbimierz, w mieście bez jakichkolwiek perspektyw rozwojowych, gdzie człowiek pełniący trzecią kadencję urząd burmistrza musi funkcjonować w klimacie wszechogarniającego spisku. Jest bezsensownie krytykowany przez destruktorów wkładających władzy kij w szprychy. Tak żyć się nie da! A co robić, kiedy i umierać nie wolno?! No, czarna rozpacz...
- Panie Przewodniczący! Wysoka Rado! - uroczyście rozpoczyna ojciec "Perspektyw rozwoju..." - /.../ Przyszłość gminy można antycypować na podstawie faktycznych danych, aktualnie obowiązujących trendów lub też na podstawie zwykłego ?widzimisię".
Świetna inwokacja zamienia się następnie w metodyczną połajankę. Obrywają radni "rocznik 1991", czarny ludź Andrzej Pulit, młodzi ze Skarbimierza chcący bezczelnie związać się węzłem małżeńskim w renesansowych podcieniach, skarbimierskie umarlaki zajmujące brzeskie terytorium grzebalne, dziatwa z wiejskiej okolicy zabierająca naszym milusińskim place zabaw w żłobkach i przedszkolach, wyrodni emigranci pozostawiający na pastwę burmistrza starych rodziców, którym - a jeszcze czego! - przyśnił się "Dom Spokojnej Jesieni". Można tak wyliczać i wyliczać. Ale po co, skoro każdy może sobie poczytać.
Doceniam subtelną inaczej elegancję "Perspektyw rozwoju...", gdzie pada tylko jedno nazwisko czarnego ludzia, właśnie Wójta Gminy Skarbimierz. O duszpasterskim zacięciu pana burmistrza świadczy następujący fragment: "Dlatego koniecznością jest danie odporu takim zachowaniom i koniecznym jest odcięcie się od postaw kompromitujących społeczność lokalną. Do dziś śmieją się z nas, że powiat brzeski kreuje na liderów osoby, których jedynymi zasługami są bałwochwalczo wypisywane na swój temat teksty wraz ze skanowanymi podpisami najważniejszych osób w państwie, albo tych lokalnych polityków, którzy stosowanie prawa uważają za złą wolę. Należy jasno pokazać, że społeczność lokalna jest zdeterminowana do eliminowania takich postaw. Należy również wspólnie walczyć o interesy gminy Brzeg."
Już nie mogę doczekać kolejnego dzieła w stylu: "Przez te skany jestem skonany". Nieźle znam liderów PO i wiem, że żaden z nich jeszcze nie kona. Mityczne już "skany" żyją życiem po życiu i są do bólu zamęczane na gorącej linii ulic: Robotnicza - Reja. A dlaczego nie napisać kolejnego wypracowania? "Gdyby nie skany byłbym przegrany". Kochani, do klawiatur!
Znowu pozimniało. Z piachu uciekłem na ławeczkę, gdzie zaległem i natychmiast wytrzeźwiałem. ŻYĆ NIE UMIERAĆ. No, właśnie tak! Toż to znakomite hasło wyborcze, w sam raz by zawalczyć o czwartą kadencję. Żyć, żeby płacić podatki i nie umierać, skoro zbrakło placu na mogiły.
Na koniec stara i durna anegdota.
W biednej rodzinie zmarła zaradna matka. Ojciec zebrawszy gromadkę niedorostków począł lamentować.
- Co wy sieroty zrobicie, kiedy i ja umrę? Na pogrzeb wydaliśmy wszystkie pieniądze i popadliśmy w długi, buuu..., za co mnie pochowacie?
Po dłuższej chwili odzywa się rezolutny syn i przedstawia genialne rozwiązanie: - Tato, najlepiej by było, gdyby ciebie coś zeżarło!