piątek, 29 marca 2024
balwanZima powoli odpuszcza, a ja nawet nie wykopyrtnąłem się na ślizgawce. Nie mówiąc już o grze w śnieżki, co pamiętamy z kultowego filmu Love Story. Od razu przyznaję, że mimo romantycznej inwokacji baśniowo dzisiaj nie będzie. Wszystko przez to, że o świcie wyjrzałem za okno, a tam znowu biało. A w Panoramie, lato czy zima, lepią bałwana.

 

Strach otworzyć kubeł na śmieci by nie wychynął zeń urzędujący burmistrz. Dlaczego akurat stamtąd? W koszu, po maksymalnie 15 minutach lektury, ląduje Panorama, organ prasowy Wojciecha Huczyńskiego. Ale skąd ten przestrach? - zapytacie. A pokażcie mi numer tego tygodnika, gdzie o burmistrzu nie zająknięto się choćby słowem. Wywiad goni wywiad, oświadczenie przebija oświadczenie, no i te otwarte listy, ech... Wszystkie dzieła bywają opatrzone tym samym portretem bohatera, starannie wystudiowanym w Photoshopie, Cud Urody Dumnym Obliczem, w skrócie: CUDO.
Wierzcie lub nie, ale takie wizerunki onegdaj zatwierdzano na szczeblach najwyższych, choćby w Wielkim Churale Ludowym Mongolii. Nawet koreańscy Kimowie tak nie mają i ich portrety bywają różnorakie. Jedne na tle Gór Diamentowych, czy też w otoczeniu żniwiarzy, mistrzów haftu patriotycznego lub rzeźbiarzy specjalizujących się w wykuwaniu koreańskich Bogów. Nie wspomnę już o stetryczałym Fidelu, którego zdjęcia Kubańczycy pochowali już za szafy. W Brzegu, właśnie w Panoramie, odchodzi lans na maksa. A więc: powtarzające się portrecicho (nawet ślepiec zakoduje?) i oblewające go treści: myśli, rozważania, analizy, pouczenia i czasami ojcowskie połajanki.

Każdy ojciec, jak na ojca przystało, zna się na wszystkim. Ojciec-informatyk tym bardziej. To oczywiste. Bynajmniej nie mam nic do informatyków, pryszczatych chudzielców w okularkach. Nasz burmistrz wizerunkowo od jajogłowych mocno już odbiega i mimo młodzieńczej energii klikaniu nie oddaje się z powodów zasadniczych. Reprezentacyjnych. Ale nie do końca, zawodowo zajmuje się przecież zero-jedynkową materią miasta i dla tej idei rozklekotał niejedną klawiaturę.  

Poczułem się jakoś dziwnie pochylając się ostatnio nad znajomym portretem i kolejnym wywiadem "Wszyscy zapłacimy za śmieci". Oto ojciec miasta spacyfikował temat nieczystości stałych, tych ulotnych, po lasach porozrzucanych i zakopanych na polu wrednego sąsiada. Tym razem ręka mi drgnęła i Panoramy do kubła nie wrzuciłem (sortowanie odpadków!). Na wszelki wypadek gazecinę pociąłem w regularne prostokąty (na jednym z nich figuruje wiadomy portret) i wraz z zapasem soli i świeczek przechowam w jakiejś skrytce, wykorzystam w czasie kryzysu. Być może wkrótce, kiedy nie będzie mnie już stać na ponoszenie kosztów "ustawy śmieciowej", kiedy zacznę oszczędzać na papierze toaletowym.

Zostawmy jednak odpadki i skończmy na lansie. Znam takich, którzy za dużo gadali i burmistrzami nie zostali. Mogli milczeć, toby gwarantowało sukces. Już wiemy, kto im pozazdrościł i teraz... gada, gada, gada, gada, gada, gada, gada, gada, gada. Zagada nas?

Jeden gada, drugi lepi bałwana. Precz z zimą!



tomczuk na pasku