piątek, 29 marca 2024
kokosowy_lebPo dłuższej nieobecności w Brzegu muszę udać się na spacerową rundkę po mieście. To już rytuał. Robię tak zawsze i z reguły po to, żeby sobie udowodnić, że inni mają gorzej. Śp. Piotrek Dudkin mawiał, że ze swoich podróży najbardziej lubił powroty. Powoli zaczynam to rozumieć.





Pierwotnie niniejszy tekst chciałem zatytułować "Spacerkiem po Brzegu". Zrezygnowałem wiedząc, że autorskie licho nie śpi. Byłoby to zgapienie od Aleksandra Podgórnego. Tenże przed laty wszedł w rolę "spacerującego felietonisty" i bodajże w (starej) Gazecie Brzeskiej opublikował serię tekstów pod takim właśnie tytułem. Zajmował się głównie zewnętrznościami miasta: jego omszałym pięknem i tryumfem rozpadu. Cóż, Olek nadal po Brzegu spaceruje, ale swoich obserwacji już nie dokumentuje. Szkoda.

Po części pojmuję Dudkinową radość z powrotów. Nie tak dawno emocjonowałem się lądowaniem w Warszawie, że już nazajutrz będę mógł odbyć spacer po sielskim Brzegu. Nie ważne, że siąpiło i wiało niczym na PKP w Kielcach. A trzeba zauważyć, że wracałem z krainy słonecznej. Parę tygodni spędzonych w Azerbejdżanie, głównie w stołecznym Baku, wzmogły mój patriotyzm i ugruntowały przynależność do wiadomo jakiej opcji, oczywiście tej mocno zakamuflowanej.

Wyobraźmy sobie marmurowe chodniki wystające pół metra ponad jezdnie, swoiste platformy spacerowe, i gęsto rozstawionych policjantów. Mundurowych oraz tajniaków wrzeszczących przez szczekaczki, gwiżdżących na kierowców i przechodniów. Jazgot niewyobrażalny plus kakofonia klaksonów. I tak przez całą dobę. Ze swoim budowlanym rozpasaniem Baku jawi się (uwzględniając nienaganne elewacje z oszałamiającą iluminacją każdego gzymsu i podcieni) metropolią doskonałą. Wystarczy być głuchym by uwierzyć, że znaleźliśmy się w bogatym szejkanacie. Bardzo to smutne, że przyjaźni nam Azerowie muszą znosić dyktatorskie rządy rodu Alijewów, którzy naftą zaczadzają świat pokazując, jaki "raj" budują obywatelom. Dzisiaj już wiem, że powrót do kraju był powrotem do raju, w kategoriach wolnościowych: raju rzeczywistego. Tak jest!
Naiwnością jest porównywanie naszego miasta z Baku czy choćby z Moskwą. Spacer przez stolicę Rosji (? ? ???, ????? ?? ??????/ ?? ? ?????? ??? ?????/ ??????? ????? ????? ? ??????, ? ?????.) od krańca do krańca zająłby bitą dobę, po drodze zobaczylibyśmy ogrom zapierających dech w piersiach inwestycji. Dlatego lepiej porzućmy świat, ten z naszego punktu widzenia gorszy, i przespacerujmy się po Brzegu. Dla zdrowotności, jak zwykł mawiać śp. Piotr i - dodam od siebie - celem poluzowania psychicznego. 

 

huczynski_jonczyk

 

Odnoszę wrażenie, że od kilku sezonów najważniejsi brzeżanie spacerów po mieście zaniechali. Wrażenie pogłębia się z miesiąca na miesiąc i z roku na rok. Jeśli ktoś rządzi miastem trzeci sezon i dopuszcza do takich zaniechań musi być człowiekiem mocno nieprzespacerowanym. Mam na myśli reprezentacyjny trakt: chodnik ulicy Piastowskiej w rejonie Szkoły Muzycznej, Poczty Gł. i... dalej już lepiej nie spacerujmy. Naprawdę wystarczy. Burmistrzowi ani staroście Piastowską z pracy do domu nie po drodze. Tylko tym tłumaczę, że ów odcinek, nieremontowany od Niemca, pozostawiono na być może siódmą kadencję. Domyślam się, że tak krawiec kraje, jak mu materii staje. Robi się przecież Długą, zrobiło już Staromiejską i parę innych zaułków. Brawo! Wszak nie od razu Brzeg zbudowano.  
Opuszczenie Piastowskiej na-nie-wiadomo-do-kiedy woła o pomstę do nieba! W tym momencie zastanawiam się, co na to chmara radnych z kolejnych wyborczych wysypów? Też spacerują opłotkami? Tyle tam mądrali: proburmistrzowych i antyhuczyńskich. Nikomu nie przeszkadza Piastowska rodem z poligonowego horroru. To straszne.
Kiedy powiem, że w kontekście Piastowskiej powstająca na Odrze "marina" jest ekstrawagancją, usłyszę, że ględzę z pozycji dyletanta nierozumiejącego idei programów finansowych i nie mam pojęcia czym są znaczone pieniądze. A ja to mam w nosie, ja wstydzę się takiego chodnika, jakiego trzeba szukać na prowincji d. Sojuza. Rozpaczając nad zapomnianą Piastowską trudno nie zgodzić się z radnym Grzegorzem Surdyką, znienawidzonym przez wielu, głównie dzięki czarnej robocie odwalanej przez maniakalnych pleplonistów. Piękny stadion za prawie 40 mln to maxiwtopa. Niebogaty Grodków też zechciał, wziął się i postarał. Ma obiekt na miarę swoich sił i - co należy docenić - skromności.

Nie znam się na technologii rządzenia, pewnie to nuda okropna, ale myślę, że pan starosta z panem burmistrzem mogliby wziąć się pod pachę i odbyć rundę po reprezentacyjnych trotuarach /WDR: lakierki idą w kąt, musowo wzuć trapery/. Nie wierzę, że znacz(o)ne granty starostwa i genialne strategie burmistrza nie dadzą się jakoś połączyć dla dobra - było nie było - stolicy powiatu. Kiedyś nawet od któregoś z tych panów usłyszałem, że można coś razem zdziałać, ale wszystko rozbija się o "brak woli współpracy".

 

Kończąc skwituję tak. Tym panom już dziękujemy. Za co? Za wywalczenie wolności i że nie jesteśmy drugim Azerbejdżanem. Wojna dawno się skończyła - pora usuwać gruzy. Póki co cała para idzie w bój werbalny. A z tego wychodzi cyrk, jak z dzisiejszym tytułem.
Porzekadło "Kowal zawinił, Cygana powiesili" niech znaczy, co znaczyć powinno, a tytuł moich wynurzeń zrzućmy na literackie wyjałowienie i przestrach przed obywatelem m. Brzeg Podgórnym Aleksandrem. 
 

tomczuk na pasku