wtorek, 23 kwietnia 2024
zielonyBrzescy policjanci odebrali zasłużone awanse i ordery. Spodziewać się należy, że pomiędzy umedalowanymi znalazł się człowiek robiący karierę w lokalnych mediach.



Mam na myśli autora cotygodniowej kroniki, pojawiającej się w jednej z brzeskich gazet. W mojej ocenie to gościu absolutnie zasłużony. Jeśli nie w łapaniu złoczyńców, to w ich publicznym piętnowaniu. Nie mam pojęcia, gdzie pobierał nauki i której Sorbony jest absolwentem, jednak w miarę wgłębiania się w publikowane kryminałki ugruntowuję przekonanie, że to dobry znajomy z "Akademii Policyjnej".
Ów hollywoodzki obraz lubimy wszyscy. W dużym skrócie film jest o tym, że nowa pani burmistrz ogłasza iż policjantem może zostać każda osoba. Pod opiekę komendanta Lassarda trafia mnóstwo kandydatów, którzy na pierwszy rzut oka w ogóle do siebie nie pasują. Poznajemy fanatyka broni strzeleckiej Tackleberrego, twardego i bardzo silnego Hightowera, wystraszoną i skromną Hooks, umiejącego udawać wszystkie odgłosy Jonesa, szukającego miłości wśród policyjnych piękności Mahoneya oraz wiele ludzkich dziwadeł.
mo3Niechybnie w takim towarzystwie szlifował się literacki diament, czyli człowiek piszący o brzeskim półświatku. Cóż, Brzeg to nie USA i rodzima gangsterka tamtejszej nie dorównuje. Kronikarz osiadł w realiach i pielęgnuje tradycję wywodzącą się z Peerelu. Jako grupa zawodowa milicjanci bowiem mają niemałe zasługi w... satyrze. Na każdym grillu, gdzieś po drugiej kiełbasce, jakiś wujek Łukasz, zaczyna sięgać do narodowej skarbnicy dowcipu i dalejże dowalać mili/policjantom.

- Dlaczego milicjanci za komuny chodzili trójkami?
- Bo jeden umiał pisać, drugi czytać, a trzeci pilnował inteligencji.

- Czym różni się policjant od księdza?
- Ksiądz mówi Pan z wami, a policjant Pan z nami.

- Dlaczego w Odrze utopiło się dwóch policjantów?
- Bo zapalali motorówkę na popych.

Cha, cha, cha... Gdzieś pod koniec piątej flaszki salwy śmiechu wyzwalają „najprawdziwsze" opowieści o wlepianiu mandatu za niemanie świateł i obrażaniu ludowej władzy warczeniem odbytnicą. Robienie szopek z niedofinansowanej policji jest niehalo i bynajmniej nie zamierzam być kabareciarzem Łukaszem. Codzienne zaharowywanie się policjantów przelewa na papier anonimowy kronikarz (Bond) i radujmy się, że opisywane zdarzenia dotyczą złodziejaszków i niedzielnych kierowców. W sezonie ogórkowym coś lekkiego ludzkości się należy. Oto autentyczne perełki.

OKIEŁZNAĆ FIATA. W środę 22 czerwca, około g. 15.40, na wysokości 198 km autostrady A4 (w okolicach Jankowic Wielkich), 37-letni kierujący Fiatem nie zachował ostrożności w trakcie jazdy, stracił panowanie nad pojazdem i uderzył w barierę energochłonną. Kierowca został pouczony. Nic mu się nie stało, uszkodzeniu uległ tylko pojazd.

FORSA I FAJKI NA DROGĘ. 22 czerwca, w Brzegu na ul. Ofiar Katynia, sprawca wykorzystując brak osób postronnych oraz godziny wieczorowe nocne, włamał się do jednego z zakładów usługowych, z którego skradł pieniądze i papierosy. Pokrzywdzony straty poniesione w wyniku tego zdarzenia wycenił na kwotę 500 zł. Policjanci prowadzą czynności zmierzające do ustalenia sprawcy tego zdarzenia.
NIEPEWNE STOJAKI. 22 czerwca, w Brzegu na ul. Łokietka, sprawca, prawdopodobnie wykorzystując dużą rotację klientów sklepu, ze stojaka zamontowanego pod sklepem dokonał kradzieży roweru. Straty poniesione w wyniku tego zdarzenia pokrzywdzony wycenił na kwotę 1400 zł. Trwa ustalanie sprawcy tego zdarzenia.

WJECHAŁ JEJ W TYŁEK. W piątek 24 czerwca, około g. 14.30, na drodze krajowej 94 w okolicach Buszyc, 35-letni kierujący VW Transporterem nie zachował bezpiecznej odległości od poprzedzającej go Corsy i najechał na jej tył. Ani sprawcy, ani poszkodowanemu 25-latkowi nic się nie stało, Uszkodzone zostały oba pojazdy. Kierowca Transportera został ukarany mandatem karnym.
ŚMIERĆ NA SZOSIE. Dzień później, czyli w sobotę 25 czerwca, około g. 04.15, kierujący Fordem Mondeo jadąc drogą krajową 39, na wysokości Małujowic potrącił przebiegającą przez jezdnię sarnę. Zwierzę padło na miejscu, ale kar dla kierowcy żadnych nie było.
STRACIŁ PANOWANIE. 22 lipca, około g. 16.00, kierowca samochodu marki Suzuki, jadąc ulicą Główną w Łosiowie, w wyniku niedostosowania prędkości do warunków panujących na drodze stracił panowanie nad autem i uderzył w ogrodzenie jednej z prywatnych posesji. 52-latek został ukarany mandatem. Nikomu nic się nie stało, uszkodzeniu uległy tylko samochód płot.

WYPADEK NA MOTORZE. Dzień później, 23 lipca, na ul. Głównej w Łosiowie doszło do kolejnego wypadku, znów w roli głównej wystąpiło Suzuki, ale tym razem w „skórze" motocykla. Kierujący nim 40-letni mężczyzna nieprawidłowo wykonał manewr wyprzedzania i zderzył się z Mercedesem z lawetą. Motocyklista próbując się ratować wylądował na krawężniku, skąd podbiło go na płot. Zwichnął staw kolanowy i uszkodził w nim rzepkę. Został ukarany mandatem. Oprócz motoru, uszkodzeniu uległ też Mercedes. Jego 28-letniemu kierowcy nic się nie stało.

B-ędę M-iał W-ypadek. W nocy z piątku na sobotę 23 lipca, o g. 0.30, w wyniku niedostosowania prędkości do warunków na drodze, kierujący BMW stracił panowanie nad pojazdem, zjechał na chodnik, gdzie potrącił pieszego. Następnie uderzył w ogrodzenie i budynek posesji. 20-latek dostał mandat 500 zł i 6 pkt.
LOS SARNY NIEZNANY. W poniedziałek 25 lipca, około g. 21.10, na drodze powiatowej Przylesie - Pępice kierujący samochodem Honda potrącił sarnę przebiegającą przez jezdnię. Zwierzę uciekło do lasu, a Honda uległa uszkodzeniu.

mo1Cudności, prawda? Mam zagwozdkę, jak inkryminowaną twórczość skwitować. Skądinąd wiem, że policja bardzo starannie dobiera kadry. „Niemanie" matury kandydata dyskwalifikuje, toteż powątpiewam czy zacytowane autentyki wymodzono przy ul. Robotniczej 10. Z kolei po gazetach bazgrać może każdy: wredny poligraf, mordujący nudę bezrobotny i charakterologicznie zaburzony subiekt.
Niezłe rozeznanie (pofolgujmy skromności) w Brzeskim Zagłębiu Prasowym każe mi mundurowych z podejrzeń oczyścić. Jakoś nie przyswajam, że to któryś z nich zacytowane cuda maluje. Jakby tego było mało: dziennikarskie Nikifory otwierają się przed światem wielką panoramą na pewnym portalu. Kochani, BOND to nie policjant! Skąd pewność? Oszałamiającą dezynwolturą z elementami dziennikarskiego śledztwa popisał się w dwuodcinkowym dziele: „O krok od tragedii" - rzecz o... lipie, która runęła. Policjanci do takiej poezji są niezdolni. Niech przemówi Bond.

Zwalenie się drzewa jest najprawdopodobniej wynikiem warunków atmosferycznych. Porywisty wiatr i silne opady deszczu sprawiają, że obciążone, nasiąknięte wodą drzewa są bardzo niebezpieczne. Do rozstrzygnięcia pozostaje kwestia, czy upadkowi lipy można było zapobiec. Odpowiedzialność leży po stronie zarządcy terenu, na którym drzewo stoi. Jeśli więc takowe jest nad wyraz rozrośnięte lub spróchniałe, to powinien je ściąć lub w inny sposób zabezpieczyć przed zwaleniem. /.../ podstawą do określenia odpowiedzialności będzie dokumentacja określającą stan zwalonego drzewa przed wypadkiem, tzn. czy było zdrowe, czy spróchniałe.

Ufff, spróchniałą lipą rozpalam grilla i spróbuję się nawalić, a kiedy wytrzeźwieję wystrugam Bondowi order. Ze zdrowego kartofla.
lt_2

tomczuk na pasku