poniedziałek, 25 listopada 2024
niebieskiCzy Beata Kempa, dynamiczna polityczka i niewątpliwie superkobieta, potrzebuje męskiego wsparcia Jarosława Kaczyńskiego? Odpowiedź jest oczywiście oczywista: NIE.



Kto choć raz widział słynną sycowiankę w interakcji z Moniką Olejnik, redaktorką nie do przegadania, rozumie, dlaczego prezes nie musi partyjnej gwiazdy opatulać pledem ani jej kruchości chronić przed brutalizmem brutalnego świata. Szefowa PiS regionu kieleckiego radzi sobie doskonale bez zewnętrznego wspomagania.

Wiadomo jednak, że piękniejsza połowa ludzkości nie składa się z samych Beat Kemp, toteż opiekuńcza rola Jarosława Kaczyńskiego jest nie do przecenienia. Tenże na kongresie kobiet prawicy stwierdził: „... pierwszą sprawą, którą z całą pewnością trzeba załatwić, to jest sprawa ochrony godności kobiety - powiedział do uczestniczek kongresu. Jak zaznaczył, w Polsce "mamy do czynienia z przemocą domową, mamy do czynienia z molestowaniem, z gwałtami, z wykorzystywaniem zależności służbowej dla celów, których nie trzeba dorosłym paniom tłumaczyć". - Trzeba temu zdecydowanie zapobiegać i przeciwstawiać się - powiedział prezes PiS.
Przy tej okazji po rycersku przyrzekł: „ja tutaj będę całkowicie nieubłagany". Słynący z całuśnych skłonności wobec dam (Całuję twoją dłoń, madame) prezes okazał się ekspertem w temacie natury kobiecości i męskości i przy okazji nie omieszkał podzielić się refleksjami, głębokimi niczym Rów Mariański.

Kobiecość i męskość to są dwie formy tego samego fenomenu, jakim jest człowieczeństwo. Albo inaczej - człowieczeństwo przejawia się jako kobiecość i męskość. I ten podział (...) wynika z natury, a nie z kultury, (...) jak próbuje się dzisiaj wmawiać. Ale ten podział jest podziałem w odmienności i równości - mówił, dodając, że "w dziejach ludzkości ta równość była podważana".
Na to wszystko ja - fanatyczny fan pań odkąd tylko sięgam pamięcią, czyli od momentu odstawienia od piersi - się ucieszyłem i się zreflektowałem: Polskie Kobiety dokuśtykajcie jakoś do października i potem koniecznie postawcie na Prawo i Sprawiedliwość, prezes nie da wam zrobić krzywdy. Życie wasze odmieni w nieustający Ósmy Marca.

Co znaczy brak zrozumienia zrozumiała inna pisowska posłanka Maria Zuba, która za swoje wystąpienie w Michniowie (Kielecczyzna), gdzie niedawno świętowano 68. rocznicę pacyfikacji dokonanej przez Niemców, została... wybuczana. Przemawiając do zgromadzonych ociupinkę zboczyła od tematu upamiętnienia ofiar pacyfikacji i zaczęła mówić m.in. o „szkodliwości związków partnerskich oraz homoseksualnych". Partii rządzącej zarzuciła natomiast powiązania z biznesem narkotykowym. Nie można wykluczyć, że na uroczystość ktoś wpuścił fanatyków Unii Europejskiej i klakierów Tuska - parę lesbijek i gromadę naćpanych pedałów. Może wdarło się też kilka par żyjących na kocią łapę? Temat wart pogłębionego śledztwa.

baczki_prezesa

PiS słynie z wytwornych dam. Prócz Beaty Kempy dam przykład dwóch Ann: p. Fotygi i p. Sobeckiej oraz ostatnio troszeńku wyciszonej Jolanty Szczypińskiej. Ich dystyngowanie nienachalnej urody nie muszę podkreślać. Sama rzuca się w oczy. Warto jeszcze wspomnieć p. Beatę Szydło, prawą rękę prezesa. Wiceszefowa PiS to kwintesencja kobiecej kruchości, ale tylko po wierzchu. Przypomnijmy legendarne już zakupy Jarosława Kaczyńskiego, kiedy nieprzywykły do prozy życia człowiek, zagubił się pomiędzy regałami z dwustuzłotowym banknotem. Kto i z jaką dynamiką wtedy prezesa pilotował? Wiadomo.
Wspomniane panie są dojrzałe i życiowo doświadczone, ale PiS bynajmniej nie zapomina o odświeżeniu partyjnej krwi. Oto naprzeciwko dwóch Joann: p. Muchy - miss PO oraz p. Senyszyn - piękniejszej części SLD, staje Sylwia Ługowska - okrzyknięta przez media polską "Angeliną Jolie" i nowym "Aniołkiem PiS". Kobieta zjawiskowa i szczerze przyznajmy: absolutnie ponętna. A jeżeli tak, to łakomy kąsek dla samców, tych wszystkich męskich szowinistów. Na swoje szczęście trafia pod skrzydła żoliborskiego dżentelmena.

Jeśli nawet spełnią się krakania pisowskich dezerterów, że już jesienią prezes zostanie honorowym prezesem i zrezygnuje z władzy, że dostanie ochronę i cały ten kosztowny gigantyczny anturaż (limuzyny, asystenci, bodyguardzi), który daje to co jest mu najpotrzebniejsze, czyli brak kontaktu z normalnym życiem. A więc jeśli tak się stanie, czy Polskie Kobiety to przeżyją?

Mój ulubiony polityk, szef klubu PSL Stanisław Żelichowski, którego byśmy zapytali, co sądzi o sytuacji w partii opozycyjnej, z pewnością by odpowiedział: "Oni żyją w innym świecie niż ja, więc trudno mi komentować". Mimo wszystko chciałbym poznać zdanie pana posła o... baczkach pana prezesa (babeczki już omówiliśmy). W mojej skromnej ocenie są seksowne.
lt_2

tomczuk na pasku