piątek, 19 kwietnia 2024
ltdeszcz2Za sprawą eurokopanej Brzeg, miasto bez wątpienia europejskie, miał się stać jeszcze bardziej europejski. Niestety, wyszło inaczej i beneficjentem został Kluczbork.
Szansę dostało zapyziałe i na obrzeżach województwa leżące miasteczko, z przebiegłym posłem Rakoczym z Biadacza. Trzeba przyznać, że kluczborczan do miodu ciągnęło od wieków bo u nich słodka tradycja jest ugruntowała dzięki ulom ks. Dzierżona.

Coś tam uszczknęła też Nysa, zdaje się jakieś zapasowe eurolądowisko dla helikopterów. Nie zazdrośćmy. Też mi atrakcja, przecież latającego złomu mieliśmy przez ruską dekadę po dziurki w nosie i pamiętamy, jaki to miód dla uszu.

Cieszmy się wspaniałym stadionem, choć dla malkontentów to ciągle za mało. Marudzą, że mega wypas ocierający się o megalomanię, a obiekt dla ogółu niedostępny. A dla kogo niby ma być? Dla kibol,i czy lichych piłkarzy, którzy w IV lidze utrzymali się cudem? Ktoś powie, że w czasie deszczu dzieci się nudzą. To kabaretowa prawda. Władza w trosce o milusińskich nie otworzy im trybun, bo nasza dziatwa nie pod daszkiem, a na zielonej murawie ma hasać. A że deszcze ciągle padają, czyja to niby wina, magistratu? Wolne żarty, by nie rzec mity jakieś. Chcielibyście pewnie cały obiekt zadaszony i może na tym dachu jeszcze lądowisko dla śmigłowców? Głupoty wam w głowach. Przestańcie mitologizować.

Europa do nas przyjść nie zechciała, to już wiemy. I bynajmniej z tego powodu nie ogłosiliśmy żałoby. Zamiast szlochać nie zaprzestaliśmy przy Kusocińskiego inwestować. Próbowała nas Europa rozjechać TIR-ami, ale własnymi ciałami daliśmy odpór. Pokazaliśmy pazury i determinację. Nie, nie była to blokada bezsensowna. No bo kto wykluczy, że nie zastopowaliśmy jakiegoś potwora wiozącego - via Wołczyn i dalej na Kluczbork - posiłki dla Rakoczego? Wrogowie nas nie docenili. W blokowaniu jesteśmy najlepsi! Przykładem nieprzejezdna ulica Reja. Europę przechytrzymy i otworzymy się na cały świat. A co! I tu odkrywam brzeską wunderwaffe. Świat do nas... przypłynie, a my... wypłyniemy w świat. Tak jest, moi umiłowani brzeżanie. A jak ma przypłynąć, kiedy nie ma gdzie zakotwiczyć? - powstaje pytanie. Dlatego musimy mieć przystań. W tym właśnie wyraża się nasz genialny spryt.

Ktoś tam złorzeczy na brzeskiego biznesmena, że zamarudził z ***** hotelem. Popatrzcie, teraz wszystko się składa (przepraszam za wyrażenie) do kupy. Po co komu wcześniej hotel skoro z tym Euro nas wykolegowali? - pytam. Hotel troszeńku pomniejszony, o gwiazdkę zdegradowany, będzie o wiele przytulniejszy, jak mawiają Rosjanie "domasznyj". Najważniejsze, że jego oddanie zostanie skorelowane z przystanią. I tu obalamy kolejny mit. Poślizg pana Skowrona jest elementem szerszej strategii. Opóźnienie wizjonerskie i w pełni monitorowane.

Powie ktoś: Brzeg nie ma wodniackich tradycji. Kolejny mit. Już w samej nazwie zawiera się wyjaśnienie, że jest wręcz przeciwnie. No, a herb, nasze 3 kotwice, czy trzeba coś dodawać? No i cała armia wędkarzy moczących kije gdzie tylko się da.

santa-maria

Co taki Kolumb znaczyłyby bez dostępu do wody, jakby miał wypłynąć i szukać drogi do Indii? Jego Santa Maria czekała zacumowana w porcie Palos de la Frontera. O, właśnie - zacumowana... Jarzycie analogię? Czyli nie możemy wykluczyć, że w Brzegu rodzi się właśnie nowa legenda, kontynuacja podboju świata. Niektórzy zwolennicy teorii spiskowych, owi mitomani, powiedzą, że przesadzam. Wszystko już przecież odkryte. O nie! Toż to kolejny mit! Niedawno czytałem, że w Amazonii znaleziono dzikie plemię. A jak do Indian dopłynąć jeśli nie kajakiem albo chińskim pontonem? Powiadam wam: ta przystań to okno na świat.
Mawiają, że w czasach Internetu warto nastawić się na podbój kosmosu. Cóż, Bajkonuru w Brzegu nie wybudujemy, brakuje pustyni. Akurat placu na Przylądek Canaveral też nie mamy. Dla takich ekstrawagancji tereny zagarnął Skarbimierz. Ale nie zazdrośćmy wójtowi, człowiek ma naprawdę co robić. Może wreszcie wystrzeli w kosmos lotniskowe śmieci?

Wróćmy do naszej świetlanej przystani. Złośliwcy skwitują, że będzie atrakcją dla garstki wybrańców. Proszę państwa - następny mit. Temat przystani żyje w naszej podświadomości (przypominam: nazwa, herb i wędkarze) oraz w realu. Idę sobie po koperek na halę, przyglądam się ludziom i co widzę. Wszyscy zaambarasowani. Co który/która przystanie to o niczym, jak nie o przystani. Miła pani od najlepszej na targu rzodkiewki do stałej klientki, zwolenniczki średnio dojrzałych pomidorów bycze serca, o czym nadaje? No jasne, że o wodnej przystani. Zachodzę ja sobie do luksusowego sklepiku z lekko używaną odzieżą i o czym towarzystwo rozprawia? Wiadomo. To samo w pubach, szkołach oraz przed i po kościele. Pomiędzy rosołem a drugim daniem i po skonsumowaniu deseru. Naród brzeski niczym innym nie żyje - tylko rzeczną przystanią.

woderyDziwię się, że ludzie od promocji nie rozpisali dotąd konkursu na nazwę nadodrzańskiego bulwaru. Gdyby inwestycję realizował starosta z pewnością mielibyśmy i mityng i festiwal ku czci, wystawę plenerową a nawet galę koncertową z przemarszem kombatantów ze sztandarem. Kto wie, może nawet sam starosta zatańczyłby z małżonką jive'a? Strategia burmistrza jest inna. Skromność, skromność i jeszcze raz skromność.

Nagromadziło się w Brzegu mitów. Rozprawił się z nimi pan burmistrz w wywiadzie, jaki zechciał udzielić naszemu portalowi. Znalazł też wsparcie w osobie lewicowego radnego miejskiego, który mity brzeskie obala aż miło, na piśmie w odcinkach. I ja postanowiłem to i owo odmitologizować, stąd ten przystanek przy przystani. Temat niby nie tani, ale przecież nie całkiem do bani i żywo dyskutowany na imieninach u cioci Hani.

I co z tego, że kiedyś przyjdzie wielka woda, tym lepiej dla nadrzecznej atrakcji, przystań wtedy wzniesie się na jeszcze wyższy poziom. Czy coś jej zagrozi? Nic, a nic przecież. W ostateczności zostanie obroniona przez dzielnego burmistrza, który w strażackim hełmie i w woderach po pachy, wygląda naprawdę szykownie.
lt_2

tomczuk na pasku