piątek, 29 marca 2024
czerwonyKaczyński nic nie znaczy bez Tuska, Tusk jest nikim bez Kaczyńskiego. To pszenno-buraczane barwy polityki. Nie ułatwię zadania i nie wskażę, którego polityka kojarzę z burakiem, a którego z pszenicą.



Ażeby rzecz całkiem zagmatwać zauważę, że zmodyfikowana genetycznie pszenica jest "wzrostu nikczemnego" i jej kłos zawiązuje się tuż przy roli. Na samym dole jest podobnie. Wojciech Huczyński byłby nikim bez Andrzeja Ogonka. Gdyby Andrzeja nie było trzeba byłoby go wymyślić. Człowiek jest już poza samorządem a ogonkowy duch wciąż nad Radą Miejską lewituje. Wczytuję się w wywody radnego Bartłomieja Tyczyńskiego i co wyczytuję? Jakbym grzebał w myślach Wojciecha Huczyńskiego! O mitach i ich obalaniu dowiedziałem się wiele podczas ostatniej rozmowy z burmistrzem, którą opublikowałem na tej witrynie.

Teraz za „mity brzeskie" zabrał się ambitny radny i zaczął je - a co! - obalać. Przypadek czy zbieg okoliczności? Na mój rozumek mamy do czynienia z odgapianiem od klasyka z tym, że głowy nie daję, kto tu mistrzem, a kto epigonem. Dawniej „obalić" znaczyło mniej więcej opróżnić zawartość flaszeczki. Dzisiaj obala się mity. Jakie czasy, taki Jan Parandowski - autor mitologii po polsku, pardon, po brzesku.
hydraTen ostatni był wybornym znawcą i popularyzatorem kultury i literatury starożytnej, kojarzymy go z wielokrotnie wznawianą Mitologią (1924), która spopularyzowała w Polsce kulturę antyczną. Brzeskiemu mitologowi do Jana Parandowskiego ociupinę brakuje, ale przyznać musimy, że się stara. Rozpędził się i popełnił już 3 teksty (nazywa je felietonami), w których tęsknota za (prze)radnym bije po oczach i nic tylko ryczeć, beczeć, szlochać i lamentować: Andrzeju Ogonku wracaj! Autorowi zabrakło postaci mitologicznych do opisania „mitów brzeskich" i podpiera się ex radnym, który robi u niego za Ajgajona - sturękiego i pięćdziesięciogłowego syna Gai i Uranosa. Mimo, że ręce i głowy już poucinane potwór ów w treściach radnego straszy jak ta (straszna) lala.

Lew nemejski, czyli potwór Grzegorz Surdyka, też wciąż dycha. Przypomnę fragment z Parandowskiego, gdzie bestię w końcu ukatrupiono. Herakles najpierw próbował lwa zabić strzelając do niego z łuku, lecz strzały odbijały się od skóry. Potem zaatakował mieczem, który zgiął się oraz maczugą, którą połamał na lwiej głowie. Gdy zwierz wycofał się do jaskini o dwóch wejściach, Herakles jedno z nich zastawił siatką, a drugim wszedł do środka legowiska. Herakles chwycił głowę lwa pod ramię i udusił go, jednak w czasie walki lew odgryzł mu... palec.

Nasz mitolog jest dokładnie na tym etapie: oto pan radny z odgryzionym paluszkiem, niebaczący na okropny ból, wciąż Surdykę nemejskiego poddusza. Wystarczy wczytać się w klasyka by dowiedzieć się, że w końcu Herakles zaniósł trofeum do Myken, gdzie ściągnął z lwa skórę, używając do jej przecięcia ostrych pazurów zwierzęcia. Ten etap z pewnością nastąpi już rychło, gdzieś pod koniec 1378 odcinka „Mitologii w wydaniu brzeskim". Kudłata wyobraźnia już mi podpowiada: nadodrzański Herakles przechadza się wokół renesansowego ratusza w skórze Lwa nemejskiego, używając jej jako pancerza, a głowę chroni łbem bestii.

Andrzeja Ogonka w RM już nie ma, Grzegorz Surdyka zmarginalizowany - obaj sromotnie przegrali. Po co więc - do ciężkiego licha!!! - swoje pokrętne wybory podpierać ich cieniami? Mitologoobalacz w pierwszym zdaniu „felietonu" pisze: Od razu sprawę postawię jasno - tym razem o budującym się w Brzegu hotelu nie będzie. Mitów w naszym mieście jest wystarczająco dużo i poza hotelem. W ostatnich słowach jednakowoż słowa nie dotrzymuje i wali z optymistycznej dwururki: Dowiedziałem się, że jestem przyjacielem pana Mirosława Skowrona, że u tego/dla tego pana pracuję na etacie i - co najciekawsze - że hotel i tak nie powstanie. To już właściwie nie mit tylko zaklinanie rzeczywistości. Jak fakty nie zgadzają się z moimi tezami - tym gorzej dla faktów. Tym, którzy tak uważają polecam spacer na ul. Wrocławską.

Teraz całkiem nagie fakty, tylko te spacerowe. Zasuwam sobie ul. Wrocławską i co widzę? Fakt, ryją jamę - a jakże! - jakaś ruchawka rzeczywiście odchodzi. Powód do radości i optymizmu niewątpliwy, tyle, że okropnie spóźniony. Fachowca, który ślizgał się z łazienką i terroryzował mój dom pogoniłem w czorty i wziąłem wykonawcę solidnego, który gwarantował i jakość i terminowość. Nasz mitolog z sercem po lewej stronie jest pełen miłości do pewnego biznesmena. I bardzo dobrze. I jeszcze bardziej dobrze, że u tego/dla tego pana (nie - LT) pracuje na etacie. Pan radny nie, to przyswajam, ale może czyjś szwagier, siostrzyczka jedyna, Franka kobity teścia z drugiego małżeństwa syn u p. Skowrona jednak robi? Hę???

Na koniec zastrzeżenie: naprawdę nie mam bladego pojęcia, czy brzeski Herakles (bo przecież nie Jan Parandowski) ma szwagra, siostrzyczkę jedyną lub w ogóle zna jakiegoś Franka, którego kobita miała teścia, a który z drugą żoną spłodził syna.

Pan Ogonek musi wrócić!
lt_2

tomczuk na pasku