Mam na imię Leszek i jestem prasoholikiem... Wypowiadam się publicznie przed wirtualną „grupą wsparcia", wierną garstką Czytelników, z przekonaniem, że dzięki wrodzonej empatii zechcecie wczuć się w mój dramat. Prasoholizm to ciężki nałóg prowadzący do zakłóconego odbioru rzeczywistości.
Nieszczęśnik dotknięty tym nieszczęściem zaczyna wierzyć w zjawiska paranormalne. Gwoli wyjaśnienia. Prasoholik to bynajmniej nie jakiś wariat, który maniacko prasuje co mu nawinie się pod rękę: pocerowane gatki po szwagrze Krystianie, szlafmycę pradziadka w różowe róże i wewnętrzną stronę plecaka znalezionego zimą nad Wigrami. Śpi na desce do prasowania i zamiast duszy (tej ulotności, której nikt trzeźwy jeszcze nie widział), w wewnętrznej kieszeni zawsze nosi duszę od żelazka retro. A kaca leczy wyłącznie destylowaną wodą. Och, nie - aż takim dziwadłem nie jestem.
Skoro już zahaczyliśmy o prasowanie, przyznam się do czegoś naprawdę paskudnego. Prasowania szczerze nienawidzę i całe życie szukam kobiety, która wreszcie poprasowałaby wszystko, co u mnie niewyprasowane. Owa czynność to dla mnie katorga, mega nuda i marnotrawstwo czasu. Zamiast prasowania można przecież oddać się lenistwu czytania. Zwłaszcza, że umiejętności składania liter w logiczny sens człowiek jeszcze nie zatracił, jako tako wciąż widzi i co najważniejsze: potrafi czytać ze zrozumieniem.
Mój prasoholizm jest na tyle odjechany, że czytam co popadnie, a ściślej - wpadnie w kosmate łapska. Mocno wierzę, że grupa wsparcia miłościwie odpuści kolejną wtopkę iż znowu zajmuję się brzeskim hitem wydawniczym, mianowicie Panoramą. Wierzcie lub nie, ale naprawdę wiele zrobiłem by z nałogiem zaglądania na jej strony skończyć. Ale, jak tu wykaraskać się z koszmaru, kiedy zgubnego towaru jest w nadmiarze i jeśli wierzyć stopce redakcyjnej - wciąż przybywa?!
Gdzie nie spojrzeć Panorama: w ekskluzywnych barach brzeskich, w wychodku równiutko pocięta w praktyczne kwadraciki, jako rozpałka przy grillu, na bazarku do pakowania cebuli i wiejskich jaj z dwoma żółtkami. I tylko w jednym miejscu jej nie ma. U pan burmistrza w gabinecie, który twierdzi, że do brzeskich gazet nie zagląda.
Cały powiat zarzucony Panoramą (drzewiej - Panoramą Powiatu Brzeskiego), ostatnio w liczbie 10 600 (słownie: dziesięć tysięcy sześćset)!!! Nie wiem ilu w powiecie mamy analfabetów, ale odliczając gaworzące dzieci, ludzi którzy właśnie stłukli okulary do bliży, wszystkich czujących awersję słowa drukowanego oraz osobników czerpiących wiedzę z TVN24, a więc wykluczając wspomnianą grupę, każdy mieszkaniec naszej krainy na Panoramę trafić musi! I weź tu człowieku wytrzeźwiej. Nie sposób wyciągnąć się z nałogu, kiedy wydawca sukces buduje na niskiej cenie, a ściślej - jej braku, i podrzuca drukowane dobro pod sam próg.
Oczywiście nie będę analizował treści kolejnego wydania, bo jak wywiodłem, każdy może sobie poczytać. Warto zająć się tym czego akurat zabrakło.
Dlaczego w ostatnim numerze nie ma „Dróg do wolności" Zbigniewa Oliwy??? Lud brzeski wygląda za kolejnymi hitami o smoleńskiej mgle, lichych brzózkach, które nie miały prawa rozharatać supermocnej konstrukcji prezydenckiej „tutki" - a tu taki zawód, buuu... O, nie!, nie lamentuję za mocno, przecież mam komputer i zawsze mogę zajrzeć na patriotyczne strony Gazety Polskiej lub Naszego Dziennika, z których redaktor Oliwa bez opamiętania czerpie pełnymi garściami. Martwię się o pisowski naród, ludzi cyfrowo wykluczonych. Mnie zabrakło wielkiej fotki autora „Dróg do wolności", bez której Panorama nie jest Panoramą, zdjęcia wykonanego w portretowym atelier, gdzie uwiecznia się wizjonerów, ludzi spozierających wyżej aniżeli reszta rodaków, szaraczków nieświadomych tryumfującej w Polsce zdrady.
Czegoś jeszcze nie znalazłem w ostatniej Panoramie. Co dalej z męczeństwem Bartłomieja Tyczyńskiego, który spacerem chciał wykurzyć z Brzegu TIR-y? Na szczęście istnieje internetowa skarbnica wiedzy, od paru dni już golutka Panorama (bez tej narośli: Powiatu Brzeskiego) i stamtąd wiem, że spacer po pasach zaowocował wspaniale. Spacerującemu Bartkowi odpisał sam mgr inż. Bolesław Pustelnik - dyrektor oddziału GDDKiA. Dla takiej cudnej bumagi warto było zrobić parę głupich kroków.
Na wstępie wspomniałem, że prasoholizm przywraca wiarę w zjawiska paranormalne. Swego czasu napisałem nekrolog Panoramy Powiatu Brzeskiego. O zejściu z łez padołu przesławnej nieboszczki redaktor nabrał browaru w paszczę i oficjalnie nigdy nic nie bałaknął. Nieboraczka nie żyje i co? Nastała dojmująca cisza. Jakżeż się myliłem. Podmiot wydawniczy prowadzony z dezynwolturą przez p.o. red. naczelnego, podówczas bohatera Afery Ławeczkowej, ma się dobrze. Byłby mój nekrolog niepotrzebnym krakaniem, czarnowidztwem i jakby to ujął poetycko niejaki Paweł K. - debilizmem?
Nie można wykluczyć, że Panorama Powiatu Brzeskiego wciąż żyje, a jeśli nawet nie, to... patronuje. Zza grobu. Zjawisko paranormalne, czy paranienormalne?
Panodrama, nie ma co. Chyba dam się zamknąć na przymusowym odwyku i zacznę po cichutku chlać. Pod kołdrą zafundowaną przez podatnika.