Niektóre ludzkie fizjonomie akuratnie wkomponowują się w teorię doktora Lombroso. Wolę mówić o fizjonomiach, a nie o "typach ludzkich", bo pewne typki mogłyby się obrazić i zawlec do sądu za... propagowanie faszyzmu.
Słabiej zorientowanym trzeba odkurzyć osobę Cesare Lombroso, zapomnianego już uczonego, który walnie, aczkolwiek pewnie niechcący, przysłużył się faszystom. Żyjący w XIX w. w Weronie - włoski psychiatra, antropolog, kryminolog oraz propagator antropometrii - założył "szkołę pozytywistycznej" kryminologii. Lombroso odrzucił ustalenia "szkoły klasycznej", która opierała się na tym, że przestępstwo było typową cechą ludzkiej natury. Zamiast tego, używał koncepcji zaczerpniętej z darwinizmu społecznego. Jego teoria głosiła, że przestępczość była dziedziczna, a "urodzonego przestępcę" można by rozpoznać po defektach fizycznych, które wskazywałyby na atawizm przestępcy. W czasie drugiej wojny światowej teoria Lombroso była stosowana przez pseudonaukowców nazistowskich w celach selekcyjnych, dla określenia rasy człowieka. Jego teoriami zainspirował się Emil Zola i w oparciu o nie napisał powieść o mordercy zatytułowaną "Bestia ludzka".
Mój serdeczny przyjaciel, który pewnie nie życzyłby rozsławiania jego nazwiska, od dawna twierdzi, że wygląd danego polityka wyraża wszystko i przy opisywaniu konkretnych przypadków, jak ulał pasuje dziewiętnastowieczna teoria kryminologiczna.
Czy wyobrażacie sobie niskiego gościa z wydatnym brzuszkiem i włosami w nosie na stanowisku prezydenta? Człowiek ów nie byłby w stanie przypiąć medalu przeciętnemu koszykarzowi. Małyszowi już tak, bo akurat pan Adam w zderzeniu z tym człowieczkiem, jeśli idzie o orderowe ceremonie, jest kompatybilny. A zresztą Orzeł z Wisły pisowski medal ma już z głowy. Dlaczego? Za zdroworozsądkową wypowiedź o wieńcach składanych na cześć trotuaru.
Ale skąd ten koszykarz? A czy ktoś wykluczy, że po sukcesach w skokach narciarskich i rychłym wygraniu EURO 2012 biało-czerwoni z Ford Germaz Ekstraklasa nie zdominują światowego basketballu i nie zepchną amerykańskiej ligi NBA, WNBA i NCAA do światowej okręgówki? Przy okazji: trzymam kciuki za brzeskie koszykarki pod wodzą W. Czeczuro. Wszystko się przecież zmienia. Czytałem niedawno, że USA się kończą i stara Europa znowuż staje się rajem na planecie Ziemia, a Polska, dzięki przenikliwemu ministrowi Rostowskiemu, kroczy przecież w szpicy rozwoju.
Obecność w zwykłej robocie, czyli na sejmowej sali, to dla niektórych strata czasu, a bicie pokłonów na płycie chodnikowej jak najbardziej nie, nawet kiedy za plecami łopocą transparenty z nazwiskami prezydenta i premiera z wkomponowanymi symbolami komunizmu i faszyzmu. Oczywiście nie ma sensu z tym walić do sądu, jak chce tego partia Napieralskiego (wg teorii Lombroso szef SLD jawi mi się, jako typowy wychowawca w bursie dla uczniów ZSZ - obróbka skrawaniem i średnio zdolny sprzedawca jabłek). Za sierpa i młota niezawisły sąd nikogo nie skarze. Przecież to takie spontaniczne i niewinne, wszak sierpami żną ino żeńcy, a młotami kują kowale. A co ze swastyką? Cóż, to przecież dla mongolskich kierowców pradawny symbol szczęścia!
Po ostatecznym uniewinnieniu gen. Kiszczaka nawet bujający w smoleńskiej mgle mecenas Rogalski brawurowo obroniłby ewentualnego ściganego. Na marginesie: ciekaw jestem, co dr Lombroso miałby do powiedzenia w temacie gwiazdora polskiej palestry, powoli przeistaczającego się w celebrytę á la agent Tomek?
Kiedy zgłębiam przemyślenia niektórych kolegów po klawiaturze, myślę oczywiście o felietonistach, też widzę sens odkurzenia teorii dr Lombroso. Oto herosi pióra prawicowego: Wildstein, Ziemkiewicz i pan z żenującą kitką - niejaki Feusette. Dwaj pierwsi jeszcze niedawno przerabiali radiową Trójkę na polityczny salon żółci i nienawiści, wypierając z anteny Niedźwiedzkiego, Barona i Andrusa - redaktorów politycznie spokojnych i raczej wyluzowanych. Niewinnie wesołkowatych w zestawieniu z pismakami, którym z oczu wyziera złośliwość oraz przemożna chęć dokopania Tuskowi i jego zgrai. Mało utalentowani redaktorzy najkomiczniejsi są w dowalaniu gigantom kinematografii polskiej - Andrzejowi Wajdzie i Kazimierzowi Kutzowi. Pominę już zapiekłość w niszczeniu polityków ("Niesioła" i tej całej "michnikowszczyzny") bo to karta wyświechtana, ich powszednie papu i fundament niezatopienia w dziennikarskim bagienku.
Ale zostawmy towarzyszy dziennikarzy, bo dla opisania ich naturalnego środowiska pojedynczy Lombroso nie wystarczy, potrzebny cały tabun antropometrów, zwłaszcza gdybyśmy chcieli scharakteryzować Brzeskie Zagłębie Prasowe. Bezpieczniej będzie zatem wrócić do świata polityki.
Na brukselsko-warszawskich salonach bryluje Richard Henry Czarnecki - polityczny puchar przechodni. I jak na typowy puchar przystało: błyszczący po wierzchu i zupełnie pusty wewnątrz. Z czasem obłazi pozłotka i lśniące cudo śniedzieje. No bo jak Richard Henry bez biało-czerwonego zwisu męskiego dzisiaj wygląda? Poważny zeń polityk czy też zwykły rozśmieszacz?
Nic jeszcze nie napisałem o polityczkach. Jako niezakłamany wielbiciel kobiet, przy okazji felietonu z doktorem Lombroso w tle, imion ich nie wymienię. Przyznam się tylko, że niektóre pierwszoplanowe panie kojarzą mi się zgoła z czymś niepodobnym do polityki. Jedna z ruskimi pierogami, druga przypomina dynamiczną szefową sieci osiedlowych magli, trzecia robi za chodzącą reklamę koronkowych rękawiczek i fantazyjnych kapeluszy. Reklamą szkół językowych dla obcokrajowców parać się powinna już niekoniecznie, bowiem w udzielanych chętnie wywiadach operuje kilkoma językami na raz.
Zastanawiam się na ile teoria Lombroso ma zastosowanie do mojej skromnej osoby. Z załączonej fotki wynika, że raczej... żadne? Czy taka twarz może kłamać? Jeśli ktoś jest odmiennego zdania - niech napisze kontr-felieton i wyciągnie z lamusa jakiegoś uczonego.