W hali przylotów lotniska Domodiedowo znalazłem się mimo woli, bo właśnie tam wylądował wracający z Kamczatki Ił 96, który - jak wtedy przypuszczałem - winien był dostać zgodę na
pasadku w aeroporcie Szeremietiewo.
O nieistotnym epizodzie pewnie zapomniałbym, gdyby nie koszmarny poniedziałek. Po tym co się wydarzyło w Moskwie 23 stycznia empatia podszeptuje, że wszyscy jesteśmy Rosjanami. A że w zamachu zginęli obywatele innych krajów, jesteśmy odpowiednio: Anglikami, Niemcami, etc. Wczuwając się w dramat narodów Zakaukazia w ogóle nie zamierzam usprawiedliwiać terroru, który dotykając przypadkowych ludzi jest przecież niepospolitym bandytyzmem.
Moskiewski horror na parę chwil zepchnął na bok smoleńską hekatombę. Akurat ów temat dojadł nam już do tego stopnia, że nie dziwi akcja na Facebooku "dzień bez Smoleńska". Inicjatorzy piszą, że ich celem nie jest obrażenie kogokolwiek czy zmniejszanie wagi tragedii, ale pokazanie, że ludzie choć jeden dzień chcą żyć bez ciągłej żałoby i awantury. Pomysłodawcy - studenci Piotr Stohnij i Łukasz Szymaszek - proponują, by 3 lutego ogłoszono dniem bez medialnych dyskusji o katastrofie smoleńskiej. Bez polityków oskarżających się nawzajem, bez domorosłych specjalistów od techniki lotniczej, bez przecieków i spekulacji.
Politycy, zwłaszcza pisowscy, dołożyli do pieców polskiego piekiełka na tyle solidnie, że zaczadzili nie tylko ekipę rządową. To co nawyczyniali w sejmie A. Macierewicz (spec od zaprzańców), B. Kempa (dama od medialnego strzału w tył głowy) i M. Kamiński - poseł-gołowąs, chamstwem dorastający najpotężniejszym z chamów - a więc wymieniona trójca zasłużyła na miano piekielnych dopalaczy. Perła Sycowa sporo nawet zyskała, znalazła się bowiem w szpicy zarządu partii, dwaj pozostali mogą liczyć co najwyżej na partyjny szacun. Dali radę, są bezczelni. Jeśli weterana Antoniego jakoś rozumiem i - uwzględniając dotychczasowe występy - usprawiedliwiam (ech, to spojrzenie, wypisz wymaluj - Feliks Dzierżyński), to nie pojmuję czym był powodowany wspomniany żółtodziób. Jad przezeń wysączony nijak nie komponuje się z twarzą cherubinka regularnie przystępującego do Komunii Św. Chłopaczyna zdolny do wszystkiego...
W przyzwoitej demokracji partia opozycyjna jest niezwykle ważnym elementem. Najogólniej rzecz ujmując: patrzy na łapska sprawujących władzę. Niestety, w naszym kraju tak dobrze nie ma. Dlaczego? Bo programem PiS-u jest „pogrom Tuska", a nie jak w założeniach: uszczęśliwianie narodu polskiego. PiS przekroczył wszelkie granice i wobec najważniejszych, wybranych demokratycznie urzędników państwowych realizuje „przemysł pogardy" i w tym dziele wciąż się doskonali. W obliczu słownego terroru ogłaszam przeto co dyktuje mi empatia: WSZYSCY JESTEŚMY TUSKAMI, WSZYSCY JESTEŚMY KOMOROWSKIMI...
Wystarczy zajrzeć do dowolnej gazety, otworzyć pierwszy lepszy program z gadającymi głowami by zanurzyć się w kanalie ludzkiej nienawiści. Najstraszniejsze, że najokropniejszym z uczuć epatują osoby manifestujące pobożność i regularnie występujące w „patriotycznych" mediach. Spójrzmy tylko, jaki bukiet rozkwitł w otoczeniu pana prezesa. Od razu człowiek wie, komu powinien współczuć: pogardzanemu prezydentowi i poniewieranemu premierowi.
Wielkie to szczęście żyć z dala od warszawskich nienawistników. W naszym Brzegu podobnego poziomu agresji nie widać. Co prawda na niektórych portalach odchodzą połajanki, ale w porównaniu z centralą to rozróby z poziomu bardziej żłobka aniżeli gimnazjum. Jako niepoprawny optymista wierzę, że wreszcie zdołamy spośród nas wyłonić człowieka, któremu damy mandat do reprezentowania Ziemi Brzeskiej w Warszawie. Wiem, trochę za wcześnie na personalne wskazania, bo można dobrą kandydaturę spalić.
Kto powinien reprezentować Brzeg na ulicy Wiejskiej? Ktoś zgodliwy, spokojny i wyważony, ktoś, kto przystopuje tryumfujące chamstwo. Przed październikową kampanią powinniśmy wskazać kandydata ponadpartyjnego i najwyrazistszego a potem stanąć za nim murem. Dodatkowo - zaufajmy empatii i zrozummy, że przecież
wszyscy jesteśmy ........ /tu właściwe imię/.
Kogoś takiego już znam. A wy?