Za
przyczyną sukcesów Adama Małysza staliśmy się ekspertami od
niszowego sportu, jakim niewątpliwie są skoki narciarskie.
Starszawy mistrz z Wisły nadal w przyzwoitej formie, ale nam już
się znudziło i teraz wyznajemy się na lotniczych katastrofach.
Jaki
sezon, takie zamiłowania. Tak, na lotnictwie wyznają się wszyscy,
nawet ci, którzy samolotowy rejs do Egiptu dopiero planują. Skoro
się znają: namiętnie komentują - trzeba uzupełnić. Począwszy
od polityczek: Beaty Kempy, nazywanej czasami Perłą Sycowa i
Elżbiety Jakubiak, gawędzącej o niuansach awioniki z dojmującą
suchością w ustach. Zdolnym do wszystkiego paniom nie ustępują
superpanowie: eurodeputowany Richard Henry Czarnecki (człowiek bez
biało-czerwonego krawata) i rozbłyskująca gwiazda awiacji
politycznej - niejaki Dubieniecki. Ekspert ostatni, wbrew opiniom
profesjonalistów swoje wie i - jako przyczynę dramatu pod
Smoleńskiem - lansuje zamach. Im bardziej przybywa dowodów na
głupią katastrofę wzmaga aktywność. Pokazuje się w telewizorach
i plecie duby smoleńskie. Nie wykluczam, że ów do niedawna
eseldowski wilczek, sprytnie demontuje partię stryja. Podobnie, jak
brzeski kopista, przedrukowujący pod swoim portretem á la Gierek
kretyństwa z "Gazety Polskiej". Nonsensy wzmocnione
opiniami zasłyszanymi w radiu prowadzonym przez polityka
ukrywającego się pod sutanną.
Jeśli
zademonstrowane rozumowanie uzna ktoś za teorię spiskową, jego
sprawa. Naprzeciwko twierdzeń wielkiego zięcia moja głupota to pan
Pikuś. Ale porzućmy klimaty warszawskie i wylądujmy w Brzegu,
gdzie ekspertów również nie brakuje, podobnie jak żarłaczy
ludojadów na egipskich rafach, rekinów nękanych przez nurkujących
tam rodaków.
Oto
ktoś nagle zaniedbuje umeblowane życie i oddaje się natrętnej
pisaninie skanalizowanej w nurcie drażniąco-nękającym. Ni stąd
ni zowąd zaczyna wierzyć w literacką potęgę i regularnie płodzi
dziełka kwalifikowane autorsko, jako felietonistyka zaangażowana.
Do tego stopnia heroiczna, że musi się liczyć z prześladowaniami
(sic!). Jakby tego było mało, usiłuje innym wyznaczać standardy
moralne: kto, gdzie, jak i o czym powinien pisać! Chamskie
przenicowanie czyjegoś materiału uznaje za szczyt dziennikarskiej
finezji, co wykorzystuje do prymitywnej nawalanki w imię tylko
siebie zrozumiałych zasad. Im bardziej dokopię, tym jestem
szczęśliwszy. Działa przy poklasku frustrata, który w życiu
osiągnął wiele. Bogaty jest zwłaszcza w zobowiązania i w owej
dziedzinie mógłby służyć za wzorzec metra. Przerabiając innych
wierzy, że popełnia dzieło towarzysko-kabaretowe i jest przy tym
sakramencko skromny.
By
nie być gołosłownym sypnę paroma cytatami (niepoprzekręcanymi i
z oryginalnymi błędami!).
W
tym roku napisałem kilka krytycznych, a nawet śmiesznych
felietonów... ...przypomnę w skrócie jeden z moich starych, ale
jakże aktualnych teksów. Uwaga! - Jedzie, jedzie i jakoś dojechać
nie może (...). /.../Zapominalskim czytelników Panoramy chciałbym
przypomnieć, że kalendarzowa zima właśnie się zaczyna. Zima, to
śnieg, mrozy, lód, zamiecie i zawieje.
/.../starałem
się przybliżyć mieszkańcom Brzegu prawdziwe sylwetki kilku
kandydatów do samorządu. Skończyło się to nachodzeniem mnie w
miejscu pracy, zastraszaniem i szykanami, także w postaci procesów
karnych. /.../W moim przypadku, także jeden z kolegów felietonistów
(w dodatku z tego samego tygodnika) przyłączył się do haniebnego
polowania z nagonką. Próbował szukać haków na mnie, wypytując
wśród znajomych i członków rodziny, o ewentualne brudy. Upodlenie
niektórych ludzi bywa głębokie.
Ufff...
Jechanie
i niedojechanie oraz meteorologię odpuszczam, pozostawiając ów
folklor bez komentarza. Trzeba przecież pochylić się nad wątkiem
martyrologicznym. A któryż z redakcyjnych kolegów felietonistów
tak haniebnie zapolował z nagonką? Znam wszystkich. Toż to same
gołębie i tylko jeden pośród nimi sępik (bo przecież nie
orlik?).
Na
koniec jeszcze jedno UFFF... Rozkoszne szczęście, że wobec
myślistwa odczuwam porażający absmak i nie jestem!, nigdy nie
byłem!! i nie zamierzam kiedykolwiek być!!! kolegą sponiewieranego
felietonisty. Dlaczego sponiewieranego? Żeby to wiedzieć nie trzeba
zaraz męczyć się szukaniem haków, czy wypytywać o ewentualne
brudy wśród rodziny i znajomych. Wystarczy poczytać komentarze pod
dziełami wszystkimi. Upodlenie bywa głębokie. Fakt.
leszek.tomczuk@gmail.com