piątek, 29 marca 2024
lt-2Za przyczyną sukcesów Adama Małysza staliśmy się ekspertami od niszowego sportu, jakim niewątpliwie są skoki narciarskie. Starszawy mistrz z Wisły nadal w przyzwoitej formie, ale nam już się znudziło i teraz wyznajemy się na lotniczych katastrofach.



Jaki sezon, takie zamiłowania. Tak, na lotnictwie wyznają się wszyscy, nawet ci, którzy samolotowy rejs do Egiptu dopiero planują. Skoro się znają: namiętnie komentują - trzeba uzupełnić. Począwszy od polityczek: Beaty Kempy, nazywanej czasami Perłą Sycowa i Elżbiety Jakubiak, gawędzącej o niuansach awioniki z dojmującą suchością w ustach. Zdolnym do wszystkiego paniom nie ustępują superpanowie: eurodeputowany Richard Henry Czarnecki (człowiek bez biało-czerwonego krawata) i rozbłyskująca gwiazda awiacji politycznej - niejaki Dubieniecki. Ekspert ostatni, wbrew opiniom profesjonalistów swoje wie i - jako przyczynę dramatu pod Smoleńskiem - lansuje zamach. Im bardziej przybywa dowodów na głupią katastrofę wzmaga aktywność. Pokazuje się w telewizorach i plecie duby smoleńskie. Nie wykluczam, że ów do niedawna eseldowski wilczek, sprytnie demontuje partię stryja. Podobnie, jak brzeski kopista, przedrukowujący pod swoim portretem á la Gierek kretyństwa z "Gazety Polskiej". Nonsensy wzmocnione opiniami zasłyszanymi w radiu prowadzonym przez polityka ukrywającego się pod sutanną.

Jeśli zademonstrowane rozumowanie uzna ktoś za teorię spiskową, jego sprawa. Naprzeciwko twierdzeń wielkiego zięcia moja głupota to pan Pikuś. Ale porzućmy klimaty warszawskie i wylądujmy w Brzegu, gdzie ekspertów również nie brakuje, podobnie jak żarłaczy ludojadów na egipskich rafach, rekinów nękanych przez nurkujących tam rodaków.

rekin-skrzela

Oto ktoś nagle zaniedbuje umeblowane życie i oddaje się natrętnej pisaninie skanalizowanej w nurcie drażniąco-nękającym. Ni stąd ni zowąd zaczyna wierzyć w literacką potęgę i regularnie płodzi dziełka kwalifikowane autorsko, jako felietonistyka zaangażowana. Do tego stopnia heroiczna, że musi się liczyć z prześladowaniami (sic!). Jakby tego było mało, usiłuje innym wyznaczać standardy moralne: kto, gdzie, jak i o czym powinien pisać! Chamskie przenicowanie czyjegoś materiału uznaje za szczyt dziennikarskiej finezji, co wykorzystuje do prymitywnej nawalanki w imię tylko siebie zrozumiałych zasad. Im bardziej dokopię, tym jestem szczęśliwszy. Działa przy poklasku frustrata, który w życiu osiągnął wiele. Bogaty jest zwłaszcza w zobowiązania i w owej dziedzinie mógłby służyć za wzorzec metra. Przerabiając innych wierzy, że popełnia dzieło towarzysko-kabaretowe i jest przy tym sakramencko skromny.

By nie być gołosłownym sypnę paroma cytatami (niepoprzekręcanymi i z oryginalnymi błędami!).

W tym roku napisałem kilka krytycznych, a nawet śmiesznych felietonów... ...przypomnę w skrócie jeden z moich starych, ale jakże aktualnych teksów. Uwaga! - Jedzie, jedzie i jakoś dojechać nie może (...). /.../Zapominalskim czytelników Panoramy chciałbym przypomnieć, że kalendarzowa zima właśnie się zaczyna. Zima, to śnieg, mrozy, lód, zamiecie i zawieje.
/.../starałem się przybliżyć mieszkańcom Brzegu prawdziwe sylwetki kilku kandydatów do samorządu. Skończyło się to nachodzeniem mnie w miejscu pracy, zastraszaniem i szykanami, także w postaci procesów karnych. /.../W moim przypadku, także jeden z kolegów felietonistów (w dodatku z tego samego tygodnika) przyłączył się do haniebnego polowania z nagonką. Próbował szukać haków na mnie, wypytując wśród znajomych i członków rodziny, o ewentualne brudy. Upodlenie niektórych ludzi bywa głębokie.

Ufff...

Jechanie i niedojechanie oraz meteorologię odpuszczam, pozostawiając ów folklor bez komentarza. Trzeba przecież pochylić się nad wątkiem martyrologicznym. A któryż z redakcyjnych kolegów felietonistów tak haniebnie zapolował z nagonką? Znam wszystkich. Toż to same gołębie i tylko jeden pośród nimi sępik (bo przecież nie orlik?).

Na koniec jeszcze jedno UFFF... Rozkoszne szczęście, że wobec myślistwa odczuwam porażający absmak i nie jestem!, nigdy nie byłem!! i nie zamierzam kiedykolwiek być!!! kolegą sponiewieranego felietonisty. Dlaczego sponiewieranego? Żeby to wiedzieć nie trzeba zaraz męczyć się szukaniem haków, czy wypytywać o ewentualne brudy wśród rodziny i znajomych. Wystarczy poczytać komentarze pod dziełami wszystkimi. Upodlenie bywa głębokie. Fakt.

lt_2leszek.tomczuk@gmail.com

tomczuk na pasku