niedziela, 05 maja 2024

 

l.tomczukPolityka na wałach, Kampania na wałach, Piknik na wałach, Piar na wałach, Skandal na wałach, Cyrk na wałach... To tylko niektóre zajawki, jakie szeroką falą przelały się przez polską prasę. W naszej okolicy podtapiało Brzeskie Zagłębie Prasowe, które paradoksalnie wałom wiele zawdzięcza.

 

(nieobiektywny przegląd popowodziowej prasy lokalnej)

 

Teraz zastanawiam się, czy ktoś nie robi ze mnie wała. Myślę tutaj o mądralach gazetowych, co to znają się na wszystkim, podtopień nie wyłączając, a może zwłaszcza na tym, wszak wodolejstwo stanowi immanentną część ich dziennikarskiego bytu. Nachalny talent, żeby nie odfrunął w przestworza, trzeba dociążyć balastem a woda do tego pasuje - nomen omen - jak ulał. Jeśli dziennikarze zobaczą (albo: nie zobaczą) polityka na wałach rzecz staje się wielce podejrzana. Jeśli tenże podjedzie pod wał służbowym samochodem i tym samym sposobem z wału zjedzie (wprzódy arogancko trzaskając drzwiami) - robi się wielkie halo, mamy mega hit na pierwszą stronę. Mógł przecież, albo wręcz powinien!, wpław... A on nie. On paraduje w eleganckich woderach, ma sucho, kiedy inni mokro mają.

Co robił podczas powodzi taki burmistrz Wojciech H.? Jak to co robił? Kampanię przedwyborczą robił! Dla niepoznaki zamaskował się w strażacki rynsztunek z elementami odblaskowymi. Nie wiecie po co tak się wystroił? Natychmiast wyjaśniam: żeby flesze aparatów fotograficznych rozbłyskiwały na burmistrzowej sylwetce, podobnie jak to się dzieje w ?Tańcu z gwiazdami", gdzie dominują cekiny i złotości. Trzeba powiedzieć więcej: kiedy znowuż załapie się na kolejną kadencję, zamiast zająć się wałami, nie zajmie się nimi (niezatopionym pokaże wała), następnie wywoła kolejną powódź, bo przecież lubi, kiedy mu się powodzi. A zresztą, jako ten przekarmiony rekin, w mętnych płynach pływa, jak ryba w wodzie. I za pieniądze, brane wiadomo że za darmo, wstawi sobie garnitur złotych zębów, żeby jeszcze bardzie błyszczeć i złotym uśmiechem szyderczo szydzić z powodzian. Panie burmistrzu koniec z rozbłyskami!
Mniej więcej o tym można było poczytać w patriotycznym pisemku, płatnym choć darmowym, które w sklepie w Pawłowie rozdają za jeden uśmiech, wystarczy doceniać hojność skarbimierskiego wójta - strategicznego sponsora na wpółżywego tygodnika.

Jeszcze bardziej wyrafinowany jest ten polityk, który zamiast udrażniać rowy we Wronowie pojechał do suchego miasta rozsławionego w świecie przez księdza Jana Dzierżona, uczonego pszczelarza, który odkrył partenogenezę pszczół. Po co tam pojechał? - trzeba zapytać z bolszewicką czujnością. Żeby choć wcześniej przemókł, a on nie, on w suchutkich lakierkach wybrał się do niezalanego Kluczborka. Zalać się udał, miodu pitnego popróbować? Jego zawsze do słodkiego ciągnęło, dzieworództwa mu się zachciało, pasiekę sobie szykuje!
My toniemy, a pan, panie przewodniczący, zawsze wypływa. Wstydź się pan, weź się i utop i nie licz, że rzucimy ci ratunkowe koło! Przeciwnie - odepchniemy bosakiem i obciążymy ciężarem partyjnych legitymacji, które zamiast zjeść, wrzucimy do POwodziowej kipieli. A sio - toń!

poziom_wody


Nigdzie nie znalazłem słów krytyki pod adresem powiatowego dowódcy akcji powodziowej. Nie napłynęła ani z lewego, ani z prawego brzegu. I słusznie. Mało to wódz ma zmartwień? Obejmuje o wiele szersze spectrum działań ratowniczych. Spogląda na falę z powiatowej perspektywy i zahacza o powiaty sąsiednie a nawet zagląda jeszcze dalej, w przeszłość też sięga i w plenerze wystawy wystawia.
Dogląda brzeskiej ziemi, z wody i z pokładu helikoptera. W TVN24, w TVP Info i w radiowym mikrofonie redaktora Stępnia, swojego imiennika. Wszędzie pełno reporterów brodzących, w przemoczonych adidasach krok w krok za nieustraszonym dowódcą. Tamci lecą piarem, lansują się, powiatowy przywódca nie. Zaniechał wojny brzesko-brzeskiej, na zasadzie, że zaniechanie owo jest składowym elementem końca wojny polsko-polskiej.
Dowódca powiatowy stoi na rozdrożu, tak sądzę, jakby pomiędzy wałami. Musi kogoś wybrać na prezydenta. Bynajmniej łatwo nie ma. Myśliwy i harcerz powinien postawić na myśliwego i harcerza. To wydaje się logiczne. A czy Jarek kiedykolwiek miał lilijkę, czy bawił się na żoliborskim podwórku w podchody? Zasadzał się z flintą na zwierzynę i - uchroń Panie Boże!!! - brał na muszkę kaczki? Tak, wybór będzie trudny. Ech myślistwo, ech harcerstwo - zarzucić, wyprzeć?

Pisząc to wszystko zapominam o sobie, o czymś z mojego punktu widzenia zasadniczym, o moim pępku nie pamiętam. A moja sława sięga od wała do wała, zaledwie. O Wrocławiu, Bytomiu, Płocku, Opolu, Nowej Soli, Bielsku-Białej, Zielonej Górze i innych miastach nie śmiem nawet pomarzyć. Jako człowiek z niskich wałów zastanawiam się, kto czyta jego wynurzenia, tak: wynurzenia - dobre słowo na czas powodzi. Nurzam się, zanurzam i niekiedy wynurzam. Ostatnio znowuż w Panoramie Powiatu Brzeskiego, choć wolałbym ?w publicznej gablotce w mieście, dla czytelników starszych, w powiększonym druku".
W Grodkowie zna mnie parę osób, w Prędocinie i Kopaniu jakieś pojedyncze jednostki. A w Skarbimierzu? W Skarbimierzu w ogóle nie chcą mnie znać! Znajdźcie skarbimierską stronę w Panoramie. Nie szukajcie, nie znajdziecie. Właściciel kilkorga imion p. Kowalczyk - p.o. naczelnego PPB, przy drugim piwku przypomniał ostatnio, że to moja wina, wszystko przeze mnie. Chciałem już zalać się łzami, ale Antonio promiennie się uśmiechnął i szepnął po włosku: Il Suo nuovo talio di capelli é molto bello. Powstrzymując ślozy udałem, że zrozumiałem...
Deszcze znowu padają, karierę mą w Brzeskim Zagłębiu Prasowym widzę ogromną.


tomczuk na pasku